Wypadek komunikacyjny najważniejszej osoby w państwie to w każdym kraju powód do zadawania pytań i wyciągania wniosków na przyszłość. Nie inaczej było w wypadku awarii śmigłowca Leszka Millera czy stłuczki kolumny Bronisława Komorowskiego. Od czasu pękniętej opony w samochodzie Andrzeja Dudy zainteresowanie tego typu zdarzeniami często przyjmuje postać pospolitego chamstwa.
Internetowy hejt na dobre zagościł na profilach w mediach społecznościowych znanych polityków i dziennikarzy. Nie mówimy już o nienawiści kierowanej z anonimowych kont, której, odkąd sieć stała się powszechna, jest pełno. Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu, kiedy jeszcze nie wiadomo było, co dokładnie się stało i kto zawinił, posłużył do drwin. Jako pierwszy przykład schamienia dał mecenas Roman Giertych. „Seria zamachów na rząd. Tezy, że przyczyną jest nadmierna prędkość, to żałosne głosy obrońców III RP”. Nikt na prawicy nie twierdził, że wypadek z udziałem premier był zamachem, a prędkość nie była przyczyną kolizji – trudno sobie wyobrazić, żeby kilkadziesiąt metrów za rondem rozpędzić samochód do nieprzepisowej prędkości.
Dalej było jednak jeszcze bardziej podle. „Hasło: z drogi śledzie, rząd jedzie – zbliża pisowskie elity z suwerenem” – orzekł Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”. Takiego postu nie umieściła przypadkowa internetowa kanalia, życząca każdemu śmierci, ukryta pod internetowym nickiem. To dziennikarz i publicysta, któremu nie wiedzie się najlepiej, od kiedy jego gazeta ma problemy z utrzymaniem się na rynku. „Seria wypadków czy program laweta plus?” – pytał ośmielony chamstwem Sławomir Neumann. „Po prezydencie Dudzie i ministrze Macierewiczu, wrogie elementy zamachnęły się na premierkę Szydło. Co z opieką Matki Boskiej?” – chciała o sobie przypomnieć Joanna Senyszyn. „Co za symbolika: 10-tego i w Oświęcimiu” – szukała analogii między wypadkiem samochodowym a czasami II wojny światowej wiceprzewodnicząca PO Krystyna Skibińska. Bardziej łaskawy był poseł Waldy Dzikowski. „PiS burzy wszystkie fundamenty prawa, populizm i kłamstwo zalewa nasze Państwo, tracimy naszą pozycję w Europie, ale tak po ludzku zdrowia PBS”. A przecież w momencie wypadku, gdy osoby poszkodowane trafiają do szpitala, walka polityczna nie jest wskazana. „Czy po tych wszystkich »kolizjach« nie czas już aby na hasło: Bóg! Honor! Stłuczka!:)” – nie ukrywał satysfakcji Piotr Najsztub. „Trzy karambole po kilkadziesiąt aut na nieodśnieżonych szosach, cztery wypadki/karambole najwyższych władz. Dorobek PiS” – nie mógł sobie odpuścić Zbigniew Hołdys, znany przeciwnik internetowej mowy nienawiści. Co jak na niego jest szczytem kultury, zdarzało mu się bowiem użyć wobec polityków nawet wulgaryzmów. „Pancerne drzewo” – rzucił żarcik Radosław Sikorski, nawiązując jasno do prześladującej go najwyraźniej katastrofy smoleńskiej. „Te patałachy w końcu kogoś zabiją i ogłoszą, że był zamach” – emocjonował się poseł Robert Kropiwnicki. „A może to jednak drzewo wymusiło pierszeństwo” – to wpis (oryginalny) Jagny Marczułajtis. Tej samej, która odpowiada za utopienie wielu milionów złotych w próbach organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w Krakowie, które nie doszły do skutku.
Dlaczego przypominam te wszystkie wpisy? Z jednego prostego powodu – dla kontrastu z tym, co napisał postkomunistyczny polityk, premier w okresie, kiedy Polskę trapiły rozmaite afery, w których główne role odgrywali przedstawiciele lewicy. „Szanowna Pani Premier, proszę przyjąć wyrazy współczucia i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia” – napisał zwięźle Leszek Miller. Były wysoki rangą działacz PZPR, premier postkomunistycznego rządu miał więcej klasy i kultury od dzisiejszych obrońców demokracji, którzy często powołują się w wypowiedziach na wysokie standardy. Ten jeden polityk, których sam przeżył wypadek śmigłowca, wiedział, jak należy się zachować.
Czy nie było to spowodowane falą hejtu na Beatę Szydło i kierowcę BOR‑u? Tego się nie dowiemy. Widać jednak różnicę klasy. Zauważmy przy tym, że panią premier odwiedził w szpitalu z bukietem kwiatów Jarosław Kaczyński.
Trzeba to sobie powiedzieć jasno – odruchy części polityków i dziennikarzy nie przystają do naszej cywilizacji. Zachowali się jak internetowa dzicz. Dotąd takie wpisy obserwowaliśmy jednak z anonimowych kont. Dzisiaj chamstwo i pogarda mają już konkretne imiona i nazwiska. A co najgorsze – autorzy przytoczonych wpisów są najwyraźniej z siebie dumni.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#hejt #Hołdys #Komorowski
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wszołek