Zamieszki wybuchły po tym jak ośrodek dla uchodźców na wyspie Lesbos odwiedził grecki minister i holenderski sekretarz stanu. W ich kierunku poleciały kamienie i butelki z wodą. Aby opanować sytuację policja musiała użyć gazu łzawiącego. Na zdjęciach zamieszczonych w serwisie Twitter.com widać płonące kosze na śmieci i osoby wynoszone na noszach.
To ten sam ośrodek, w którym
kilka dni temu gościł papież Franciszek. „
Przybyliśmy, aby zwrócić uwagę świata na ten poważny kryzys humanitarny i modlić się o jego rozwiązanie” - mówił wtedy Ojciec Święty.
W Morii na Lesbos jest około 3 tysiące uchodźców. Od 20 marca obóz ten stał się zamkniętym miejscem dla imigrantów, którzy dotarli do Grecji przepływając morze.
Dziś Morię odwiedził grecki minister ds. polityki imigracyjnej Jannis Muzalas i holenderski sekretarz stanu ds. migracji Klaas Dijkhoff. Zamieszki wybuchły w sektorze dla nieletnich. Uchodźcy podpalili kosze na śmieci i wygwizdali urzędników.
Później w kierunku ich oraz policji poleciały kamienie i butelki z wodą. Demonstranci domagali się wypuszczenia z obozu. Udało im się zrobić dziurę w metolowym ogrodzeniu.
Powodem rozruchów miały być m.in. katastrofalne warunki bytowe. „Nie ma informacji, jedzenia i wolności” - mówili protestujący.
Musiała interweniować policja. Konieczne było użycie gazu łzawiącego.
Już wcześniej w obozie dochodziło do bijatyk. Mieszkańcy Morii byli sfrustrowani, gdyż - jak mówili - nie wiedzieli, co się z nimi stanie - opowiadali mediom świadkowie zdarzeń.
Do zamieszek na Lesbos dochodziło już jesienią ubiegłego roku. Informowaliśmy o tym w tekście
Nie panują nad uchodźcami. Znów zamieszki na Lesbos, wyspa jak wielki śmietnik – WIDEO.
Źródło: twitter.com,niezalezna.pl,bbc.com
pb