Nie jestem przeciwnikiem kary śmierci. Uważam, że w drastycznych wypadkach – gdy np. wina sadystycznego i wielokrotnego mordercy jest bezsporna, a ponadto taki zatwardziały zbrodniarz nie rokuje żadnej nadziei na poprawę – należałoby uwolnić od niego świat. Ewentualne zagrożenie i ryzyko, jakie niesie społeczeństwu możliwość jego ucieczki (i kolejnych okrutnych zabójstw), to po prostu zbyt wielki koszt! Ale ponieważ prawo stanowi dziś inaczej – przyjmuję to do wiadomości i siedzę cicho.
Jednak doprawdy trudno się godzić z tą europejską, lewacką wrażliwością na zadawanie śmierci, jeśli zderzyć ją z faktem, że nie obejmuje ona nienarodzonych dzieci! Choć myśl to nienowa, jednak warta niestrudzonego przypominania: dzieci te podlegają karze śmierci, w dodatku odpowiadając za nieswoje błędy, przewinienia czy występki.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#dzieci
#kara śmierci
Lech Makowiecki