Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie
Lista miejsc »
niezalezna.pl
Prace nad pojazdem zdolnym pokonywać okopy Brytyjczycy prowadzili w najgłębszej tajemnicy. Dlatego zbudowaną na bazie ciężkiego ciągnika gąsiennicowego maszynę nazywali „tank” – zbiornik na paliwo. Stąd nazwa czołgu w wielu współczesnych językach.
Użyty w bitwie nad Sommą Mark I ważył 28 t, miał blisko 8 m długości i 2,5 m wysokości. Jego zasięg wynosił 45 km, a prędkość maksymalną 6 km/h zapewniał 13-litrowy silnik o mocy 105 koni mechanicznych. Był w stanie przejechać przez okop szeroki na 3,5 m. Ośmioosobowa załoga miała do dyspozycji cztery karabiny maszynowe i dwa działka 57 mm. Widoczny na fotografii czołg nosi nazwę „Lusitania” – tak nazywał się zatopiony przez niemieckiego U-boota angielski statek pasażerski. Zginęło wtedy ponad 110 kobiet i dzieci ewakuowanych z wyspy.
– wspominał dzień 15 września, oficer bawarskiego pułku piechoty, kiedy to dwanaście brytyjskich dywizji uderzyło na wąskim, 12-kilometrowym odcinku frontu i po raz pierwszy w historii wojen Brytyjczycy zastosowali tę nową broń – rzucając do ataku czołgi.
Z hukiem silnika, klekotem gąsienic toczyły się powoli przez ziemię niczyją, wgniatały w błoto splątane kolczaste serpentyny, przekraczały głębokie rowy okopów. Choć uzbrojone w działka i kaemy, w większym stopniu siały strach niż zniszczenie. Była to jeszcze wtedy broń zawodna: z 49 blisko 30-tonowych potworów na linię frontu dotarły 22 sztuki, siedem z nich zwyczajnie nie dało rady uruchomić silników o godzinie zero. Ostatecznie o godz. 6:20 do ataku ruszyło zaledwie 15 maszyn. Lecz to dzięki nim Brytyjczykom udało się wedrzeć w głąb niemieckich pozycji.
Cały artykuł Tomasza Panfila o bitwie pod Sommą w najnowszej "Gazecie Polskiej"
Źródło: tygodnik GP
Użyty w bitwie nad Sommą Mark I ważył 28 t, miał blisko 8 m długości i 2,5 m wysokości. Jego zasięg wynosił 45 km, a prędkość maksymalną 6 km/h zapewniał 13-litrowy silnik o mocy 105 koni mechanicznych. Był w stanie przejechać przez okop szeroki na 3,5 m. Ośmioosobowa załoga miała do dyspozycji cztery karabiny maszynowe i dwa działka 57 mm. Widoczny na fotografii czołg nosi nazwę „Lusitania” – tak nazywał się zatopiony przez niemieckiego U-boota angielski statek pasażerski. Zginęło wtedy ponad 110 kobiet i dzieci ewakuowanych z wyspy.
I tam, spomiędzy nich, wypełzła śmierć, nieziemskie potwory.
– wspominał dzień 15 września, oficer bawarskiego pułku piechoty, kiedy to dwanaście brytyjskich dywizji uderzyło na wąskim, 12-kilometrowym odcinku frontu i po raz pierwszy w historii wojen Brytyjczycy zastosowali tę nową broń – rzucając do ataku czołgi.
Z hukiem silnika, klekotem gąsienic toczyły się powoli przez ziemię niczyją, wgniatały w błoto splątane kolczaste serpentyny, przekraczały głębokie rowy okopów. Choć uzbrojone w działka i kaemy, w większym stopniu siały strach niż zniszczenie. Była to jeszcze wtedy broń zawodna: z 49 blisko 30-tonowych potworów na linię frontu dotarły 22 sztuki, siedem z nich zwyczajnie nie dało rady uruchomić silników o godzinie zero. Ostatecznie o godz. 6:20 do ataku ruszyło zaledwie 15 maszyn. Lecz to dzięki nim Brytyjczykom udało się wedrzeć w głąb niemieckich pozycji.
Cały artykuł Tomasza Panfila o bitwie pod Sommą w najnowszej "Gazecie Polskiej"
Źródło: tygodnik GP
Zobacz więcej
Niezależna TOP
