Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Jastrzębie od bezpieczeństwa i fachowcy od gospodarki. Czy gabinet Beaty Szydło zmieni historię III RP?

– Stajemy dziś przed wami jako jedni z was. Sprawy naszej ojczyzny będą dla nas zawsze najważniejsze – ogłosiła nowa premier Beata Szydło.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
– Stajemy dziś przed wami jako jedni z was. Sprawy naszej ojczyzny będą dla nas zawsze najważniejsze – ogłosiła nowa premier Beata Szydło. Czy jej rządowi uda się trwale zmienić postkomunistyczną Polskę w niepodległy kraj? – Wszystko zależy od siły woli i konsekwencji. Jeśli rząd będzie udawał zmiany, zwlekał, próbował pozyskać przeciwnika, przegra – ostrzega politolog dr Jerzy Targalski.

Gdy patrzyliśmy na pierwsze symboliczne gesty ministrów rządu Beaty Szydło, niejednemu zapewne łza zakręciła się w oku. Po latach nieznośnej obłudy przy rządowych obchodach narodowych rocznic nowi ministrowie postanowili zademonstrować, jakie tradycje i wartości uznają za swoje.

Pani premier pod tablicą upamiętniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, minister obrony Antoni Macierewicz całujący polski sztandar koło Grobu Nieznanego Żołnierza, wreszcie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który dokonał gestu chyba najbardziej wyrazistego – pod tablicą upamiętniającą Jana Rodowicza „Anodę” powiedział:

– To miejsce powinno nam przypominać, że wymiar sprawiedliwości pozbawiony wartości może zamienić się w swoje zaprzeczenie, w aparat siejący zło i nienawiść.


Ale Ziobro nie ograniczył się do słów o przeszłości, stwierdzając:

– Będziemy zmierzać, by wymiar sprawiedliwości służył wszystkim ludziom – również tym słabym, którzy czują się przestraszeni i bezradni, gdy trafiają przed wymiar sprawiedliwości.


Czy gesty przejdą w czyny?

Gesty mają w polityce znaczenie. Dziś są ważnym sygnałem dla sił postkomunistycznych: jesteśmy silni, stoi za nami nie tylko werdykt wyborców, lecz także cała polska historia.

Ale słowa nie wygrają bez czynów, a te, często mniej widowiskowe, wymagają charakteru i dobrego rozeznania, gdzie są bariery, które trzeba przełamać, by w miejsce państwa, które pokazało po Smoleńsku, że jest państwem fikcyjnym, powołać państwo silne i sprawne. Tak, by cofnięcie zmian nie było możliwe.

Poprzednie próby takiej zmiany się nie udały. Rząd Jana Olszewskiego, czyli pierwsze niepodległościowe koty za płoty, przetrwał pół roku. Rządy PiS – niecałe dwa lata.

„Kochajmy się” jako gwarancja przegranej

Dziś szansa jest większa niż kiedykolwiek. – O sukcesie lub porażce zdecyduje siła woli lub jej brak. Niezbędna jest konsekwencja we wprowadzaniu zmian. Jeśli rząd będzie udawał, zwlekał, próbował pozyskać przeciwnika, który nie ma interesu, by nas popierać, z całą pewnością przegra – ocenia politolog Jerzy Targalski.

Jego zdaniem PiS powinien szybko uderzyć w komunistyczną agenturę w kluczowych miejscach – w służbach specjalnych, w mediach i w sądach. – To nie jest łatwe, ale przekona przeciwnika o nieuchronności zmian – mówi politolog.

Jak podkreśla Targalski, specjalista od transformacji w państwach naszego regionu, istotą zmiany jest rozbicie postkomunistycznych patologii. – Z bolszewikami nie wygrywa się, okazując słabość. Porażka w latach 2005–2007 wynikała z tego, że wszyscy byli przekonani, iż rządy PiS są zjawiskiem przejściowym, że nie ma co na niego stawiać, bo na pewno niedługo straci władzę.

Jego zdaniem szanse na zwycięstwo ocenić można na około 40 proc. – Musimy doprowadzić do tego, by przeciwnik był przekonany, że tym razem zmian nie da się zatrzymać i opór tylko pogorszy jego sytuację. Musi czuć, że ma do czynienia z ludźmi twardymi. Natomiast hasło: „Kochajmy się” jest gwarancją porażki – stwierdza politolog.

Jastrzębie w resortach siłowych, fachowcy w gospodarce

Jak do realizacji tego zadania nadaje się wybrany przez Beatę Szydło skład rządu? Jak stwierdza dr hab. Rafał Chwedoruk, medialne „narracje” o niesamodzielności Beaty Szydło są ahistorycznym podejściem do tematu.

– Gdy Waldemar Pawlak obejmował rządy, był postrzegany jako polityk trzeciorzędny. Potem były dyskusje o duecie Buzek – Krzaklewski. Był też premier Marek Belka, wreszcie ostatnio Ewa Kopacz, której nie uważano za niezależną od Donalda Tuska. System polityczny w naszym kraju jest taki, że premier zawsze jest częścią ugrupowania, które wygrało.


Jak mówi politolog, Beata Szydło będzie starała się uosabiać to, czego deficyt obywatele dostrzegli u poprzedniej władzy. Czyli styl skromny, technokratyczny, zdystansowany, merytoryczny.

Pomysł, by resorty siłowe i kwestie bezpieczeństwa Polski, tak wewnętrznego, jak i zagranicznego, powierzyć politykom okrzykniętym przez media „jastrzębiami”, a resorty gospodarcze fachowcom, wydaje się koncepcją sensowną.

PiS nie pozwolił się zaszantażować przeciwnikom i oddał resorty zajmujące się bezpieczeństwem tym, przeciwko którym przez lata trwała największa nagonka. Tytuł tygodnika Tomasza Lisa: „Czy to dzieje się naprawdę?” oddaje skalę porażki mediów, będących narzędziem postkomunistycznej oligarchii.

Tym bardziej że, jak się okazało, nie pogorszyło to notowań PiS. Ostatni sondaż pokazał chyba największą w historii różnicę między PiS a PO. Ugrupowanie Kaczyńskiego poparło aż 44 proc. badanych, a PO tylko 17 proc. respondentów.

Całość artykułu w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”

 



Źródło: Gazeta Polska

Magdalena Michalska,Piotr Lisiewicz,postkomunizm,Polska,Jerzy Targalski