Dawno żaden dokument w telewizji nie wywołał tylu skrajnych emocji i nie miał takiej oglądalności. „Pucz” Ewy Świecińskiej to niewątpliwie sukces Telewizji Polskiej, która i bez emisji głośnego filmu byłaby atakowana.
Jeszcze przed emisją „Puczu” Dominika Wielowieyska, pierwsze pióro „Wyborczej”, zapewniała w Radiu TOK FM, że ona i jej goście rozprawią się z każdym kłamstwem i manipulacją. Musiała być zaskoczona, bo autorka filmu Ewa Świecińska nie dodała od siebie w filmie ani słowa, wykorzystała tylko materiały polityków PO i serwisów informacyjnych. „Pucz” ma wady – jak m.in. patetyczna muzyka, kilka wtrąceń z przeszłości (np. słowa Grzegorza Schetyny sprzed roku o szykowaniu się do „majdanu”). Jednak wbrew opiniom „Wyborczej” i wbrew przeciwnikom PiS u nie ma w nim kłamstwa.
Dziennikarze ze stacji komercyjnych po emisji „Puczu” w TVP byli wściekli, że wykorzystano ich materiały. Kwestię praw autorskich niech rozstrzygają kompetentne organa. Ale czy Katarzyna Kolenda-Zaleska nie mówiła w relacji na żywo z Sejmu: „Jeżeli posłów zacznie się stąd wyprowadzać siłowo, to ludzie, którzy są na zewnątrz, chyba tego nie wytrzymają. (...) Cała odpowiedzialność za to, co się może wydarzyć, spoczywa na jednym polityku”? Oczywiście, że mówiła. Czy wstydzi się swojej histerycznej relacji? Gdzieżby. Pójdźmy dalej: Sławomir Nitras po emisji na Twitterze porównał władze TVP do Jerzego Urbana, a Jacka Kurskiego nazwał „durniem”. Czy to jednak nie sam poseł Nitras dostarczył materiału na film? Gdyby nie biegał po Sejmie ze smartfonem niczym student, który na imprezie w akademiku szuka mocnych trunków, nie dowiedzielibyśmy się niczego o jego słownictwie, grzebaniu w rzeczach innych polityków i wreszcie: o poczuciu, jakby był „królem Sejmu”. A to robi piorunujące wrażenie.
Krytycy – na czele z „Wyborczą” – rację mają w jednym. Film o zamieszkach w Sejmie i przed nim z 16 grudnia ub.r. tak naprawdę nie jest o zbrojnym przejęciu władzy. Tytuł nawiązuje do słów Jarosława Kaczyńskiego z wywiadu dla tygodnika „wSieci”, który oceniając zablokowanie mównicy sejmowej, stwierdził: „Trzeba protest nazwać wprost – to była próba puczu”. Tymczasem żaden wojskowy nie pomógł rozemocjonowanej grupie KOD-owców przed parlamentem, nie wystąpił na scenie, nie wzywał do obalenia rządu – nie wliczając w to resortowych emerytów, niezadowolonych z powodu rychłej utraty świadczeń.
„Pucz” to dokument o nakręcających się emocjach, które dobrze oddają gremialne okrzyki „zdrajcy”, „je...ć PiS” i wystawione w stronę ministrów środkowe palce. W nocy 16 grudnia w głowach niektórych zaświtała myśl nie tyle o przejęciu władzy i rozlewie krwi, ile o zmuszeniu policji do brutalnej interwencji. Po to, by następnego dnia w Europie i za oceanem można było przeczytać o totalitarnych metodach Kaczyńskiego. To z kolei mogłoby odbić się na PiS-ie w sondażach. Dobiciem rządu byłaby zaś interwencja instytucji europejskich.
Okupacja Sejmu zakończyła się kapitulacją Petru i Schetyny. Lider KOD-u tymczasem nie potrafi wytłumaczyć się z przyjętych pieniędzy za wykonanie niewyjaśnionych usług na rzecz komitetu. Obserwując wyczyny liderów opozycji, nie mam wątpliwości, że i z rzeczywistego puczu nie potrafiliby skorzystać.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Ewa Świecińska
#film Pucz
#Pucz film
#pucz
Grzegorz Wszołek