Tej czarownicy nie udało się spalić
W Stanach Zjednoczonych uniewinniono Kyle’a Rittenhouse’a. Młodego chłopaka, który zastrzelił dwie osoby w samoobronie podczas zamieszek, które przez wiele dni przetaczały się przez amerykańskie miasto Kenosha.
W Stanach Zjednoczonych uniewinniono Kyle’a Rittenhouse’a. Młodego chłopaka, który zastrzelił dwie osoby w samoobronie podczas zamieszek, które przez wiele dni przetaczały się przez amerykańskie miasto Kenosha.
Niejaki Migalski, znany autorytet TVN-u, „Gazety Wyborczej”, Natemat i innych „Newsweeków”, pamiętany głównie z tego, że zdołał zmienić już kilkakrotnie wszystkie swoje poglądy polityczne, w zależności od tego, skąd aktualnie płynął strumień pieniędzy, uznał, że po raz kolejny musi o sobie przypomnieć.
Jest taki rysunek, na którym widać dwie postacie, z których jedna mówi do drugiej: „Pamiętaj, tę rękę wyciągaj po kasę, ale tamtej nie podawaj”. Przypomniał mi się on w kontekście hucpy, jaką reżyser Ryszard Brylski urządził z okazji premiery jego filmu „Śmierć Zygielbojma”.
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Szczególnie tak ważnego pana jak Rafał Trzaskowski. Jeszcze niedawno narodowcy to fajni chłopcy byli.
Bezczelność mediów opozycji, jeśli chodzi o prowokację Putina i Łukaszenki względem Polski, przekracza kolejne granice. W swoim cynizmie stają się wręcz ostentacyjni, niespecjalnie już udając, odsłaniając w sposób pełny swoje prawdziwe intencje.
Nowy film Smarzowskiego, w sposób najbardziej banalny intelektualnie i estetycznie toporny, dał pożywkę do rozprawiania o tym, że Polacy to tacy mniej kulturalni naziści, że – zarówno kiedyś, jak i dziś – jedyne, co ich interesuje, to mordowanie Żydów, palenie stodół i taplanie się w błocie albo wręcz odchodach.
Polityka jako taka jest sceną wielu dwuznacznych, a czasem odpychających wygibasów moralnych, wolt ideowych czy rozmaitych gestów „poddaństwa”, jakie słabszy w rozgrywce okazuje silniejszemu. Niemniej czegoś tak jednocześnie odrażającego i zabawnego jak samokrytyka złożona publicznie przez Siemoniaka dawno nie było.
Starszy mężczyzna dokonał samookaleczenia na terenie „białego miasteczka” przed KPRM w Warszawie, gdzie odbywa się protest medyków. Zdarzenie zakończyło się tragicznie. Po przewiezieniu do szpitala mężczyzna zmarł. Okazuje się, że zostawił list pożegnalny, w którym sprzeciwia się „politycznemu protestowi”.
Stało się. Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, zablokował mnie na Twitterze. Nie tylko zresztą mnie, wszystko wskazuje na to, że jeszcze kilkadziesiąt tysięcy innych osób.
Jaki jest plus z oszalałych, zacietrzewionych fanatyków? Z tych, którzy posuną się do każdego kłamstwa i agresji, byle tylko sprzedać swoją agendę polityczną? Ano taki, że prędzej czy później pokażą prawdziwą twarz. A wtedy powiedzą słowa lub dwa za dużo, a my będziemy mogli odsłonić realne intencje, jakie stoją za ich hasłami.
Patrząc na to, co ostatnio się dzieje, warto się zastanowić, czy nie powinniśmy wziąć na poważnie bredni, jakie wygadują politycy Platformy Obywatelskiej i najróżniejsi związani z nią dziennikarze i autorytety.
Przyznam, że zimny dreszcz mnie przeszył, gdy zobaczyłem, że Platforma Obywatelska wysłała akurat Jachirę do koczujących na granicy polsko-białoruskiej ludzi.
Oczywiście tytuł tego felietonu jest trochę szyderczy i odwołuje się do kuriozalnych sloganów, które na Zachodzie okazują się remedium na każdą tragedię. Niemniej groteskowe hasła mogą się na coś przydać.
Nie lubię przyznawać Platformie racji. Niemniej czasami bezbłędnie, choć boleśnie, diagnozuje polską rzeczywistość. W jej optyce jesteśmy prymitywnym narodem, podatnym na najbardziej prostackie sztuczki PR-owe.
Na prawicy znowu histeria związana z Owsiakiem. Okazało się, że organizowany przez niego koncert zamienił się w seans nienawiści, w iście faszystowski spęd, podczas którego powrzaskiwano najbardziej wulgarne hasła.
Jedno trzeba przyznać. Ostatnie tygodnie nie były dla lemingów łaskawe. Nawet nie chodzi tu już o samego Tuska i tę mocno przeterminowaną „nową jakość”, którą ze sobą przyniósł, to dość wyraźne rozczarowanie mesjaszem, który jednak nie spełnił wszystkich rozbuchanych oczekiwań.
Wyobraźcie sobie Państwo taką sytuację. Przez całe życie nosicie w sercu i pamięci wspomnienie swojej pierwszej, prawdziwej miłości. Hołubicie ją, idealizujecie, rozpamiętujecie, jaka była piękna, świeża, wyjątkowa. Niestety, jak to bywa, wasze drogi się rozeszły.
Punktować Tuska za jego kolejne kłamstwa, mierną propagandę czy niespełnione obietnice jest łatwo. Każdy jego występ jest odgrzewaniem standardowej i będącej już na wyczerpaniu propagandy o tym, że za zło całego świata odpowiada Kaczyński.
Nowelizacja Ustawy o radiofonii i telewizji wywołała po raz kolejny debatę na temat stanu mediów w Polsce i wolności słowa. Oczywiście, strona opozycyjna po raz tysięczny oznajmiła upadek demokracji i nastanie totalitaryzmu. Co ciekawe, wycierając sobie usta sloganami o pluralizmie mediów, jednocześnie domaga się likwidacji TVP - pisze Dawid Wildstein w tygodniku "Gazeta Polska".