W 1968 r. Amerykanin John Calhoun postanowił zbadać, co się stanie z populacją myszy na danym terytorium, gdy zapewnimy jej obfitość pożywienia bez żadnych zagrożeń i wyzwań, czyli pełne bezpieczeństwo i utrzymanie oraz opiekę lekarską. W pierwszym okresie myszy obżerały się i mnożyły.
Dominujące samce miały liczniejsze potomstwo. Rosła jednak systematycznie liczba myszy niezaradnych. Po 400 dniach samce rozleniwiły się i przestały bronić swojego terytorium. Samice przekształciły się w myszy-agresorki i zaczęły atakować samce oraz własne potomstwo. Teraz niektóre samce zaczęły atakować i wykorzystywać seksualnie samce słabsze. U myszy-agresorek zanikł instynkt rodzicielski, pojawiła się naturalna antykoncepcja. Coraz mniej liczne młode były wyrzucane z gniazd przez matki i same się wychowywały, bez poznania jakichkolwiek zachowań emocjonalnych i społecznych. I to mimo że było jeszcze wolne miejsce, gdyż tylko 20 proc. gniazd było stale zajętych. Agresja była jednak zjawiskiem przejściowym. Po 920 dniach grupa przestała się rozmnażać. Część samców jedynie piła, jadła, spała i czyściła sobie futerka. Populacja powoli zmniejszała się i głupiała. Gdy pozostało tysiąc myszy, nie przejawiały już żadnych zachowań społecznych, a jedynie piły, jadły, spały i zajmowały się swoim wyglądem. 1588. dnia zmarła ostatnia skretyniała, piękna i aspołeczna mysz.
Niestety, Calhoum nie wpadł na pomysł, by sprawdzić, co się stanie z degeneratami, gdy znów pojawi się zagrożenie, np. żarłoczne kocury – muzułmanie. Wkrótce sami się o tym przekonamy. I tak potwierdziła się teza Arnolda Toynbeego, że wyzwania, którym społeczność może sprostać, o ile je podejmie, prowadzą do skoku cywilizacyjnego.
Źródło: Gazeta Polska
#islamizacja Europy
Jerzy Targalski