Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Rakiety, koncerny i polityka

Stara prawda mówi: „Jak nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze”.

Stara prawda mówi: „Jak nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze”. Ostatnie działania trzech amerykańskich senatorów, dotyczące przestrzegania demokracji w Polsce, nie mają bynajmniej na celu ochrony Polaków przed „dobrą zmianą”. Sprawa wydaje się mieć nieco inne tło.

Ostatecznie całość może się okazać bowiem polityką „zmiękczania” polskiego rządu, który po wyborach parlamentarnych podjął decyzję o weryfikacji planów i wydatków zbrojeniowych. Przyjęte wcześniej długoterminowe plany nie do końca uwzględniały rzeczywiste zagrożenia wynikające ze zmiennej sytuacji politycznej w regionie oraz rozwoju uzbrojenia nowych generacji, również tych będących w początkowym stadium. Jednocześnie Polska stała się sceną walki koncernów o miliardy, planowane do wydatkowania na modernizację naszych sił zbrojnych. Dotyczy to m.in. programu obrony powietrznej średniego zasięgu „Wisła”, wartego dziesiątki miliardów złotych. Faworyzowany przez poprzednią ekipę rządzącą PO-PSL koncern Raytheon niezwykle skutecznie eliminował konkurencję zarówno amerykańską, jak i europejską.

Politycy (w USA) wspierają zbrojeniówkę
Różni producenci systemów obronnych, wśród których wyróżnia się Raytheon, finansują działania polityczne republikańskiego senatora Johna McCaina, w tym jego kampanię prezydencką. Koncern Raytheon, będący twórcą znanego systemu obrony rakietowej Patriot, jest liderem dotowania kampanii politycznych tego senatora. Według informacji podanej przez NewsMax TV Live z dnia 29 kwietnia 2015 r., od momentu, kiedy senator McCain został powołany na stanowisko przewodniczącego senackiej Komisji ds. Sił Zbrojnych (The Senate Armed Services Committee), w 2015 r. donacje od producentów systemów obronnych przekroczyły kwotę 1,6 mln dol.

Również politycy Partii Demokratycznej aktywnie wspomagają sprzedaż amerykańskiego uzbrojenia. Jak poinformował serwis Al-Arabija, w roku 2013 obecny sekretarz stanu John Kerry doprowadził do podpisania listu intencyjnego pomiędzy Omanem a koncernem Raytheon, którego przedmiotem, podobnie jak w wypadku Polski, była sprzedaż systemów obrony powietrznej produkowanych przez ten koncern. Związki szefa amerykańskiej dyplomacji z producentem uzbrojenia stają się tym bardziej zrozumiałe, że główna siedziba firmy Raytheon mieści się w stanie Massachusetts – rodzimym stanie Johna Kerry’ego. Szkoda tylko, że były polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski nie był tak skuteczny w zabieganiu na rzecz kontraktów dla naszego przemysłu zbrojeniowego, jak John Kerry, lobbujący w Omanie na rzecz koncernu Raytheon.

Uprzywilejowana pozycja koncernu Raytheon w czasach rządów PO-PSL może mieć związek z dużym stopniem zażyłości łączącej byłego ministra spraw zagranicznych Sikorskiego i wspomnianego senatora McCaina. Więzy te, datowane co najmniej od 2008 r., przejawiały się w licznych, w tym nieformalnych spotkaniach obu polityków oraz wspólnych wystąpieniach na forum Rady Atlantyckiej, świadcząc o zbieżnym spojrzeniu na rzeczywistość polityczną Europy Środkowo-Wschodniej. To właśnie Radosław Sikorski i zarządzany przez niego resort spraw zagranicznych stały się głównym recenzentem, komentatorem i źródłem informacji o realiach życia politycznego i gospodarczego Polski dla wpływowego senatora. To dzięki staraniom Radosława Sikorskiego John McCain został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, które to odznaczenie wręczył mu osobiście podczas dorocznej edycji programu „Wykłady Bronisława Geremka w Waszyngtonie”. Sam minister Sikorski w swoim tweecie z 18 lutego 2016 r. ocenił, że „pismo trzech senatorów jest faktycznym stanowiskiem rządu USA”, tym samym usiłując podnieść rangę tej akcji.

Nie zauważyli (dobrej) zmiany
Przy tak wysokiej protekcji podpisanie przez poprzedni rząd umowy na dostawę systemów Patriot do Polski wydawało się przesądzone, ale równoległe i skoordynowane działania prowadzone przez zwolenników Raytheona w USA (McCain, Kerry) i w Polsce (Sikorski) nie uwzględniły kwestii zasadniczej, tj. wyniku wyborów w Polsce i związanej z tymi wynikami znaczącej korekty kierunków polskiej polityki, która główne akcenty kładzie na obronie polskich interesów politycznych, gospodarczych i obronnych, w tym również w relacjach z USA. Należy bowiem odróżnić relacje Polski z amerykańskim rządem od relacji z prywatnymi amerykańskimi koncernami. Rząd USA będzie zawsze wspierał każdą amerykańską firmę, pomijając przepychanki związane z wewnętrznym lobbingiem. Wspieranie firmy Raytheon było szczególnie ułatwione przy politycznym wsparciu i sympatii dla tego koncernu ze strony polskich władz. Jeszcze na kilka dni przed objęciem gabinetu przez obecne kierownictwo MON u, poprzednia koalicja forsowała sfinalizowanie transakcji zakupu systemów Patriot od koncernu Raytheon, pomimo sprzeciwu wielu ekspertów branży zbrojeniowej i nie tylko.

Jak stwierdził sekretarz stanu w MON-ie Bartosz Kownacki, już wstępne wyniki zarządzonego audytu Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych na lata 2013–2022 wskazują na znaczne nieprawidłowości. Pierwotnie planowane fundusze na pozyskanie systemu obrony powietrznej średniego zasięgu okazały się ponad trzykrotnie niższe od wartości oferty firmy Raytheon. Wiadomo również, że sprawa systemu obrony powietrznej średniego zasięgu stała się kluczową kwestią rozmów podczas wizyty wiceministra Kownackiego w USA. Rozmowy te nie były łatwe z uwagi na fakt, że pomimo wielu lat negocjacji poprzedniego rządu, do dziś nie jesteśmy w stanie do końca stwierdzić, czy system Patriot jest w stanie zapewnić nam pełne bezpieczeństwo, jak również czy warunki, na jakich mielibyśmy ten system kupić, są dla Polski optymalne.

Nie stać nas na tymczasowość
Procedura zmierzająca do zakupu systemu obrony powietrznej prowadzona była w sposób zaskakujący. Wbrew wszelkiej logice zamiast prowadzić jak najdłużej negocjacje z wieloma potencjalnymi dostawcami, w celu osiągnięcia jak najlepszych warunków kontraktu, przedwcześnie wybrano jedną, prywatną amerykańską firmę oferującą nieco przestarzałe zestawy (planowane do wycofania z większej części Europy Zachodniej), które według większości ekspertów nie są w stanie się przeciwstawić istniejącym zagrożeniom (w domyśle – rosyjskim iskanderom). A zatem jaki jest cel kupowania za miliardy złotych systemów rakietowych, które może są i sprawdzone, ale w konfrontacji z technologiami poprzednich dekad, a nie systemami najnowszej generacji? Zamknięta architektura tych systemów nie daje też żadnych korzyści polskiemu przemysłowi obronnemu. Kupując systemy o zamkniętej architekturze (bez możliwości ingerencji technologicznej, zmian, modernizacji), stajemy się zakładnikami tych rozwiązań oraz doskonałym sponsorem prac badawczo-rozwojowych w krajach, w których te systemy wyprodukowano, zwiększając jednocześnie dystans technologiczny dzielący nas od tych państw. Kolejnym tego przykładem może być pozyskanie przez Polskę systemów rakietowych produkcji międzynarodowego koncernu Kongsberg, w związku z utworzeniem tzw. Nabrzeżnego Dywizjonu Rakietowego. W praktyce pozwoliło to dostawcy na dokończenie prac nad swoją rakietą, którą nam następnie sprzedał w ramach podpisanego kontraktu. Zmotywowany wątpliwym sukcesem NDR (brak weryfikacji zasięgu i skuteczności rakiet w trudnych warunkach pogodowych) rząd PO-PSL poszedł dalej. Stajemy się „regionalną potęgą” takich systemów, zapominając o zachowaniu koniecznych proporcji i zrównoważonego pozyskiwaniu innych, niezbędnych typów uzbrojenia.

W kwestii systemu obrony powietrznej średniego zasięgu raczej nie stać nas na przyjęcie tymczasowego rozwiązania. Przy zakupie zalęgającego w magazynach lub wycofywanego uzbrojenia, bezpieczeństwo Polski za kilka lat nie uległoby w tym obszarze znaczącej poprawie, a budżet zostałby uszczuplony o wiele miliardów złotych. Abyśmy mogli sami się przeciwstawić Rosji, musielibyśmy przynajmniej wydawać tyle samo na zbrojenia, a to jest jak na razie absolutnie niemożliwe. Państwa NATO dysponujące odpowiednią technologią w imię integralności Sojuszu powinny roztoczyć nad Polską i państwami Europy Środkowo-Wschodniej swój parasol, bez konieczności żądania inwestycji, na którą Polski nie stać. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, słaba Polska to słaba wschodnia flanka NATO, chyba że tak naprawdę nie ma to znaczenia dla kluczowych państw Sojuszu.

Uruchomić polskie zasoby
A może przy wsparciu ze strony głównych sojuszników należałoby poważnie rozważyć utworzenie przez państwa Europy Środkowo-Wschodniej wspólnego podsystemu obrony powietrznej NATO na wschodniej flance, stanowiącej obecnie strefę buforową Sojuszu? Przy jednoczesnym zaangażowaniu państw regionu oraz rozsądnym budżecie na niezbędne amerykańskie wsparcie technologiczne, stopniowa budowa systemu obrony powietrznej (na początek krótkiego zasięgu) byłaby znacząco tańsza, bezpieczniejsza (efekty możliwe do sprawdzenia, niezależność), skuteczniejsza (otwarta architektura) i ogólnie korzystniejsza dla rozwoju polskiej myśli technicznej. Może wówczas udałoby się stworzyć i zatrzymać w kraju zespoły najzdolniejszych absolwentów uczelni technicznych. Doskonałym przykładem może tu być Turcja czy Izrael. Dzięki temu zostałyby również stworzone dobre warunki eksportowe, bez ograniczeń towarzyszących nabywaniu licencji.

Zarówno ze względów bezpieczeństwa, jak i w kontekście rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego, idealnym rozwiązaniem byłoby opracowanie w jak największym stopniu polskich rozwiązań technologii rakietowych. Odizolowana od reszty świata Korea Północna potrafiła stworzyć rakiety balistyczne dalekiego zasięgu, a my w swoim nieuzasadnionym kompleksie boimy się postawić na polską myśl. Niemcy doskonale zdają sobie sprawę z pewnej ułomności patriotów, decydując się na wybór innego systemu – Meads, w którym zresztą zapewnili znaczny udział swojego przemysłu zbrojeniowego. Zaadaptowany do polskich potrzeb i ambicji podobny system, oparty na najnowocześniejszych technologiach rakietowych i budowany przy udziale polskiego przemysłu, wydaje się lepszym rozwiązaniem niż starzejące się gotowe rozwiązanie. Kapitalne znaczenie ma tu niezależność w kwestii operacyjnego użycia tej broni. Dlatego niezbędna wiedza (kody źródłowe) powinny być w polskich rękach.

Twardo z sojusznikami
Nasi najwięksi sojusznicy w swoich działaniach kierują się wyłącznie interesem narodowym. Interes innych państw nie ma dla nich znaczenia, ale jest najlepszym argumentem w sytuacji, gdy jest zbieżny. Dlatego stworzenie przez Polskę, być może przy współpracy z krajami regionu, narodowego programu rakietowego byłoby z całą pewnością zrozumiałe dla tych państw, uzasadnione w kontekście sojuszniczym, ale niekonieczne zgodne z ich interesem finansowym. W tym wypadku kupując gotowy produkt, wzmacniamy potencjał państw-dostawców, stając się dla ich przemysłów obronnych zasadniczym dawcą finansowym.
Nowy rząd, podejmując działania będące w interesie Polski, automatycznie naraził się na atak ze strony hojnego lobby, przeświadczonego o swoim sukcesie. Mając w swoich szeregach sekretarza stanu, kilku wiernych senatorów i polityków poprzedniej ekipy RP, potencjalni dostawcy mogli być przekonani o zaakceptowaniu przez Polskę praktycznie każdej ceny. Niestety nie uwzględnili woli polskich wyborców; nowy rząd tuż po wyborach parlamentarnych zaczął wnikliwie analizować planowane wydatkowanie pieniędzy podatnika, odkrywając liczne zagrożenia ich marnotrawienia.

Dla bezpardonowych koncernów zbrojeniowych najlepsza jest sprawdzona polityka „rozmiękczania” oponentów przy zastosowaniu różnorodnych technik: budowania infrastruktury sojuszników, ale również kija (krytyka rządu) i marchewki (wspieramy was i zależy nam na waszej demokracji, zawsze chętnie przyjedziemy do Polski).

Amerykanie szanują twardych polityków i negocjatorów pozbawionych kompleksów i nadmiernej spolegliwości, traktując ich wówczas jak prawdziwych partnerów. Dotyczy to relacji z przedstawicielami rządu USA, jak również z przedstawicielami koncernów zbrojeniowych, które kierując się prawidłami biznesu, doskonale potrafią drenować pieniądze, mając na względzie wyłącznie własne cele.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Adrian Stankowski