10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Rodzice chronią dzieci przed PO

Przejęcia szkoły w Zielonkach przez prywatną fundację związaną z Platformą Obywatelską nie chcą rodzice, którzy boją się, że szkoła obniży poziom.

Tomasz Adamowicz
Tomasz Adamowicz
Przejęcia szkoły w Zielonkach przez prywatną fundację związaną z Platformą Obywatelską nie chcą rodzice, którzy boją się, że szkoła obniży poziom. Nie chcą też nauczyciele, bo przestanie obowiązywać Karta nauczyciela. Ale chcą władze gminy, które liczą na 10 mln zł z podatku VAT. „Edukacja to nie biznes” – protestują mieszkańcy - pisze Dodatek Warszawski "Gazety Polskiej Codziennie".

Mieszkańcy nie kryją oburzenia. – Między szkołą samorządową a prowadzoną przez fundację są ogromne różnice. Po pierwsze – w szkołach niepublicznych nie obowiązuje Karta nauczyciela, która zobowiązuje nauczycieli do samodoskonalenia zawodowego. W efekcie pedagodzy zatrudniani są w 40-godzinnym trybie pracy na rok, dwa. Często są to osoby niedoświadczone, niekoniecznie przygotowane do tak odpowiedzialnego zawodu – mówi Iwona Postek-Turchońska, przewodnicząca rady rodziców przy Szkole Podstawowej im. H. Sienkiewicza w Starych Babicach, prywatnie mama czwórki dzieci w wieku szkolnym. Nie jest jedyną osobą, która wzięła udział w proteście. Przeciwko decyzji gminy zdecydowanie zaprotestowało 2 tys. osób, a kilkaset wzięło udział w majowym spotkaniu z wójtem. Obawy mieszkańców wzbudza działalność mającej przejąć szkołę fundacji, i nie chodzi tylko o powiązania polityczne.

Jak pisaliśmy wczoraj, firma Gawrycha (pod postacią fundacji) prowadzi podobną szkołę w Kokoszkach na Pomorzu. W marcu tego roku sąd prawomocnym wyrokiem uznał, że powiązane z Platformą władze Gdańska (prezydent Adamowicz) przekazały niedoszłemu posłowi PO szkołę bezprawnie. Szkoła w Kokoszkach była tańsza niż ta podwarszawska, z Babic. Kosztowała „tylko” 36 mln zł. Porażka w sądzie nie była jedynym problemem fundacji. Wcześniej sporym echem na Wybrzeżu odbiła się sprawa „unijnych żłobków” prowadzonych przez Arkadiusza Gawrycha. Rodzice mieli pretensje, że nie wywiązał się on z wielu obietnic, które publicznie składał. Miały być cztery posiłki, monitoring, dietetyk. I wszystko bez dodatkowych opłat. Rodzice narzekali, że nic z tego nie wyszło. Brakowało nawet łóżeczek i żaluzji w oknach od południa. W odpowiedzi protestujący usłyszeli od rzecznika firmy, że „nie do końca zrozumieli ideę unijnego żłobka”. Na wysłane mejle do władz gminy Stare Babice i fundacji Pozytywne Inicjatywy do chwili oddania materiałów do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Tekst ukazał się w Dodatku Warszawskim "Gazety Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie - Dodatek Dla Warszawy

Przemysław Harczuk