Okazuje się, że w czasach rządów koalicji PO-PSL wojskowe służby specjalne podsłuchiwały nie tylko dziennikarzy i prawników związanych z „Gazetą Polską”, „Codzienną” i portalem Niezależna.pl.
Jego zdaniem kontrola, jaką sądy sprawują nad podsłuchiwaniem i innymi formami kontroli operacyjnej, jest ułomna.– Największym problemem jest to, że polskie prawo nie zawiera mechanizmów gwarantujących, iż uprawnienia służb nie będą nadużywane – zarówno wobec polityków, jak i dziennikarzy czy aktywistów – bez względu na ich preferencje i działalność polityczną – mówi w rozmowie z „Codzienną” Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Na szczególną uwagę zasługuje tutaj fakt naruszania tajemnicy dziennikarskiej, jaką jest ochrona źródeł informacji.– Sądy dostają tylko część materiałów dotyczących konkretnej sprawy, uzasadniających potrzebę podsłuchu. W efekcie, co potwierdzają statystyki, sądy praktycznie zawsze na taką inwigilację się godzą – wyjaśnia.
– Ochrona źródeł jest nie tylko przywilejem, ale też obowiązkiem dziennikarzy, który służy przede wszystkim debacie publicznej, wolności słowa – temu, żeby obywatele mieli dostęp do ważnych z ich punktu widzenia informacji – ocenia Wojciech Klicki. Uniemożliwienie dziennikarzowi zachowania tej tajemnicy szkodzi wolności słowa w Polsce – kwituje ekspert z Fundacji Panoptykon.