Na zawsze zapamiętam słowa z filmu Anity Gargas o prezydenckim samolocie, który runął w błoto smoleńskie i pozostaje tam nadal jako symbol niemocy państwa polskiego.
Ale to, mam nadzieję, już przeszłość! Na naszych oczach państwo przestaje istnieć tylko teoretycznie.
Ludzie przecierają oczy ze zdumienia – dotąd każda ekipa, i owszem, dużo obiecywała przed wyborami, ale później przeważnie nawet nie próbowała realizować obietnic. Ta realizuje! Jak Polska długa i szeroka dzieje się – w armii, policji, prokuraturze.
Takiego legislacyjnego ruchu w sejmie nie pamiętają najstarsi funkcjonariusze straży marszałkowskiej.
Pryskają więzy rzekomo genetycznego impossybilizmu. A im szybciej zwrot:
„to się nie da” zniknie z polskiego słownika – tym lepiej. Słuchając wicepremiera Morawieckiego, oglądając zabiegi Beaty Szydło, coraz częściej dochodzę do wniosku, że damy radę – tak z odrodzeniem rodzimego przemysłu, jak i z górnictwem, a nawet ze służbą zdrowia. Budzi się nasza dyplomacja – może trochę wolno ruszają z foteli tłuste leniwce z minionych epok, ale widać, że polski premier, prezydent, minister spraw zagranicznych mają ambicje uczestniczyć w światowej polityce nie tylko na prawach statysty.
Niektórych przeraża ogrom zadań, rozmiary trudności, skala oporu.
Mimo wszystko jestem optymistą, z tygodnia na tydzień wypędkom z KOD mięknie rura, a zwolennicy „totalnej opozycji” pokazują, że nie mają nic do pokazania.
Skądinąd biorąc po uwagę, jak wielkie interesy zostały zagrożone, skala oporu jest niewspółmierna.
Może nie do wszystkich dociera, jak wiele tracą. I to, jestem przekonany, na zawsze –
Polska Rywina, Nowaka i Burego już nie wróci! Toteż bawi mnie obraz medialnych celebrytów, zabierających swoje torebki w przekonaniu, że bez nich media się zawalą. Nie zawalą się, to raczej wy posmakujecie opozycyjnego chlebka, kurczącej się wraz ze zmniejszeniem rzeki reklam sfery mediów prywatnych. A jeszcze pewnego dnia ktoś nowy kupi jedną lub drugą stację i zobaczycie, jak trudno jest przebijać się na piechotę przez internet, bez zaplecza i budżetów fundowanych przez rozrzutne społeczeństwo.
Nowa władza daje nie tylko 500 zł na dziecko, pluralizm w mediach czy nadzieję na zdrowe państwo – choć całkiem zacznie to wszystko zdrowieć po nowych wyborach samorządowych. Daje przede wszystkim poczucie dumy, wiary, nadziei. W
tym kraju, jak często go określają nasi internacjonaliści, godność, prawda, solidarność zawsze miały cenę wyższą od chleba.
Zabieg propagandowy, polegający na wmawianiu, że jednych złodziei zastępują inni, już nie działa. Różnica jest zbyt oczywista.
Czasami zastanawiam się, czy jest szansa, żeby ci wszyscy, którzy plują pod wiatr, otarli pianę z twarzy i popatrzyli realnie na świat, w którym żyją. Choćby przez telewizję publiczną, spluralizowaną jak nigdy, żywą, interaktywną, młodą. Problem w tym, że aby otrzeć pianę z twarzy, trzeba najpierw odzyskać twarz.
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski