Różne dziwne rzeczy o formowanej Obronie Terytorialnej wygadują totalna opozycja i niechętni rządowi komentatorzy. Najnowsze narracje da się sprowadzić do dwóch zarzutów. Po pierwsze, Obrona Terytorialna to pisowskie bojówki. Po wtóre, to bezsensowna ofiara, mięso armatnie dla specnazu i dżihadu.
Co do pierwszego, kto broni wstępować w szeregi OT zwolennikom PO czy Nowoczesnej? Jednak wojsko to męska rzecz i może to właśnie jest sitem selekcyjnym. Z kolei uniknięcie masakry polskiej „cywilbandy” przez demonizowanych „profesjonałów” (zielonych czy innych kolorowych ludzików) zależy wyłącznie od stopnia wyszkolenia, uzbrojenia i morale naszych ochotników. Na równi. Wystarczy więc o to zadbać, by zminimalizować straty. Już marszałek Piłsudski mawiał: „Polacy chcą [...], aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#opozycja
#Obrona Terytorialna
Lech Makowiecki