Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Polowanie na zdrajców, czystki w służbach. Wojna rosyjskich siłowików

Władimir Putin to czekista z krwi i kości. Dlatego wie, że nawet do jego służb specjalnych stosuje się powiedzenie: „Ufaj, ale sprawdzaj”.

By Kremlin.ru, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=42544016
By Kremlin.ru, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=42544016
Władimir Putin to czekista z krwi i kości. Dlatego wie, że nawet do jego służb specjalnych stosuje się powiedzenie: „Ufaj, ale sprawdzaj”. Upewniły go w tym afera szpiegowska w FSB i spisek siłowików przeciwko przyjacielowi, szefowi Federalnej Służby Celnej. Pożary wybuchają w coraz to nowych punktach aparatu bezpieczeństwa. Te ostatnie Putin zdążył zgasić, innym zapobiega – prewencyjnie usuwając podejrzanych. Pytanie, jak długo będzie sobie z tym radził?

Prezydent zdymisjonował 2 lutego 16 generałów. Z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, z Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, z Komitetu Śledczego Rosji. A wszystko tuż po aresztowaniach wysokich oficerów Federalnej Służby Bezpieczeństwa oskarżonych o zdradę państwa. 16 lutego Putin wystąpił na dorocznym kolegium FSB w obecności całej wierchuszki służb. I było to bardzo konfrontacyjne wystąpienie. Prezydent oskarżył Zachód o nasilenie szpiegowskiej aktywności w Rosji oraz próby wykradania tajemnic, których – i tu ostrzeżenie dla podwładnych z Łubianki – należy lepiej pilnować. Skala przecieków, które uderzyły w rosyjską operację specjalną w Stanach Zjednoczonych, wskazuje, że mają one związek z walkami w samym aparacie bezpieczeństwa. Od roku trwa w nim kolejna wielka czystka. Taka jest logika tego reżimu. Co kilka lat dochodzi do eliminacji części oficerów i urzędników rękami ich konkurentów w systemie siłowym. Gorzej, gdy ta walka buldogów pod dywanem wychodzi na światło dzienne i poważnie szkodzi interesom Kremla.

Amerykański rykoszet

Nieoczekiwanym następstwem wyborów w USA jest bezprecedensowe trzęsienie ziemi w rosyjskich służbach specjalnych: aresztowania, dymisje i tajemnicze zgony. W tle zaś hakerskie ataki Rosjan na wyborczy proces w USA oraz słynne dossier na temat Trumpa, rzekomo skompilowane przez byłego agenta MI6 Christophera Steele’a, a z którego wynikałoby, że zachodnie służby miały (mają?) źródła informacji w najwyższych kręgach rosyjskiej władzy. Dlatego w Rosji trwa od pewnego czasu polowanie na kretów w bezpiece, którzy mogli ujawnić Amerykanom wiedzę na temat cyberoperacji rosyjskiej w USA. W połowie grudnia 2016 r. aresztowano dwóch wysokich oficerów FSB i współpracującego z nimi pracownika Kaspersky Lab. Michajłow, Dokuczajew i Stojanow mają być odpowiedzialni za przecieki do zachodnich służb.

Aresztowanie naczelnika 2. Zarządu Operacyjnego Centrum Bezpieczeństwa Informacyjnego FSB (obszernie pisaliśmy o tym w „Gazecie Polskiej” 8 lutego) wskazuje, że na Łubiance toczy się wojna na całego. To z kolei dla Putina jest duży problem. FSB to instytucja newralgiczna. Jej szef Aleksandr Bortnikow, ścisłe kierownictwo służby i jej analitycy od czasów rozpętania wojny z Ukrainą zdobyli szczególne miejsce w otoczeniu prezydenta. Putin stał się wręcz zakładnikiem informacji dostarczanych mu przez czekistów. To głównie na podstawie tych informacji z FSB Putin podejmuje decyzje polityczne i wojskowe, rozdziela środki budżetowe. Nic dziwnego, że zaostrza się walka o dostęp do prezydenckiego ucha. Głównym problemem staje się zaś weryfikacja podawanych informacji. Jedynym wyjściem jest kreowanie konkurencji między siłowikami. Ale to może być niebezpieczne. Przegrani w walce o dostęp do prezydenta mogą stać się opozycją, tym groźniejszą, że budowaną wewnątrz struktur siłowych. Jeśli prawdą byłyby zarzuty, że płk Michajłow przekazywał tajne informacje Amerykanom, to by znaczyło, że także na Łubiance istnieją grupy niezadowolone z obecnej sytuacji. Sprawa cyberczekistów tylko pogłębi paranoję Putina, który teraz może podejrzewać istnienie wrogów dosłownie wszędzie, nawet w najbliższym otoczeniu.

Niewykluczone, że ofiarą tej paranoi padł Oleg Jerowinkin. Ciało zaufanego współpracownika Igora Sieczina, prezesa Rosnieftu, znaleziono 26 grudnia 2016 r. w jego czarnym leksusie niedaleko domu. Oficjalnie stwierdzono zawał serca. Jerowinkin przez wiele lat pracował w KGB i FSB, dosłużył się stopnia generała. Od 2008 r. związał się z Sieczinem. A to właśnie Sieczin znalazł się w centrum dossier Steele’a. Głównym zadaniem Jerowinkina przez dwie dekady było zapobieganie wyciekowi tajnych informacji. Takich właśnie jak te w dossier Steele’a. Jerowinkin musiał wiedzieć dużo o kontaktach Sieczina z Amerykanami. Chociażby z byłym prezesem ExxonMobil, od niedawna sekretarzem stanu Reksem Tillersonem. W dossier Steele’a jest też mowa o tym, że Carter Page, jeden z doradców Trumpa ds. polityki zagranicznej w czasie kampanii, miał tajne spotkanie z Sieczinem w Moskwie w lipcu 2016 r. Mieli rozmawiać o możliwości zdjęcia sankcji amerykańskich z Rosji w zamian za 19 proc. akcji Rosnieftu. Steele twierdzi, że informację o spotkaniu Page’a z Sieczinem uzyskał w październiku 2016 r. od „bliskiego współpracownika” Sieczina i że „tajne spotkanie zostało potwierdzone przez to źródło u wysokiego rangą członka zespołu Sieczina”. To mogło wskazywać na Jerowinkina. I za to mógł on zapłacić życiem – jeśli tak zdecydował Putin, wściekły na przecieki, wyraźnie widoczne także w raportach amerykańskich służb na temat hakerskiej aktywności Rosji. Putina rozwścieczyło najbardziej to, że ujawnienie dossier Steele’a spaliło możliwość wykorzystania zawartych tam informacji (jeśli były prawdziwe) do szantażowania Trumpa, np. w sprawie sankcji. Nie da się wykluczyć, że wyciek informacji, które znalazły się w dossier, był częścią wojny w łonie rosyjskich siłowików. Ten armatni pocisk trafił Sieczina, który ostatnio był na fali wznoszącej i który na Łubiance ma swoich popleczników. Jak też wrogów.

Zamach na celnika

Latem ub.r. Zarząd Bezpieczeństwa Wewnętrznego FSB zatrzymał za korupcję szefa Federalnej Służby Celnej (FTS) Andrieja Bieljaninowa, byłego oficera KGB, przyjaciela Putina jeszcze z czasów służby w NRD. Całą sprawę czekiści wyreżyserowali tak, że prezydent nie miał innego wyjścia: zwolnił Bieljaninowa. Ale nie pozwolił wsadzić go za kraty. Kulisy tej sprawy – pokazującej, jak ostra walka toczy się na zapleczu rosyjskiej władzy – ujawniła właśnie „Nowaja Gazieta”.

FSB próbowała dobrać się do skóry Bieljaninowowi od czterech lat. Donosy lądujące na biurku Putina bardzo długo jednak nie dawały efektu. Dopiero 21 lipca 2016 r. naczelnik 6. Służby Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego FSB płk Iwan Tkaczew dostał rozkaz przygotowania rewizji u Bieljaninowa. Zaczęła się totalna operacyjna inwigilacja. Musieli się spieszyć, na działanie był tylko tydzień, bo 27 lipca miało dojść do spotkania szefa FTS z prezydentem. Bieljaninow miał podobno zaoferować swoją dymisję i przejście na jakieś kierownicze stanowisko w jednym z dużych banków. Inną opcją było kierowanie wywiadem (SWR), gdzie od dawna plotkowano o rychłym odejściu Fradkowa. Bieljaninow został zatrzymany dzień przed spotkaniem z prezydentem. Podczas rewizji znaleziono miliony w gotówce i drogocenne ikony oraz księgi. Wszystko sfotografowano – FSB zadbała, żeby zdjęcia już po paru godzinach znalazły się w mediach. Przez cały dzień Rosja żyła sprawą opływającego w dostatki urzędnika państwowego. Ale wieczorem jakby nożem uciął – sprawa zniknęła z serwisów telewizyjnych. „Widocznie prezydent pierwszy raz tego dnia włączył telewizor” – ironizował w rozmowie z dziennikarzami „Nowej Gaziety” biznesmen, znajomy Bieljaninowa. Anonimowy urzędnik z Kremla przekonuje zaś, że wszystko wskazuje na to, iż medialne przedstawienie Łubianka zorganizowała bez wiedzy Putina. A to już poważne złamanie obowiązujących zasad...

Od tamtej pory kontrolowana przez Kreml telewizja wróciła do sprawy tylko dwa razy. Najpierw 1 grudnia 2016 r. podczas orędzia prezydenta do Zgromadzenia Federalnego. Putin tak mówił do zebranych:

– Stało się u nas, niestety, praktyką, żeby podnosić szum informacyjny wokół tzw. głośnych spraw. I nierzadko grzeszą tym przedstawiciele organów śledczych i ochrony prawa. Chcę zwrócić na to uwagę. Walka z korupcją to nie show.

W tym momencie kamera skierowała się na sekretarza Rady Bezpieczeństwa Nikołaja Patruszewa… Po raz drugi Putin wypowiedział się na ten temat 23 grudnia, w czasie dorocznej telekonferencji:

– Co do Bieljaninowa, to nie było żadnej sprawy. A wstępne działania i rewizje wyciągnięte do mediów to rzecz niedopuszczalna!

Putin nie darował samowoli.

A do spotkania z Bieljaninowem i tak doszło. Efektem było złożenie dymisji przez szefa FTS. Zastąpił go Władimir Buławin, generał FSB w czynnej rezerwie, były podwładny Patruszewa (tego pokazanego w czasie krytyki działań czekistów przez Putina). Fradkowa zaś zastąpił w październiku także człowiek zaangażowany wcześniej w Dumie w działania przeciwko szefowi FTS: Siergiej Naryszkin. Spiskowcy osiągnęli cel, ale zapłacili za to ich podwładni. W ciągu miesiąca poleciały głowy 11 wysoko postawionych urzędników i funkcjonariuszy – od Władimira Markina z Komitetu Śledczego po gen. Olega Fieoktistowa z FSB, człowieka Sieczina. Ten drugi był głównym organizatorem operacji FSB przeciwko Bieljaninowowi. Zamiast zostać nowym szefem Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (USB), wylądował w Rosniefcie. Sroga kara spotkała też 6. Służbę USB, bezpośrednio nadzorowaną przez Fieoktistowa, która zatrzymała Bieljaninowa. Szybko straciła status najpotężniejszej komórki w FSB – odebrano jej większość operacyjnych uprawnień. Kolejnych wstrząsów na Łubiance możemy spodziewać się już w najbliższym czasie.

 



Źródło: Gazeta Polska

#FSB #Łubianka #Władimir Putin #Rosja

Antoni Rybczyński