Niemiecka polityka zagraniczna potrzebuje w tej chwili choćby małego sukcesu. Napięcia w RFN bowiem zwiększają się na wszystkich frontach. Ze swoimi tradycyjnymi sojusznikami Niemcy dogadują się coraz gorzej i kanclerz Angela Merkel zapewne uważa, że ze względu na już istniejące więzi akurat z Polską stosunki będzie można poprawić w miarę łatwo. A i w interesie polskiego rządu leży, aby mogła ona podczas kampanii wyborczej odnotować dyplomatyczny sukces.
W końcu, wyrastający na jej głównego konkurenta Martin Schulz to bezrefleksyjny eurokrata i „polonosceptyk”. Nie możemy jednak dać pani kanclerz tego, co w starciu z Schulzem przydałoby się jej najbardziej: porozumienia w kwestii imigranckiej na niemieckich warunkach. Polski rząd może co najwyżej poprzeć reelekcję Donalda Tuska. Niestety, ogólny klimat polityczny w Niemczech wskazuje na to, że zarówno elity, jak i społeczeństwo są tam w dużym stopniu przekonane, że UE nie trzeba reformować, wschodniej flanki NATO nie należy wzmacniać, a ich kraj to moralne imperium, kochane przez cały świat. To oznacza, że przełom w naszych stosunkach zależy od refleksji, do której Niemcy muszą dojrzeć przede wszystkim sami.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Polska #Niemcy #Angela Merkel
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Michał Kuź