Zwolniony ordynator, siostra oddziałowa i lekarze dyżurni - to konsekwencje bulwersującej sprawy ze szpitala w Starachowicach.
Nie znalazłem żadnej możliwości wytłumaczenia, dlaczego tak się stało i dlaczego przy kobiecie nie było lekarza i nie było położnej - powiedział dyrektor. Jak mówił, na oddziale było dwóch lekarzy dyżurnych i pięć położnych. Nie stwierdziłem faktu, że byli tak bardzo zajęci, że nie potrafili zająć się tą kobietą - powiedział Grzegorz Fitas.