Młodsze roczniki lewicowców, zwykle skupionych wokół partii Razem, mniej lub bardziej niechętnie przyznają, że program socjalny Prawa i Sprawiedliwości jest więcej wart niż jego krytyka, płynąca obecnie choćby ze środowiska Sojuszu Lewicy Demokratycznej, czy szerzej: antypisowskiej koalicji znanej jako Komitet Obrony Demokracji. To istotna, chyba już trwała zmiana nastawienia, która wynika także z tego, że obecnie znaczna część ludzi młodej lewicy dobrze już wie, iż nie ułoży sobie całkiem przyjemnie życia, publikując w „Krytyce Politycznej” sympatyczne teksty o kwestiach obyczajowych.
Oczywiście, Partia Razem przypomina niekiedy wątłego, acz pełnego werwy młodziana, który chojrakuje przed mężczyzną w pełni sił, że „zaraz mu pokaże”. A taki „styl walki” przypominają niektóre razemowskie zaczepki względem Prawa i Sprawiedliwości. W ramach internetowej wojny Razem raz po raz wypuszcza memy, z których wynika, że obecnie rządzące ugrupowanie „pożyczyło” sobie program socjalny właśnie od beniaminka rodzimej lewicy. A choć działaczki i działacze tej partii nigdy tego nie przyznają, to widać w postawie wielu z nich pewną fascynację i niechętny szacunek wobec rządzącej formacji. Tym bardziej że powszechnie powtarzano przed wyborami, iż PiS nie zrealizuje ani jednej ze swoich socjalnych obietnic. Dziś co uczciwsi intelektualnie na lewicy przyznają, że szerokim łukiem ominięto ich właśnie z socjalnej flanki. O ile na Razem ta sytuacja działa jednak motywująco, o tyle postkomuniści sprawiają wrażenie, jakby niczego nie zrozumieli, i wciąż pławią się w samozadowoleniu, coraz mniej słyszalnym przez opinię publiczną głosem krytykując „demagogię” i „populizm” Prawa i Sprawiedliwości.
Wygaszanie postkomuny
Reakcje tych dwóch środowisk lewicy na pisowskie programy Rodzina 500+ i Mieszkanie+ najlepiej uwyraźniają zachodzące w Polsce przemiany społeczno-gospodarcze oraz polityczne. Przyjrzyjmy się bliżej tym dwóm formacjom. SLD jest przede wszystkim partią ludzi, którzy zostali bez synekur, pozbawieni formalnych i nieformalnych wpływów, jakie zawsze dawała im władza. To równocześnie partia odwołująca się do lewicowego programu społecznego właściwie tylko w chwili porażek. Poszczególne postaci współtworzące SLD, o rzeczywiście prosocjalnych przekonaniach, nie odmieniały i nie odmieniają logiki działania struktury, która jest na tyle schizofreniczna, że jako ugrupowanie formalnie lewicowe trzyma w swoich szeregach ludzi o poglądach mocno korwinistycznych. Historia SLD wyraźnie determinuje jego teraźniejszość. Samowygaszanie tej formacji będzie pewnie postępowało coraz szybciej, co stworzy na lewicy miejsce dla ugrupowania faktycznie przekonanego do tego, co głosi w kwestiach społeczno-gospodarczych.
Młoda Środa z Razem
Z kolei Razem to partia roczników, które na własnej skórze przekonują się, co znaczy coraz gwałtowniej opadający na głowy szklany sufit. Byt określa świadomość – to mocno widać w wypadku fioletowej lewicy. Wystarczy porozmawiać dłuższą chwilę z ludźmi z Razem – polecam taki eksperyment mniej do nich uprzedzonym prawicowcom – żeby zrozumieć rzecz właściwie oczywistą: wszystkie rodzime współczesne bolączki są ich bolączkami. To są ludzie nieco starsi i zdecydowanie młodzi, którzy wiedzą, jak smakuje życie na prowincji (bo często stamtąd pochodzą) za 1800 zł miesięcznie na rękę. To są ludzie, którzy wiedzą, jak smakują śmieciówki, chwilówki, kredyty na 30 lat i więcej, czyli często realny brak szans na bardziej stabilne życie. To są młode matki i młodzi ojcowie, którzy potrafią docenić 500+, ponieważ widzą realne korzyści z tego programu – dla własnych rodzin. I są to ludzie, którzy życzliwie patrzą na program w rodzaju Mieszkanie+, także dlatego, że wiedzą, iż tanie mieszkania na wynajem nie są niczym dziwnym w cywilizowanych krajach europejskich.
Do myślenia w tych kwestiach daje krótki felieton aktywistki partii Razem Justyny Samolińskiej, opublikowany na stronie portalu Strajk.eu, zatytułowany „Wolność, truskawki i 500+”. Autorka, odnosząc się do zarzutów, że ten program społeczny „uwięzi kobiety w domu” (raptem leją nad tym krokodyle łzy feministki z SLD, choć rzadko kto jest w stanie wskazać ich realne zasługi dla Polek z klasy ludowej) stwierdza kąśliwie i trafnie: „po raz kolejny stykamy się z chochołem »wyboru kobiety pomiędzy domem a pracą«, który w polskich warunkach gospodarczych jest kompletnie pozbawiony sensu. Od razu przypomina się Magdalena Środa, która jednym tchem wygłasza tezy o pracy zawodowej kobiet jako sposobie na ich wyzwolenie czy niezależność i przyznaje, że »pewna pani«, która sprząta jej dom, robi to na umowie śmieciowej. W tym, że mieszkanka kaszubskiej wsi z trójką dzieci jest zmuszona w wakacje, kiedy te dzieci nie mają ani szkoły, ani przedszkola, zatrudnić się do zbioru truskawek, nie ma niczego emancypującego, tak samo jak w sprzątaniu butelek po zamożnych mieszczuchach na Mazurach czy myciu sedesu u prof. Środy. Za to w 1000 zł – niezależnie od intencji ustawodawcy – jak najbardziej jest. 1000 zł, szczególnie w warunkach małej miejscowości w biednym regionie, daje powiew wolności, jakiej ogromna rzesza tego społeczeństwa przez ostatnie 25 lat nie zaznała. Wolności, która pozwala na rezygnację z bycia wyzyskiwanym”. W podsumowaniu tekstu felietonistka stwierdza: „
Polscy przedsiębiorcy […] muszą się nauczyć godnie wynagradzać swoich pracowników, a szczególnie pracownice, które ciągle zarabiają znacznie mniej, co akurat wszystkim wyjdzie na dobre, niezależnie od liczby posiadanych dzieci”.
Pisownia oryginalna
Dodam jedną rzecz: tego typu opinie zgodnie popierają Polki i Polacy różnych opcji politycznych, którzy niekiedy boleśnie doświadczają tego, co się przez lata stało w kraju, w którym co prawda wciąż rosło PKB, ale pensje nieledwie stały w miejscu. Polki i Polacy, mieszkańcy wielkomiejskich blokowisk, wyludniających się miasteczek, ludzie za marne pieniądze urobieni po łokcie mają gorzką świadomość, że coraz trudniej się u nas żyje. Szczególnie trudniej, gdy tak łatwa jest dziś emigracja.
Prospołeczna korekta zbiorowego myślenia o państwie widoczna jest ponad prostymi podziałami na lewicę i prawicę. Sporą furorę wśród internautów wzbudził ostatnio wpis Filipa Springera, autora głośnej książki „13 pięter”, w której pokazał on m.in. fatalne realia polityki mieszkaniowej w Polsce na przestrzeni wielu dekad. Pisarz w mocnych, emocjonalnych słowach oddał to, co od dawna powinno być oczywiste: „słucham konferencji o programie Mieszkanie Plus. I trochę nie wierzę, że rok po napisaniu »13 pięter« słyszę jak przedstawiciele rządu mówią w telewizji takie rzeczy. Nawiążę do tonu, który na łamach GW zaczął Grzegorz Sroczyński – BYLIŚCIE IDIOTAMI!!! – wy wszyscy, którzy wiedząc przez tyle lat w jakich warunkach żyją Polacy i co muszą robić, żeby mieszkać spokojnie. Rozwiązania, które są w tym programie były do wzięcia 5 i 10 lat temu. Ale byliście IDIOTAMI, STRASZNYMI, STRASZNYMI IDIOTAMI bo uznaliście, że Polacy sami sobie z tematem mieszkania poradzą. A wystarczyło poczytać badania, co Polacy o swojej sytuacji mieszkaniowej myślą, wystarczyło się porównać z innymi krajami UE. Naprawdę, wystarczyło umieć czytać. Ale BYLIŚCIE OKRUTNYMI IDIOTAMI. Mieliście to w dupie. No i teraz PiS ogłasza program, który nie jest żadnym odkryciem Ameryki, tu nie wymyślono koła. To jest coś, co było do wzięcia i zrobienia” (pisownia oryginalna).
Co ważne, wizja tanich mieszkań na wynajem wcale nie zachwyca jedynie ludzi z tzw. nizin społecznych. To jest coś, czego oczekują doktoranci i doktorzy, pracownicy korporacji, urzędnicy niższego szczebla, drobni przedsiębiorcy – na ogół ludzie z młodszych pokoleń, z wielkich i mniejszych ośrodków. Mieszkalnictwo komunalne od dawna już powinno być w Polsce standardem – zamiast kosztownych programów nastawionych na realizację interesów deweloperów. Niestety, w tej materii żadna rządząca partia nie jest w Polsce bez winy. I dobrze, że to PiS poszło w tej sprawie po rozum do głowy.
Lato 2016 r. Rządząca prawica „robi socjal”, postkomuniści krzyczą o pisowskim populizmie, Razem robi memy (i wspiera pielęgniarki – to dobrze). Ludzie wydają pieniądze z 500+ na lepsze życie i nie chcą harować za grosze. Można by pytać: gdzie jest lewica, gdzie prawica, kto jest dziś kim? A ja tak sobie myślę: co by na to wszystko powiedzieli towarzyszki i towarzysze z przedwojennej PPS?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#lewica #PiS #program socjalny #socjal
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Wołodźko