Łapówki, zlecenie zabójstwa żony, oszustwa, fałszywe zeznania... Brzmi jak kryminalna kronika, a to „grzeszki”, o które podejrzani są byli posłowie. Prokuratorzy mogli sięgnąć po zakurzone akta, bo niektórych polityków przestał chronić immunitet zapewniający dotychczas bezkarność - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
Najnowszy wypadek to problemy byłego barona Platformy Obywatelskiej i ministra sportu. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do domu Andrzeja B., a prokuratorzy „zaprosili” na przesłuchanie w związku z podejrzeniami co do prawdziwości oświadczeń majątkowych. Takie pojawiły się już wcześniej, ale teraz zarzuty można było postawić politykowi bez zgody Sejmu. Sprawa jest na tyle „świeża”, że "Gazeta Polska Codziennie" nie podaje szczegółów.
Zwłaszcza że Andrzej B. nie jest jedynym, o którym w ostatnich tygodniach przypomnieli sobie śledczy.
Wśród pierwszych posłów VII kadencji, którzy nie uzyskali ponownie mandatu, a tym samym utracili immunitet i prokuratura mogła wkroczyć do akcji, był
Jan B., ważna postać Polskiego Stronnictwa Ludowego. Usłyszał wiele zarzutów, także korupcyjnych (łącznie łapówki miały wynieść 900 tys. zł). Od listopadowych wydarzeń niewiele się zmieniło.
– Sytuacja prawna pozostaje bez zmian, nie postawiliśmy Janowi B. nowych zarzutów – wyjaśnia „Codziennej” Leszek Goławski, były rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Przyznaje, że
brak immunitetu znacznie ułatwił im pracę.
– Nie moglibyśmy prowadzić czynności z udziałem tego podejrzanego. W poprzedniej kadencji Sejmu zwróciliśmy się z wnioskiem o uchylenie immunitetu, ale praktycznie nie został rozpatrzony – dodaje Goławski.
Po długich latach prokuratura z Poznania mogła wznowić śledztwo dotyczące gospodarczej działalności
Tomasza G., który podczas jesiennych wyborów startował z listy KORWiN. Mandatu nie dostał. Teraz czeka go rozliczenie za sprawy z odległej przeszłości (lata 90.), śledztwo dotyczące wyłudzania kredytów w systemie sprzedaży ratalnej przez rodzinną firmę G., której niedawny poseł był pełnomocnikiem.
Szczególnie jednak szokująco brzmią zarzuty postawione byłemu współpracownikowi Janusza Palikota.
Roman K., redaktor naczelny „Faktów i Mitów”, w połowie lutego został zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Jest podejrzany o... zlecenie zabójstwa! Chciał – według śledczych – śmierci żony. Dodatkowo odpowie za nielegalne posiadanie broni oraz gospodarcze przekręty.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Grzegorz Broński