W Polsce ponad 2 mln pracowników utrzymuje się z zajęć wykonywanych na podstawie umów cywilnoprawnych (o dzieło i zleceń) lub pracuje na samozatrudnieniu. Wedle Głównego Urzędu Statystycznego ponad 80 proc. osób tak zatrudnionych przyjmuje niekorzystne dla siebie warunki wbrew sobie – pod różnoraką presją.
Szczególnie młodsze osoby, od niedawna czynne na rynku pracy w ogóle nie mają świadomości, że wykonywana przez nie praca spełnia warunki wystarczające do zawarcia umowy o pracę. Niestety, w naszych czasach ignorancja w tych kwestiach wzmagana jest nader wpływową propagandą radykalnego liberalizmu. Piewcy teorii i praktyki tej antyspołecznej i pozornie tylko racjonalnej gospodarczo ideologii w znacznym stopniu ponoszą odpowiedzialność nie tylko za powstanie i ugruntowanie się w III Rzeczypospolitej warstwy pracujących ubogich, lecz także za wyzysk po polsku, słabość instytucji publicznych, niskie nakłady budżetowe na edukację czy służbę zdrowia. Nawet jeśli przyjrzymy się naszej bieda-klasie średniej, to z całą pewnością dla jej wzmocnienia o wiele pożyteczniejsze byłyby stabilne warunki zatrudnienia, jakie gwarantuje umowa o pracę, niźli wypychanie ludzi na samozatrudnienie i robienie z nich bieda-przedsiębiorców.
Po stronie słabych
Ogólnopolski Związek Zawodowy „Inicjatywa Pracownicza” opublikował niedawno nader potrzebną broszurę „Umowa o pracę. Kiedy masz do niej prawo i dlaczego jest dla ciebie lepsza od umów cywilnoprawnych”. Najpierw kilka zdań o OZZ IP. To związek zawodowy, który nie umościł się, jak kilka dużych central związkowych, przede wszystkim w wielkich państwowych przedsiębiorstwach, ale twardo walczy o prawa pracujących ubogich, słabo opłacanych pracowników najemnych zasilających szeregi współczesnego „rozproszonego i rozbitego proletariatu”.
Podam przykład: całkiem niedawno OZZ IP zajął się firmą TG Security, która rekrutuje mężczyzn głównie w noclegowniach dla bezdomnych. Obiecuje pracę, wysyła do strzeżenia obiektów, ale bywa, że zwleka z wypłatami za cały rok! W TG Security Ochrona Osób i Mienia ludzie pracują nawet 400 godzin w miesiącu. Pracownicy nierzadko nie mają dostępu do WC, ciepłych napojów ani szans na odpoczynek. Zdarzało się, że ludzie byli całkowicie pozbawieni światła, nie mieli nawet latarek. Firma z premedytacją opóźnia wypłaty o długie miesiące lub nie płaci wcale.
Ktoś sobie nieźle sprofilował biznes: rekrutacja do pracy odbywa się m.in. w placówkach dla bezdomnych. Co gorsza, w procederze pomagają miejscy urzędnicy w Poznaniu – tak rzekomo wygląda „aktywizacja zawodowa” długotrwale bezrobotnych. To skandal, że instytucje publiczne pośredniczą w tego rodzaju szemranym interesie, opartym na wyzysku ludzi znajdujących się w potężnych tarapatach życiowych.
Godna praca, a nie wyzysk
We wspomnianej wyżej broszurce eksperci OZZ IP przypominają, że zgodnie z Kodeksem pracy umowa o pracę powinna być zawarta zawsze, gdy dana osoba wykonuje pracę w ściśle określonym miejscu (niekoniecznie w siedzibie pracodawcy), wykonuje pracę w ściśle określonym czasie (np. od godz. 7 do 15 od poniedziałku do piątku), wykonuje ją pod kierownictwem pracodawcy lub przełożonego, co oznacza także sytuację, gdy pracownik otrzymuje zadania do wykonania w określonym czasie. Wreszcie umowa o pracę powinna być zawarta, gdy wykonuje pracę osobiście i za wynagrodzeniem. Dodajmy, że zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 2009 r. warunki te nie muszą być spełnione łącznie, ale muszą przeważać.
Raz jeszcze powtórzmy – wbrew propagandzie realnego liberalizmu w przeważającej liczbie wypadków umowa o pracę jest korzystna dla pracownic i pracowników. A to dlatego, że Kodeks pracy zawiera wiążące pracodawcę reguły dotyczące wynagrodzeń, czasu pracy, zasad rozwiązywania umów o pracę.
Spójrzmy pokrótce, w czym rzecz. Po pierwsze, w wypadku umowy o pracę na pełnym etacie miesięczne wynagrodzenie brutto nie może być niższe niż płaca minimalna (1850 zł brutto miesięcznie). W wypadku umów cywilnoprawnych wynagrodzenie może być ustalone w dowolnej wysokości, i to nierzadko poniżej płacy minimalnej. Po drugie, w wypadku umowy o pracę jej czas nie może przekroczyć 8 godzin dziennie i 40 godzin w tygodniu. Pracodawca musi także zagwarantować przerwy wliczane do czasu pracy, zwracać czas wolny za nadgodziny lub wypłacać za nie określony w Kodeksie pracy dodatek pieniężny. W wypadku umów cywilnoprawnych czas pracy jest nielimitowany: pracownicy mogą być przymuszeni swoją złą sytuacją do pracy w soboty, niedziele i święta. W dodatku więcej płatne nadgodziny nie są gwarantowane.
Śmieciówki przeciw rodzicielstwu
Ważna sprawa: umowy cywilnoprawne zdecydowanie nie poprawiają polskiej demografii. Śmieciówki to spore utrudnienie dla przyszłych/obecnych matek i ojców. Spójrzmy choćby na prawa kobiet w ciąży. W wypadku umowy o pracę pracownice w ciąży są chronione przed zwolnieniem z pracy, nie mogą pracować w nadgodzinach ani w porze nocnej. Nie mogą również pracować w warunkach szkodliwych. Dodajmy, że pracownikom wychowującym dziecko do lat 14 przysługują dodatkowe dwa dni płatnego urlopu, który od niedawna można odbierać także w godzinach. W dodatku rodzice mogą korzystać z płatnych urlopów: macierzyńskiego, ojcowskiego, rodzicielskiego, a po powrocie do pracy pracodawca ma obowiązek dopuścić pracownika do pracy na dotychczasowym lub równorzędnym (czyli z nie mniejszym wynagrodzeniem) stanowisku pracy.
W wypadku umów cywilnoprawnych sprawy mają się znaczniej gorzej: „jeżeli jesteś pracownicą w ciąży, to na umowach cywilnoprawnych i samozatrudnieniu nie przysługuje ci żadna ochrona przed zwolnieniem z pracy, nie obowiązuje cię także zakaz pracy w nadgodzinach i w porze nocnej ani ochrona przed szkodliwymi warunkami pracy”. Poza tym osobom samozatrudnionym i pracującym na umowie-zleceniu przysługuje zasiłek macierzyński, o ile zdecydują się na odprowadzanie dobrowolnej składki na ubezpieczenie chorobowe. A z tym bywa różnie, gdyż na takim rynku jak nasz samozatrudnionym nierzadko trudno wypracować dochód na tyle duży, by zarobić na siebie naprawdę solidne pieniądze, pozwalające na indywidualne pokrycie przeróżnych kosztów życia. Z kolei przyjęcie do pracy matki po porodzie zależy w takich wypadkach jedynie od widzimisię pracodawcy.
Państwo tylko dla bogatych?
Smutna prawda jest taka, że Polak Polakowi wyzyskiwaczem. Do tego cwanym. Dlatego zawsze, gdy ktoś mówi: „Tylko patriotyzm gospodarczy!”, odpowiadam: „Dobrze. Ale jaki?”. Wyzysk i oszustwa nie przestają być złe tylko dlatego, że uskuteczniają je polskie firmy.
Oto konkretny przykład. Na łamach biuletynu związkowego OZZ IP Olga Baszuro opisała historię portierów i sprzątaczek Akademii Sztuki w Szczecinie.
Wykonująca usługi na rzecz tej uczelni firma ochroniarska Ecotrade optymalizowała koszty zatrudnienia w dość prostacki sposób. Otóż pracownicy byli zmuszani do podpisywania dwóch odrębnych umów. Pierwsza dotyczyła faktycznie wykonywanej pracy i opiewała na kwotę 900 zł, a druga, od której odprowadzano składki na ubezpieczenie – na 50 zł (za roznoszenie ulotek). Baszuro opisuje szczegóły tego łajdackiego procederu: „pracownicy nie otrzymywali ani oryginału, ani kopii z tych umów (ani przed, ani po podpisaniu umowy), w związku z czym nie wiedzą, jakie są warunki zawarte w umowie, jaki jest dokładny czas ich pracy, jaki jest system kar i nagród pracowniczych”.
Czytałem niedawno w „Tygodniku Powszechnym” niezbyt rzetelny merytorycznie tekst prof. Pawła Śpiewaka, w którym bronił on liberalizmu po polsku i skarżył się, że na lewicy nie zważa się na takie kwestie jak jakość rodzimych instytucji i ładu prawnego. Jak widać choćby z powyższego – pan profesor się myli. No, chyba że prawo i państwo są tylko dla bogatych.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#umowy o pracę #zatrudnienie #praca
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Wołodźko