Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Dwie prezydentury

10 maja czekają nas powszechne wybory głowy państwa – akt elekcji – prawo obywatelskie, z którego przodkowie nasi korzystali od roku 1573 do 1764, „gdy takim tylko panom podlegali, których sam

10 maja czekają nas powszechne wybory głowy państwa – akt elekcji – prawo obywatelskie, z którego przodkowie nasi korzystali od roku 1573 do 1764, „gdy takim tylko panom podlegali, których sami za królów mieć chcieli”, i które my sami odzyskaliśmy w jego współczesnej formie, poczynając od roku 1990.

Nikt na świecie, prócz innych narodów tworzących wraz z Polakami I Rzecząpospolitą, nie może poszczycić się tak starą tradycją w tym względzie. Kto ją zlekceważy, kto zostanie w domu, ten wzgardzi dziedzictwem swoich pradziadów. Sam postawi się w gronie tych, o których biskup Ignacy Krasicki pisał w „Hymnie Szkoły Rycer-skiej”: „gmin jarzma zwykły, nikczemny i podły”.
 
Simia, simia est etiamsi aurea gestet insignia*
Konstytucja z 1997 r. stanowi: „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem” oraz że „…jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych”. Według Donalda Tuska jest on „strażnikiem żyrandoli”, co może, ale nie musi być prawdą. Jak jest, w istocie zależy bowiem od tego, kto sprawuje ów urząd. W polityce nie wszystko regulowane jest prawem. O tym, jaka jest rzeczywista pozycja urzędującego prezydenta, decydują jego prestiż, powaga osobista, kościec moralny, cnoty obywatelskie, talent polityczny i horyzonty intelektualne, czyniące z polityka męża stanu, lub ich brak, spychający go do roli geszefciarza lub figuranta, wreszcie okoliczności zewnętrzne (relacje z rządem, siła własnego zaplecza politycznego, skala wyzwań wewnątrzkrajowych i międzynarodowych). Porównajmy zatem dwie ostatnie prezydentury w zakresie polityki zagranicznej i w dziedzinie troski o bezpieczeństwo narodowe.
 
Wniesione wiano
Lech Kaczyński i Bronisław Komorowski, rozpoczynając swoje prezydentury, byli doświadczonymi politykami. Pierwszy miał za sobą prezesurę NIK-u, tekę ministra sprawiedliwości i fotel prezydenta Warszawy, drugi był szefem MON-u, marszałkiem Sejmu, a po 10 kwietnia 2010 r. p.o. prezydentem RP. Pierwszy z nich w interesujących nas dziedzinach zdołał dokonać przełomu, zanim stanął na czele państwa. Tworząc Muzeum Powstania Warszawskiego i organizując obchody 60. rocznicy wybuchu owej insurekcji, zdołał ściągnąć do stolicy zarówno kanclerza RFN Gerharda Schrödera, jak i sekretarza stanu USA Collina Powella. To wówczas po raz pierwszy i jedyny szef rządu niemieckiego złożył kwiaty i skłonił głowę przed prochami pomordowanych obywateli Woli, a obecność szefa dyplomacji Stanów Zjednoczonych spowodowała, że świat usłyszał o tej walce Polaków.

Bronisław Komorowski, zanim został prezydentem RP, jako minister obrony narodowej (2000–2001), a potem jako zastępca przewodniczącego sejmowej komisji obrony narodowej (2001–2005) asystował redukcjom polskiej armii i degradacji technicznej jej sprzętu i wyposażenia. Zasłynął z powiedzenia, że „polski lotnik jest taki, że jak trzeba będzie, to nawet poleci na drzwiach od stodoły”. Wprawdzie za jego urzędowania Sejm przyjął ustawę o modernizacji i finansowaniu armii (25 maja 2001 r.), zapisując w niej poziom 1,95 proc. PKB na obronność, jednak problem polega na tym, że ustawy tej pod rządami PO nie wykonywano.
 
Prezydentura Lecha Kaczyńskiego
Lech Kaczyński w latach 2005–2007 funkcjonował w towarzystwie przyjaznego sobie rządu, a po tym okresie w warunkach skrajnie niechętnego mu gabinetu Donalda Tuska. Jako prezydent RP wynegocjował odroczenie o 10 lat wejścia w życie niekorzystnego dla Polski systemu głosowania w Radzie UE. Poparł weto wobec mandatu Komisji Europejskiej na negocjacje porozumienia o partnerstwie i współpracy UE–Rosja, co zmusiło Brukselę, Berlin i Paryż do wsparcia Warszawy na szczycie UE–Rosja w Samarze w sporze z Moskwą o embargo nałożone na polskie produkty rolne. Prezydent Kaczyński rozwinął też politykę regionalną. Współtworzył praktykę szczytów Polski, Litwy i Grupy GUAM (Gruzja, Ukraina, Azerbejdżan, Mołdawia) w 2006 r. w Kijowie, w 2007 r. w Wilnie, Krakowie i w Baku, w 2008 r. w Batumi. Wsparł w 2007 r. Estonię w jej sporze z Rosją o „pomnik brązowego żołnierza”, wraz z prezydentem Rumunii Traianem Băsescu i Litwy Valdasem Adamkusem stworzył na szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 r. środkowoeuropejską koalicję dla przeforsowania planu na rzecz członkostwa (MAP) w Sojuszu Północnoatlantyckim dla Ukrainy i Gruzji, która uzyskała poparcie USA, a poniosła fiasko dopiero wskutek sprzeciwu Niemiec i Francji oraz w wyniku rosyjskiej inwazji na Gruzję. W obliczu owej agresji stworzył koalicję przywódców pięciu państw środkowoeuropejskich, którzy na jego wezwanie w trybie natychmiastowym udali się w podróż do Tbilisi, walnie przyczyniając się do zahamowania rosyjskiej ofensywy. W 2006 i 2009 r. prezydent wystąpił na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. W pamiętnym przemówieniu na Westerplatte (1 września 2009 r.) uznał zajęcie Zaolzia w 1938 r. nie tylko za błąd, ale i za grzech, co odbiło się szerokim echem w Czechach. Był tam jedynym polskim mówcą, który zabrał głos nie po to, by mówić, lecz by coś powiedzieć. Jedynym, którego słowa oddziaływały na pozycję Polski w regionie. To jemu Turcja przyznała Wyróżnienie Europejskiego Męża Stanu 2006 i to on w 2009 r. przekonał Ankarę do poparcia kandydatury Andersa Fogha Rasmussena na szefa NATO.
 
Lech Kaczyński podjął też próbę zahamowania redukcji Wojska Polskiego i odbudowy jego prestiżu w społeczeństwie. Opracowana za jego kadencji „Strategia bezpieczeństwa narodowego Polski” z 2007 r. celnie wskazywała na zagrożenie rosyjskie i na Kaukaz jako region możliwej destabilizacji. Utrata zaplecza rządowego uniemożliwiła mu jednak realizację obu koncepcji.
 
Prezydentura Bronisława Komorowskiego
Prezydent Komorowski całość swojej kadencji urzędował w komfortowej sytuacji rządów ugrupowana, z którego się wywodzi. Służbę w charakterze pierwszego obywatela RP w praktyce zaczął od uroczystości pogrzebowych swojego poprzednika. Zgromadzonym w Krakowie głowom państw – przede wszystkim z Europy Wschodniej, czującej oddech Rosji na plecach – miał wówczas w imieniu RP do powiedzenia jedynie tyle, że „Pani Prezydentowa będzie także po śmierci opiekować się Panem Prezydentem”. (Przesłanie zaiste godne Heleny Mniszkówny). Wkrótce potem, podczas szczytu NATO w Lizbonie (19–20 listopada 2010 r.) prezydent Barack Obama zaprosił Komorowskiego do złożenia wizyty w Waszyngtonie. Odbyła się ona w dniach 8–9 grudnia 2010 r. Od zaproszenia do wizyty upłynęło tylko 18 dni. Prezydenci zaś nie wypracowują porozumień. Oni je tylko zatwierdzają, rozstrzygając najważniejsze strategiczne kwestie. Gros pracy wykonują eksperci i urzędnicy niższego szczebla. Muszą mieć jednak na to czas. Po co zatem prezydent RP udał się wówczas do Waszyngtonu? Dlaczego został tam zaproszony? Odpowiedź jest prosta – Bronisław Komorowski pojechał do USA, by udzielić poparcia Obamie w ratyfikacji układu rozbrojeniowego z Rosją – New Start – o redukcji strategicznej broni jądrowej. Wsparł tym politykę resetu na linii Waszyngton–Moskwa i uczynił krok w kierunku przesunięcia przez Rosję funduszy ze zbrojeń nuklearnych (których Moskwa nie użyje) na konwencjonalne (których używa). Głos ufności wobec Rosji ze strony Polski był ważnym argumentem. Po co jednak został wydany? Podobne pytania można by mnożyć: po co prezydent Komorowski chciał jechać na konferencję w Jałcie (przełamać międzynarodową izolację Wiktora Janukowycza?) w 2012 r., która ostatecznie się nie odbyła z powodu braku innych chętnych? Po co zaproszono do Polski na spotkanie z Obamą w 2011 r. prezydent Kosowa Atifete Jahjagę, co skutkowało nieobecnością prezydentów Gruzji, Rumunii  i dystansem Słowacji nieuznających tego państwa? Itd.
 
W dziedzinie obronności obecny prezydent zasłynął w 2013 r. zgodą na odstąpienie od ustawowej zasady 1,95 proc. PKB wydatków zbrojeniowych. „Tarcza Komorowskiego” pozostaje zaś do dziś jedynie hasłem, bo nawet nie kompletnym planem.
 
Liczne gafy prezydenta Komorowskiego w kontaktach międzynarodowych są powszechnie znane, od uwag na temat Michelle Obamy i bigosu, przez „kaszalotowe” Dunki, błędy ortograficzne we wpisie do księgi kondolencyjnej w ambasadzie Japonii, pośpieszne siadanie, zanim uczynią to goście, moknącego Sarkozy’ego bez parasola, kieliszek królowej Szwecji, przypisanie Norwegii członkostwa w UE, po słynne występy w Tokio. Można by strawestować znany plakat wyborczy PO z 2007 r.: „Prezydentem jest Bronisław Komorowski, a Polakom wstyd”.

*Małpa jest małpą, nawet jeśli złote nosi insygnia.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski