Przedstawiciele najmłodszej polskiej emigracji, którzy wyemigrowali na Wyspy Brytyjskie i do Irlandii, odpowiadają Ewie Kopacz, która zaatakowała prezydenta Andrzeja Dudę za jedną z jego wypowiedzi w Londynie.
Podczas swojej wizyty w Londynie prezydent Andrzej Duda powiedział:
– Nie mam dzisiaj odwagi powiedzieć: wracajcie do kraju. Czy jest więcej miejsc pracy w ich miejscowościach, czy łatwiej prowadzić działalność gospodarczą, czy obciążenia są mniejsze? Ja tych zmian nie widzę. Polski rozwój jest głównie w statystykach – mówił prezydent podczas spotkania z polonijnymi mediami, podkreślając, że sytuacja w Polsce wymaga naprawy.
Słowa te oburzyły "salonowych" dziennikarzy i premier Ewę Kopacz. –
Obowiązkiem głowy państwa jest budowanie dobrego wizerunku naszego kraju – podkreśliła premier, atakując prezydenta.
Innego zdania są mieszkający na Wyspach polscy emigranci.
- Prezydent powiedział dokładnie to, co myśli prawie każdy Polak mieszkający poza Polską: nie ma do czego wracać. Czyli de facto pani Kopacz powinna się oburzyć na Polaków, którzy tak uważają. Media głównego nurtu stworzyły sobie same "narrację" i wiedzą lepiej, co "prezydent miał na myśli", choć nie byli przy nim, kiedy te słowa padły - podkreśla Adrian Wachowiak, dziennikarz emigracyjny z radia „Nowy Polski Show”, który uczestniczył w spotkaniu z prezydentem.
- Oczywiście, że Polska nie jest przygotowana na przyzwyczajenia Polaków, których nabywają oni np. w Wielkiej Brytanii. W Polsce stale dominuje przekonanie, że obywatel ma służyć administracji, a nie odwrotnie jak w Anglii - podkreśla Miłosz Lodowski, który pracował w Londynie jako grafik. -
Tam Polacy w pełni wykorzystują możliwość swobodnego działania. Szybko osiągają sukces i samodzielność w nowym środowisku. W naszym kraju sukces jest zwykle, a ostatnio coraz częściej, wypadkową konotacji rodzinnych, układów, a także przynależności partyjnej - podkreśla Lodowski.
- Prezydent ma rację. Taka jest prawda. Jesteśmy tam na stałe czy bywamy (jak ja) sezonowo - wcale nie z własnego widzimisię. To chore podatki, brak pracy, nadpobudliwe urzędasy i złodzieje u władzy - to oni nas tam wygnali! I wciąż większość z nas nie ma do czego wracać! Nie zmieni się to z dnia na dzień. Kopaczowa może się denerwować, że jej się ten cały pic propagandowy rozkleja - mówi z kolei Krzysztof Jabłoński, który pracuje sezonowo w Wielkiej Brytanii.
Emigranci docenili prawdomówność Andrzeja Dudy. -
W końcu mamy głowę państwa, której możemy zaufać. Jego słowa są szczere. To jest oznaka szacunku dla swojego narodu - podkreśla w rozmowie z naszym portalem studiująca w Londynie Zuzanna Przybył. -
Jeśli pani premier wsłuchałaby się w całość przemówienia, a nie skupiała na prowadzeniu zajadłej gry partyjnej, usłyszałaby, że prezydent mówił o przyszłości, o tym jak zachęcić inwestorów, jak poprawić sytuację w Polsce - podkreśla Przybył.
Młodzi, którzy wyjechali za chlebem na Wyspy, przypominają także niespełnione obietnice rządu Platformy Obywatelskiej. -
Strach pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć w kraju, gdyby emigranci posłuchali propagandowej zachęty do powrotu pana Tuska i jego partii, w której jest np. pani Fabisiak, wciąż zaklinająca rzeczywistość i twierdząca, że pielęgniarki zarabiają w Polsce tyle samo co w Wielkiej Brytanii - przypomina Małgorzata Wójcik, matka dwójki dzieci mieszkająca na stałe w Belfaście.
- Ewa Kopacz nie kocha Polski, jak to dzisiaj podkreślała. Jej decyzje odnośnie ogromnych odpraw ministerialnych, brak reakcji na aferę taśmową, wyprzedaż majątku narodowego Polaków, strajki, kolejki do lekarzy mówią same za siebie. Pani premier nie zdała egzaminu jako premier, reprezentuje tylko interesy swojej partii politycznej - podkreśla Wójcik.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Piejko