Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Zabił z zimną krwią, żadnej skruchy. Teraz morderca chce spadku po ofierze

Jacek D. zaplanował zabójstwo żony i dokonał zbrodni. Wykorzystał do tego nawet dziewięcioletniego wówczas syna. Obecnie odsiaduje w więzieniu surowy wyrok, nie daje jednak o sobie zapomnieć.

Piotr Łuczuk
Piotr Łuczuk
Jacek D. zaplanował zabójstwo żony i dokonał zbrodni. Wykorzystał do tego nawet dziewięcioletniego wówczas syna. Obecnie odsiaduje w więzieniu surowy wyrok, nie daje jednak o sobie zapomnieć. W sądzie na rozpatrzenie czeka szokująca sprawa – domaga się pieniędzy ze spadku po zamordowanej kobiecie.

Koszmarnie zimny facet. Kawał lodu – tak mordercę charakteryzuje jeden z sędziów, który miał do czynienia z Jackiem D. Od razu jednak podkreśla, że to człowiek inteligentny, choć straszliwie wyrachowany. – Podczas rozpraw ludzie okazują różne emocje, a on nic.

Mężczyzna okrutnej zbrodni dopuścił się ponad siedem lat temu, dawno temu zapadł prawomocny wyrok skazujący, ale Jacek D. nawet zza więziennych murów przypomina bliskim ofiary o swoim istnieniu. Chcąc zobrazować jego cynizm, prawnicy zdradzili nam pewien makabryczny szczegół.

– Zabił kobietę z premedytacją, zniszczył życie całej rodziny, a w pismach procesowych używa zwrotu „moja zmarła żona” – osoba, która nam o tym opowiedziała, nawet nie próbowała ukryć oburzenia.

Skłóceni małżonkowie
Agnieszka D. była właścicielką salonu fryzjerskiego w Środzie Wielkopolskiej. Miała 34 lata i synka, który otrzymał imię po ojcu. Formalnie pozostawała żoną, choć z mężem od dłuższego czasu niewiele ją już łączyło. Krótko przed tragedią kobieta założyła sprawę rozwodową. I musiała naprawdę obawiać się najgorszego, bo sporządziła testament.

W połowie grudnia 2008 r. mały Jacuś (wówczas mający zaledwie 9 lat) zadzwonił na policję i powiedział, że został – razem z rodzicami – porwany przez bandytów. Zdołał opisać miejsce, w którym przebywa, oficer dyżurny natychmiast wysłał tam radiowozy. W lesie koło Marianowa Brodowskiego znaleziono Jacka D. – przywiązanego do drzewa, ale bez poważnych obrażeń. Natomiast w stojącej w pobliżu hondzie civic odkryto ciało Agnieszki. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było uduszenie.

Co się stało? Podczas przesłuchań mężczyzna przekonywał, że uprowadzili ich mafiosi, którzy domagali się haraczu. On rzekomo nie chciał płacić, zemsta gangsterów była okrutna. Podał nawet ich pseudonimy. Opowieść ojca potwierdził syn, ale śledczy szybko nabrali przekonania, że opowieść o porwaniu jest kłamstwem. Chłopiec nie chciał odpowiadać na szczegółowe pytania, wyszedł na jaw konflikt między małżonkami, odkryto, że Jacek D. miał kochankę Magdalenę M., z którą chciał układać sobie nowe życie. I to właśnie ona „pękła” pierwsza – zdradziła szczegóły tragicznych wydarzeń, była naocznym świadkiem.

Kilka dni wcześniej Agnieszka D. odkryła, że Jacuś na polecenie ojca dosypał jej do soku amfetaminę. Kobieta powiadomiła policję, a 16 grudnia odbyło się przesłuchanie chłopca w tej sprawie. Mężczyzna wpadł w złość, że jego intryga została odkryta i grozi mu wyrok. Wieczorem wsiedli do samochodu – Jacek D., jego syn i kochanka – i pojechali do domu rodziców Agnieszki, w którym kobieta mieszkała. Oprawca zaatakował w garażu i siłą zaciągnął ofiarę do samochodu. Podczas jazdy miała prosić, aby ją wypuścił i nie robił głupstw, a ona wycofa sprawę.

„Za późno” – miał odpowiedzieć Jacek D. Tak przynajmniej zeznała Magdalena M. Po dotarciu do lasu mężczyzna kazał przyjaciółce odejść z dzieckiem od samochodu. Wtedy wyciągnął linkę i udusił żonę. Po dokonaniu zbrodni rozebrał się i wytarzał w ziemi. Kochanka przywiązała go do drzewa. Równocześnie zwyrodnialec instruował dziecko, jak okłamać policjantów.

Surowy, ale sprawiedliwy wyrok
Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, rozprawom towarzyszyły ogromne emocje. Jacek D. konsekwentnie nie przyznawał się do winy i podtrzymywał wersję o uprowadzeniu. Zeznania Magdaleny M. nie pozostawiały jednak wątpliwości. W końcu prawdę powiedział również chłopiec zmanipulowany przez ojca. Zrobił to dopiero po wielu miesiącach, podczas przesłuchania w obecności psychologa.

W styczniu 2011 r. zapadł wyrok. Jedyny sprawiedliwy. Dożywocie. Z dodatkowym obostrzeniem, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie morderca będzie mógł starać się dopiero po upływie 35 lat. W uzasadnieniu sędzia nie unikał mocnych słów. Oburzająca była popełniona zbrodnia, ale również wykorzystanie małego syna.

– To było perfidne, świadczy o degrengoladzie moralnej – grzmiał.

Magdalena M. została skazana jedynie na cztery i pół roku pozbawienia wolności. Dlatego, że współpracowała z policją.
Jacek D. sięgnął po wszystkie prawne możliwości – apelacja została odrzucona, podobnie w listopadzie 2012 r. potraktował kasację Sąd Najwyższy, a dwa lata później negatywnie zaopiniowano inny wniosek. Morderca domagał się bowiem... ułaskawienia!

Morderca chce pieniędzy
Jacek D. odsiaduje wyrok, jak ustaliliśmy, obecnie przebywa w jednym z zakładów karnych na północy Polski. Jest duża szansa, że okrutny bandzior nigdy nie wyjdzie z więzienia. Niestety, nawet zza krat nie daje o sobie zapomnieć. Pozwał m.in. brata Agnieszki, który opiekował się jego synem.

To jednak nie koniec. Nasz reporter uzyskał informację, w którą początkowo trudno było uwierzyć. Jednak ją zweryfikowaliśmy. W Sądzie Rejonowym w Środzie Wielkopolskiej od 2011 r. na rozstrzygnięcie czeka proces, w którym jedną ze stron jest właśnie Jacek D. Czego dotyczy? Mężczyzna liczy na pieniądze po swojej ofierze!

– To postępowanie o stwierdzenie nabycia spadku – potwierdziła „Codziennej” sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

W dużym uproszczeniu – chodzi o wskazanie, kto dziedziczy po zmarłej. Na tym etapie sąd nie zajmuje się tym, co należy do spadku, lecz jedynie prawem poszczególnych osób do dziedziczenia.
Przez kilka lat postępowanie było zawieszone, bo oczekiwano na orzeczenie w innym procesie, który wszczęto na wniosek osób reprezentujących interesy małego Jacka. Przed poznańskim sądem okręgowym w końcu ogłoszono, że Jacek D. jest niegodny dziedziczenia. Dla przeciętnego Kowalskiego oczywistość, ale wymiar sprawiedliwości musiał to formalnie stwierdzić. Stało się tak w styczniu 2013 r., po kilku miesiącach orzeczenie było prawomocne. Od tego momentu Jacek D. nie ma szans na jakiekolwiek pieniądze związane z majątkiem Agnieszki.

– Nie należy mu się nawet zachówek – dodaje sędzia Ciesielska-Borowiec.

Pomimo to sprawa spadkowa będzie się toczyła, bo sąd musi zdecydować, w czyje ręce trafi majątek po Agnieszce D. Mały Jacek jest już bowiem niemal pełnoletnim mężczyzną.

Pełnomocnikiem (z urzędu) Jacka D. w tej sprawie jest mec. Piotr Łuczak. Skontaktowaliśmy się z nim. Prawnik przyznaje, że od dłuższego czasu nie miał z klientem kontaktu. Nie zaprzecza również, że szanse na finał pozytywny dla jego klienta są mizerne.

– Moim zadaniem jest jednak jak najlepiej dbać o interesy klienta – podkreśla adwokat.

Najbliższe posiedzenie sądu zaplanowane jest pod koniec kwietnia. Zapewne morderca nie otrzyma pieniędzy po swojej ofierze. Ale czy kiedykolwiek da szansę bliskim Agnieszki, aby mogli zapomnieć o tragedii, jaka ich spotkała?! Czy zwyrodnialec da im wreszcie spokój?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Broński