Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Cel – po co Polsce armia?

Wzorcem dla nas winien być brytyjski przyjazny obywatelom system ochotniczy.

Wzorcem dla nas winien być brytyjski przyjazny obywatelom system ochotniczy. Jego istotą jest odpłatne szkolenie rezerw armii terytorialnej, z wykorzystaniem w charakterze instruktorów żołnierzy armii czynnej, obecnie zwalnianych z wojska po wygaśnięciu kontraktów. Wojsko Polskie winno się składać z dwóch komponentów, armii regularnej – takiej, jaka istnieje obecnie, oraz rezerw.

Nie ma jednego uniwersalnego modelu armii odpowiedniego dla każdego kraju, bez względu na jego położenie i rodzaj wyzwań, które przed nim stoją. Sytuacja międzynarodowa jest zmienna i model armii sensowny w danych uwarunkowaniach traci ów sens w innych. Obecnie Polska przeżywa geopolityczną zmianę w swoim środowisku bezpieczeństwa. Sygnały o jego postępującej destabilizacji były wyraźne już od 2008 r. (agresja rosyjska na Gruzję), ale je zlekceważono. Sytuacja międzynarodowa nakazuje uznać za bezwzględny priorytet przygotowanie Wojska Polskiego przede wszystkim do obrony terytorium Rzeczypospolitej i jej sojuszników. Obwiązujący w poprzednich dekadach priorytet budowy zdolności ekspedycyjnych WP musi być odrzucony. Potrzebujemy armii obronnej, nie ekspedycyjnej.

Sytuacja zastana

Wskutek motywowanego względami wyborczymi, pośpiesznego wprowadzenia przez rząd PO-PSL armii zawodowej, niezbędnej do prowadzenia misji ekspedycyjnych, liczba żołnierzy WP spadła po 2008 r. o ok. 25 proc., do poziomu poniżej 100 tys. (w tym 30 proc. to urzędnicy wojskowi). W wojskach lądowych mamy ok. 47 tys. żołnierzy (wraz z urzędnikami). Ukompletowanie brygad ogólnowojskowych, których Polska ma 13, wahało się w 2014 r. w przedziale od 15 proc. (9. Braniewska Brygada Pancerna) do 91 proc. (17. Wielkopolska Brygada Zmechanizowana i 6. Brygada Powietrznodesantowa) ich stanów etatowych. Stosunek liczby oficerów i podoficerów do szeregowych w WP wynosi 1,6:1. Miało to sens, gdy szeregi mieli wypełnić mobilizowani rezerwiści, ale tych już nie ma. Program Narodowych Sił Rezerwy poniósł fiasko. Od 2009 r. nie szkoli się liczących się nowych rezerw, a rezerwista po pięciu latach braku styczności z wojskiem nie może być natychmiast po mobilizacji użyty bojowo. W rezultacie nie ma rezerw pierwszej kategorii (tzn. zdolnych do natychmiastowego użycia) z wyjątkiem daleko niewystarczającej i źle ustrukturyzowanej rezerwy z NSR oraz byłych żołnierzy, którzy odeszli z wojska w ostatnich latach, a nie są na tyle zaawansowani wiekowo, by wykluczało ich to z zasobów mobilizacyjnych WP. Istnieją rezerwiści wyszkoleni przed 2009 r. i mający wciąż przydziały mobilizacyjne (np. autor niniejszego tekstu), ale każdy upływający rok zarówno z powodu braku szkoleń przypominających, jak i starzenie się ludzi czyni wartość bojową tej rezerwy coraz bardziej iluzoryczną.

Lepsi niż Luksemburg

Nowi rezerwiści należą do dwóch kategorii: 1) ochotników przeszkolonych po 2009 r. 2) przeniesionych do rezerwy wysłużonych żołnierzy zawodowych po kontraktach lub emerytowanych żołnierzy służby stałej. W latach 2010–2014, według danych Sztabu Generalnego WP, przeszkolono 20 691 żołnierzy. Ok. 11 tys. z nich wcielono do służby czynnej, pozyskano zatem jedynie ok. 9,5 tys. nowych rezerwistów. Ze służby odeszło w tym czasie ok. 25 tys. żołnierzy. Nie wszyscy oni jednak mogą być w razie wojny zmobilizowani. Wszak część z nich to zaawansowani wiekiem emeryci. Problem braku rezerw dotyczy przy tym przede wszystkim szeregowych i nie rozwiąże go powołanie do służby czynnej emerytowanych oficerów.

Po 2009 r. z obu źródeł pozyskiwano średnio rocznie ok. 5,6 tys. rezerwistów szeregowych i podoficerów. (Odtwarzanie rezerw w tym tempie zajęłoby ponad 20 lat, a zatem jest niemożliwe, gdyż przez ten czas wyszkoleni rezerwiści znów by się zestarzeli). Obecnie liczba obywateli mobilizowanych do obrony kraju (licząc rezerwę pierwszej kategorii) stanowi w Polsce 0,27 proc. populacji. Niższy wskaźnik w Europie mają tylko Czechy (0,17 proc.) i Luksemburg (0,18 proc.). Średnia europejska to 1,66 proc. Położone na wschodniej flance NATO i UE Estonia i Finlandia mają te wskaźniki na poziomie odpowiednio 4,61 proc. i 4,54 proc. Odbudowa rezerw osobowych Wojska Polskiego jest więc zadaniem pilnym. Musi ona:

1. Zapewnić potencjał ludzki niezbędny do obrony kraju. Mała armia zawodowa nie wystarczy. Skuteczność bojowa nawet najlepiej wyszkolonego i uzbrojonego żołnierza w miejscu, gdzie go nie ma, jest bowiem zerowa. Mając w jednostkach liniowych wojsk lądowych ok. 25 tys. ludzi, WP nie jest w stanie bronić Polski – tzn. 312 tys. km2 jej terytorium i rozległych wschodnich granic.

2. Być przeprowadzona w najbliższych dwóch latach (wyzwania nie będą czekały).

3. Zyskać akceptację obywateli – tzn. praktyczną ich gotowość do ponoszenia związanych z nią ciężarów. (Brak zgody opinii publicznej wyklucza przywrócenie poboru).

Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski