PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Trybunał gordyjski

Wysłuchanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego wygłoszonego przez prezesa Rzeplińskiego wymagało ode mnie, laika, nie lada samozaparcia.

Wysłuchanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego wygłoszonego przez prezesa Rzeplińskiego wymagało ode mnie, laika, nie lada samozaparcia. Przez pierwsze pięć minut spokojnie pochłaniałem prawniczy żargon. Artykuły, ustawy, punkty, podpunkty, ustępy układały się w niestrawny korporacyjny bełkot. Kolejne pięć to narastające zniecierpliwienie. Po kwadransie czułem się nieźle wkurzony, a po dwudziestu całkiem rozbawiony (jak długo można tak ględzić?). Gdy wreszcie pan prezes dobrnął do meritum (czyli postawienia na swoim), sprawiał wrażenie równie znudzonego co słuchacze. A przecież mógł od razu krzyknąć: „Veto!” i bylibyśmy pół godziny do przodu. Polskie sądownictwo suchą nogą przeszło z PRL u do III RP, a brak lustracji odbija się nam dziś potężną czkawką: TK dla Polski? Czy Polska dla TK? – oto jest pytanie.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Trybunał Konstytucyjny #Andrzej Rzepliński

Lech Makowiecki