Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Biuro Oczekuje Reform

Biuro Ochrony Rządu wkrótce ma się zmienić w Państwową Służbę Ochrony. Popularne określenie „borowiki” zastąpią prawdopodobnie „psotniki”.

Biuro Ochrony Rządu wkrótce ma się zmienić w Państwową Służbę Ochrony. Popularne określenie „borowiki” zastąpią prawdopodobnie „psotniki”. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie to tylko reforma wizerunkowa. I dobrze. Czas na zmiany. 

Podobnie jak poprzednie rządy, tak i ten Prawa i Sprawiedliwości ma problem z BOR-em. I nie chodzi tylko o kryzys wizerunkowy związany z kolizjami aut najważniejszych osób w państwie. Na stanowisku szefa BOR-u wciąż jest wakat. Po płk. Andrzeju Pawlikowskim, który zrezygnował z przyczyn osobistych, Biurem cały czas kieruje p.o. płk Tomasz Kędzierski. 

PSO wchodzi do gry

Całościową reformę Biura PiS zapowiadało jeszcze w 2015 r., rok po aferze taśmowej, która skompromitowała i władzę, i BOR. Teraz sprawa nabiera kształtu.  „W Państwowej Służbie Ochrony wprowadzone zostaną przepisy usprawniające procedury oraz czynności ochronne. Służbę w niej pełnić będzie więcej funkcjonariuszy. Opracowane zostaną nowe zasady naboru” – informuje MSW. Zwiększą się także uprawnienia Biura, które otrzyma kompetencje operacyjne i dochodzeniowe. Minister Mariusz Błaszczak zamierza zrezygnować dzięki PSO z usług prywatnych firm ochroniarskich. Projekt trafił do uzgodnień międzyresortowych. 

Instytucja ta od lat „gniła” i pogrążała się w kryzysie, a politycy udawali, że nic się nie dzieje. Eksminister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz bierność w reformowaniu BOR-u odpokutował pikantnymi nagraniami w warszawskiej restauracji. Niestety ostatnie miesiące tylko potwierdziły, że w BOR-ze wciąż dzieje się źle. Mowa oczywiście o kolizjach i wypadkach z udziałem polskich VIP-ów – począwszy od prezydenta, a na wiceministrze obrony narodowej i szefowej rządu kończąc. 

Opozycja i wspierający ją dziennikarze podnieśli alarm, że „należy uważać na drodze i sprawdzać lusterka w obawie przed kolumnami BOR-u”. To nic innego jak próba wmówienia społeczeństwu, że sytuacja w tej służbie zaczęła się pogarszać dopiero wraz z nadejściem rządów PiS-u. Tymczasem wypadki z udziałem samochodów rządowych miały też miejsce w latach 2007–2015. I ministrowie z nadania PO kompletnie lekceważyli ten problem. 

Schetyna idzie na skargę

W 2012 r. pijani oficerowie BOR-u rozbili samochód na drzewie w Budzie Ruskiej. W 2014 r. miał miejsce poważny incydent, gdy limuzyna z Bronisławem Komorowskim gnała na drodze wylotowej z Warszawy do Poznania 200 km/h bez użycia „kogutów”. Tego samego roku jego limuzyna zderzyła się z samochodem osobowym pod Belwederem. W środku było dziecko, ale mało kogo ten wypadek obchodził. 

Tymczasem dzisiaj politycy opozycji mają zgoła odmienne zdanie. „Sam widziałem, jak mkną po naszych drogach samochody kierowane przez kierowców BOR-u. Rzadko kiedy są używane sygnały dźwiękowe i także w stosunku do piątkowego zdarzenia wielu świadków podkreśla, że żadnych sygnałów dźwiękowych nie było” – mówił kilka dni po oświęcimskim wypadku premier Szydło Marek Sowa, a Grzegorz Schetyna zastanawiał się nawet nad zwróceniem się ws. śledztwa nad wypadkiem premier do… Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. A przecież jeszcze w 2014 r. jeden z polityków z otoczenia Donalda Tuska w rozmowie z „Wprost” mówił na temat zachowania funkcjonariuszy: „Widać, że chłopcy czują się bardzo swobodnie i robią na drodze, co chcą”. Jak widać wówczas temat nie zasługiwał na wsparcie zagranicznych instytucji ani na gromy rzucane przez Schetynę.

Koziej jedzie do optyka

W internecie pełno jest materiałów ukazujących niebezpieczną jazdę pracowników BOR-u. Jeden z bardziej znanych pokazuje przejazd kolumny na drodze krajowej nr 7 w 2013 r. Funkcjonariusze jadą środkiem drogi i spychają pojazdy na pobocze. A przecież podobno to PiS wprowadziło rozpasanie i brak przestrzegania procedur. Słyszeliśmy m.in. jakoby Bartłomiej Misiewicz korzystał z samochodu służbowego w Białymstoku, jadąc na dyskotekę. Czy było tak w rzeczywistości? Tak twierdzą tabloidy, a politycy związani z poprzednią władzą potępiają byłego rzecznika MON-u. Ale przypomnijmy, jak to drzewiej bywało: 

„Godzina 17. Stanisław Koziej w asyście oficerów BOR-u wraca po pracy do domu. Urzędnik nie ma zamiaru stać w korkach, więc postanawia korzystać z buspasa w centrum Warszawy. Dalej jest jeszcze gorzej. Auto z Koziejem zatrzymuje się tuż przy znaku zakazu parkowania, a szef BBN-u pędzi do bankomatu po pieniądze. Czerwone światło? To również dla Kozieja nie problem. Samochód łamie przepisy i skręca w stronę Ursynowa” – pisał „Super Express” w 2013 r. o prywatnych „wypadach” ówczesnego szefa BBN-u. 
Dodajmy, że Stanisław Koziej na koszt podatnika podróżował do… optyka. Do prywatnych celów BOR wykorzystywał również Radosław Sikorski – oficerowie przywozili mu pizzę do Chobielina czy wozili dzieci jego znajomych. Rzecznik MSZ-etu nie widział w tym problemu. – Oczywiście, że można było zamówić taksówkę. Ale po co, skoro były wolne miejsca w aucie BOR-u? – odpowiadał wtedy rzecznik resortu. 

Na koniec: Janicki 

Jako podsumowanie warto przypomnieć, co o gen. Marianie Janickim – byłym szefie BOR-u, który przetrwał wiele wypadków swoich oficerów, a nawet katastrofę smoleńską – mówił w 2011 r. Tomasz Brzozowski, funkcjonariusz BOR-u:  „Generał przyszedł do Biura niewykształcony, bez wiedzy i przygotowania fizycznego, ale z wielkim apetytem na władzę i możliwości. Poprzez różne dziwne układy, ukłony, bicie czołem przed tymi, z którymi pracował, […] został szefem BOR. […] To prawdziwa tragedia narodowa, że dziś takie stanowiska obejmują ludzie, którzy albo mają poparcie polityczne, albo są poprawni politycznie i słabi, albo mają bardzo mocne powiązania rodzinne czy układy koleżeńskie”.

Zmiany w tej służbie są konieczne. Niestety, ci, którzy dzisiaj tak ochoczo oceniają wypadki z udziałem VIP-ów, sami walnie przyczynili się do takiej sytuacji, tylko wolą o tym nie pamiętać. Pewne jest jedno. Czas na zmiany, póki jeszcze nie doszło do tragedii. 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Biuro Ochrony Rządu

Grzegorz Wszołek