Ostatnie rozgrywki w PJN przypominają film szpiegowski. Członkowie partii Joanny Kluzik-Rostkowskiej twierdzą, że Adam Bielan odchodząc z PJN przywłaszczył sobie kody do strony internetowej i zabrał listę sympatyków. Podobno nie chce ich oddać.
Gdy atmosfera robiła się coraz bardziej napięta i zaczynano już nawet spekulować o Adamie Bielanie jako podwójnym agencie Prawa i Sprawiedliwości, europoseł zaprzeczył wszystkim sensacyjnym doniesieniom.
Z informacji serwisu Newsweek.pl wynika, że Adam Bielan poza kodami do strony internetowej PJN zabrał także bazę z ok. 15 tysiącami nazwisk sympatyków PJN. Teraz zdaniem polityków partii Kluzik-Rostkowskiej, europoseł nie chce oddać ani kodów, ani listy.
Okazuje się jednak, że dostęp do kodów miał asystent Adama Bielana, Tomasz Marciniuk, który zajmował się aktualizowaniem strony internetowej PJN.
- Tomasz Marciniuk nie tylko jest moim współpracownikiem, ale pracuje też dla całego PJN. W ostatnim czasie pracował nawet więcej dla partii niż dla mnie. W tym miesiącu zajmował się organizacją konwencji PJN w Tarnowie i Poznaniu. W jego rękach była też opieka nad stroną internetową. Dostawał informacje z klubu, po czym wrzucał je do sieci – tłumaczy Adam Bielan.
Jednak Joanna Kluzik-Rostkowska nie daje za wygraną i zapewnia, że to właśnie Bielan jest w posiadaniu bazy sympatyków PJN.
- Jestem coraz bardziej przerażony wypowiedziami Joanny. Jako były minister i poseł na Sejm powinna wiedzieć, że każda baza danych osobowych musi być zarejestrowana w GIODO. A PJN nie mógł tego zrobić z prostej przyczyny: dotąd nie miał osobowości prawnej. Chcę rownież podkreślić, że Joanna nie próbowała się ze mną skontaktować w omawianych sprawach, za to wydaje coraz bardziej kuriozalne oświadczenia w mediach – wyjaśnia Adam Bielan.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
pł