Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Kody Niepodległości

Odkąd Marsz Niepodległości z imprezy niszowej, rzec można subkulturowej, stał się potężną manifestacją wielu środowisk, w której oprócz narodowców udział biorą zwolennicy parlamentarnej prawic

Odkąd Marsz Niepodległości z imprezy niszowej, rzec można subkulturowej, stał się potężną manifestacją wielu środowisk, w której oprócz narodowców udział biorą zwolennicy parlamentarnej prawicy, kibice, kombatanci czy zwykłe rodziny z dziećmi, na jego sukces, oprócz organizatorów, pracują najwięksi oponenci. 


„Gazeta Wyborcza”, namawiając ludzi do blokowania marszu, skłoniła bardzo wiele osób do uczestniczenia w nim, niekoniecznie dla wsparcia narodowców, lecz po prostu, na złość „Wyborczej”. W 2010 r. po raz pierwszy ulicami przeszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, przeciw którym protestowała grupa happenerów, przebrana – ku oburzeniu wielu obserwatorów – w obozowe pasiaki. Rok później blokadę marszu zapowiedziała szeroka koalicja, w której udział wzięli zarówno przedstawiciele kręgów bliskich ówczesnej władzy, jak i liczne nieformalne grupy anarchistyczne i antyfaszystowskie. Zaproszenie przez te ostatnie przyjaciół z niemieckiej Antify okazało się elementem całkowicie zmieniającym sytuację. Fakt, że polski przemarsz patriotyczny blokować mieli Niemcy, podgrzał atmosferę i przysporzył drugiej stronie sympatyków. Być może dlatego w kolejnych latach warszawskie środowiska antyfaszystowskie powstrzymały się od działań ewidentnie przynoszących odwrotny skutek. Dla narodowców większym problemem stali się chuligani i prowokatorzy, w 2013 r. doszło też do kilku głośnych i brutalnych akcji ze strony policji. Gdy wreszcie zmieniła się władza, okazało się, że marsz może odbyć się spokojnie i bez incydentów. 

Budka nie spłonie

Przez kilka lat swoje obchody organizował również, bez większego powodzenia, prezydent Bronisław Komorowski. Andrzej Duda w 2015 r. nie skorzystał z zaproszenia na marsz, przesłał jednak list do jego uczestników, wybierając obchody lokalne poza Warszawą. Niestety w 2016 r. również nie udało się wypracować jednej formuły, która połączyłaby już oficjalnie wszystkie środowiska i organa władzy, chcące uczcić narodowe święto Polaków. Wcześniejsze uroczyste pogrzeby Żołnierzy Wyklętych, zwłaszcza pogrzeb majora Łupaszki na Powązkach, pokazały, że byłoby to możliwe. Uczestnikom marszu pozostaje jednak świadomość, że dzisiejszy rząd nie ma żadnego interesu w kompromitacji świętujących, żadna budka strażnicza nie spłonie na ciche polecenie wysokiego państwowego urzędnika.

Rok 2016 to jednak poziom podwyższonych emocji w polskiej polityce, niektórzy zaś próbują, z różnym skutkiem, emocje te przenosić na ulicę. Kolejną próbą ma być właśnie 11 listopada. Poza Marszem Niepodległości w Warszawie zgłoszone zostały dwa inne przemarsze, a także cała seria pikiet na trasie marszu narodowców. Uwaga mediów zdaje się skupiać na imprezie „KOD Niepodległości”, choć akurat w jej wypadku nie ma zbyt wielkich obaw, jeśli chodzi o fizyczne interakcje z oponentami. KOD przejdzie trasą umieszczoną w innej części Warszawy, zacznie od koncertu Big Cyca i Oddziału Zamkniętego, skończy zaś na Polu Mokotowskim. Złośliwi dodają, że w pobliżu cmentarza żołnierzy radzieckich. Mateusz Kijowski tak mocno zaangażował się w promowanie tej demonstracji jako imprezy patriotycznej ponad podziałami, że na swoim Facebooku reklamuje ją wizerunkami Józefa Piłsudskiego, Wincentego Witosa i, ku zgorszeniu większości komentujących, Romana Dmowskiego.

Dmowskim na pewno nie będzie podpierać się manifestacja „Za wolność naszą i waszą. Sprzeciw się nacjonalizmowi”, która przejdzie tego dnia ulicami Śródmieścia, by zakończyć się oficjalnie o godz. 15 na pl. Powstańców Warszawy, całkiem niedaleko od trasy, którą będą szli narodowcy. Ten marsz firmuje Razem, wspólnie z koalicją ugrupowań anarchistycznych, co przywodzi na myśl „Koalicję 11 listopada” sprzed kilku lat. Może więc się okazać, że po części nieoficjalnej uczestnicy zdecydują się na kontynuację, zwłaszcza że kolejny gracz umożliwia wejście w zwarcie z uczestnikami MN.

Liczby względne

Na trasie marszu zarejestrowano bowiem kilka pikiet grupy „Obywatele RP”, którzy protestować chcą przeciw faszystowskim treściom Marszu Niepodległości i łamaniu prawa przez narodowe środowiska ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Wprost mówią też, że ich celem jest sprowokowanie narodowców, na co uwagę zwrócił nawet min. Mariusz Błaszczak. Choć „obywateli RP”, według zgłoszeń, ma być ok. 20, zapewne znajdą chętnych do wsparcia swojej akcji. Co ciekawe, stowarzyszenie „Marsz Niepodległości” frekwencję szacuje dość skromnie na 50 tysięcy osób, KOD zaś liczy na dwukrotnie większą liczbę uczestników. W rzeczywistości jednak statystyki mogą okazać się odwrotne, zwłaszcza że w ostatnich dniach MN doczekał się dość nieoczekiwanego wsparcia ze strony administracji Facebooka. Ta, kasując, rzekomo automatycznie, treści i profile związane z marszem narodowców, zapewniła im darmową promocję w większości mediów, z TVP włącznie. W rezultacie bardzo wiele osób włączyło się w promocję wydarzenia na Facebooku i innych portalach społecznościowych. Bardzo możliwe, że dla wahających się będzie to jeden z argumentów, by w piątek zdecydować się na wyjście z domu.

Marsz przeciw „salonowi”

W czasach rządów Platformy spora grupa maszerujących traktowała swój udział nie jako poparcie dla narodowców, lecz akt sprzeciwu wobec propagandy władz i ich wersji nowoczesnego, czy raczej bezobjawowego patriotyzmu, symbolizowanego przez orła z czekolady. Dziś te same osoby ruszyć mogą w proteście przeciw przekazowi opozycji, traktującej działania rządu i obecność narodowców (używanych w celu wzmocnienia przekazu jako „bojówek PiS-u”) jako oznakę faszyzacji kraju. Narracja ta, chętnie podchwytywana przez zagraniczne media, ostatnio znalazła się również w kuriozalnym raporcie Komisji Praw Człowieka ONZ. Dokument, który powstał prawdopodobnie w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, zatwierdzony przez przedstawicieli takich potęg w dziedzinie praw człowieka jak Chiny czy Arabia Saudyjska, zarzuca Polsce np. niedostateczną reprezentację kobiet w polityce, najistotniejsza jednak jest kwestia aborcji. Pojawia się również zastrzeżenie do penalizacji określenia „polskie obozy koncentracyjne”. W tym samym czasie w jednym z niemieckich dzienników Lech Wałęsa apeluje o wyrzucenie Polski z Unii, a jego głos uzupełniają wypowiedzi innych skrzywdzonych rzekomo przez dzisiejsze władze, np. Krystynę Jandę, obwiniającą rząd za niską frekwencję w swoich teatrach. W Stanach Zjednoczonych publicysta Fared Zakaria ostrzega Amerykanów przed Donaldem Trumpem, strasząc ich upadkiem demokracji w stylu Rosji, Węgier i Polski. Ten głos, w którym nietrudno dopatrzyć się wpływów Anny Applebaum i Radosława Sikorskiego, z lubością cytowany jest przez media związane lub wspierające KOD, podobnie zresztą jak wspomniany wyżej raport KPC ONZ. 

Trudno jednak spodziewać się, by w ten sposób udało się zawrócić Polaków z rzekomo złej drogi. Gdy jeden z polityków Platformy pyta, czy rząd będzie chciał wyprowadzić Polskę nie tylko z Unii, ale i z ONZ, trudno traktować takie pytanie poważnie. Gdy tak potężne siły niepokoją się udziałem Polaków w patriotycznej demonstracji i kreują ich obraz na podstawie wizerunku jej najradykalniejszych uczestników, można się spodziewać, że będzie on jeszcze większy. KOD, który nagle odwołuje się do tego samego dziedzictwa, jest natomiast całkowicie niewiarygodny ze swoją ofertą, jak widać z dyskusji, nawet dla dotychczasowych zwolenników. Nie pomaga mu także sędzia Rzepliński, niemal w przeddzień 11 listopada rażąco łamiąc przepisy i prowadząc obrady TK w niekonstytucyjnym trybie. Jak podoba się Państwu KOD z Dmowskim, Pileckim i Janem Pawłem II zamiast Rzeplińskiego na sztandarach?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Marsz Niepodległości #Lech Wałęsa #USA

Krzysztof Karnkowski