22 kwietnia w miastach wojewódzkich odbyły się akcje protestacyjne zorganizowane przez pielęgniarki. To wstęp do planowanych dalszych działań białego personelu. W maju ma się odbyć strajk ostrzegawczy, a we wrześniu – strajk generalny inicjowany przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych.
Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca OZZPiP, wskazując na problemy tych grup zawodowych, mówiła mediom: „Jak może wyglądać opieka nad pacjentami, jeśli na jedną pielęgniarkę przypada ich nawet czterdziestu, a zamiast przepisowych 160 godzin miesięcznie pracuje ona 400? Dość! Dłużej nie damy rady. […] Przygotowujemy się do strajku jesienią. Jesteśmy w procedurze strajkowej, stopniowo wchodzimy w spory zbiorowe. Cała Polska jest tym już ogarnięta, nie ma województwa, w którym zakłady nie weszły w spory”.
Odpływ kadry pielęgniarskiej
Jeśli dojdzie do strajku generalnego, będzie to największe wystąpienie białego personelu od czasów białego miasteczka w czerwcu 2007 r., za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Najwyższy czas – sytuacja zawodowa pielęgniarek to nie tylko problem dla nich samych. To poważne zagrożenie dla i tak fatalnego stanu służby zdrowia, czyli przede wszystkim dla pacjentów. Poważnym wyzwaniem jest odpływ kadry pielęgniarskiej i jej starzenie.
Strona rządowa zdaje sobie sprawę z tych problemów, ale zdaniem pielęgniarek nie robi kompletnie nic, by im zaradzić, chce jedynie uspokoić nastroje. Wiceminister zdrowia Cezary Cieślukowski przyznał niedawno, że „w najbliższym czasie można spodziewać się odejścia z zawodu ok. 70 tys. pielęgniarek”. Okazuje się ponadto, co także potwierdzają oficjalne ministerialne dane, że tylko 33 proc. osób, które uzyskują wykształcenie pielęgniarskie, podejmuje pracę w zawodzie. Ponadto część dziewczyn zaraz po studiach wyjeżdża do pracy za granicę.
Tak duży spodziewany odpływ pielęgniarskiej kadry stymuluje jeszcze jeden, niebagatelny czynnik: kwestie wiekowe. Wedle raportu Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych bardzo szybko rośnie średnia wieku w tych zawodach. W 2008 r. wynosiła nieco ponad 44 lat dla pielęgniarek i nieco ponad 43 lat dla położnych. Ale już w 2013 r. średnia ta kształtowała się zdecydowanie wyżej: blisko 49 lat dla pielęgniarek i niecałe 48 lat dla położnych. Już dziś mamy w kraju więcej pielęgniarek powyżej 65. roku życia, niż tych w wieku
21–25 lat.
Na krawędzi wytrzymałości
Tu drobna, lecz istotna dygresja. Szerszy problem starzenia się polskiego społeczeństwa rzadko podnoszony jest na serio w debacie publicznej. Bardzo gorzko mówił o tym prof. Cezary Szczylik, specjalizujący się w onkologii, hematologii, chorobach wewnętrznych w wywiadzie rzece „Rak po polsku”. Twierdził, że jesteśmy społeczeństwem kompletnie niegotowym na starość: „Nie mamy oddziałów geriatrycznych ani badań nad mechanizmami starzenia. W polskim społeczeństwie nad starością zapadła i unosi się od lat dramatyczna cisza”.
Warto zwrócić uwagę na prognozy, jakie zawarła w swojej książce „Bunt białych czepków” Julia Kubisa, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Z zamieszczonych w tej publikacji danych wynika, że w 2035 r. liczba zatrudnionych w Polsce pielęgniarek wyniesie około 131 tys. Wskaźnik zatrudnionych pielęgniarek na tysiąc mieszkańców będzie wówczas wynosił 4,17. Dla porównania w 2011 r. liczba zatrudnionych pielęgniarek wynosiła ok. 192 tys. Wskaźnik pielęgniarek zatrudnionych na tysiąc mieszkańców wynosił wówczas 5,59.
Tego typu suche dane to dla wielu osób „czysta abstrakcja”. Ale przekładają się one i na realia opieki nad pacjentami i na obciążenia zawodowe białego personelu. Mówiła mi o tym Małgorzata Aulejtner, pielęgniarka ze Szpitala Grochowskiego w Warszawie, w wywiadzie dla „Nowego Obywatela”: „Często pielęgniarka po dwunastogodzinnym dyżurze musi zostać jeszcze godzinę, by wypełnić taki raport, by »przekazać« pacjentów następnej zmianie. W wielu szpitalach za to się nie płaci, choć powinno. […] Bardzo często pielęgniarki kończą dyżur ze świadomością, że nie wszystko zostało zrobione tak, jak byśmy chciały. To powoduje duże zniechęcenie wśród pielęgniarek, poczucie frustracji. A przecież do tego zawodu naprawdę trafiają osoby, które po prostu lubią ludzi, są na nich otwarte, potrafią z nimi być. Ale zmęczenie zawodowe i poczucie niesprawiedliwości finansowej jest duże. Tymczasem rośnie dysproporcja między zarobkami naszymi a kadry lekarskiej”.
Taka sytuacja ma swoje systemowe uwarunkowania. Wynika m.in. z faktu, że pielęgniarki nie są wpisane w system zamawianych w NFZ-ecie świadczeń. Do czego sprowadza się to w praktyce? Otóż nie jest określona ich minimalna liczba na oddziale. Wymagana jest jedynie konkretna liczba lekarzy, ale dla personelu pomocniczego żadne normy (których należałoby przestrzegać ze względu na bezpieczeństwo pacjentów) w tym względzie nie istnieją.
Koniec snu o „zielonej wyspie”
Część środowisk prawicy, związanych z Prawem i Sprawiedliwością, odnosi się z dużą rezerwą do pielęgniarek, właśnie ze względu na protesty z czasów białego miasteczka. Podnoszony jest zarzut, że już w czasach rządów Platformy Obywatelskiej biały personel nie zdecydował się na tak radykalne wystąpienia. Przyznam, że sam interesowałem się tą kwestią. Zapytałem o to dr Kubisę w trakcie wywiadu dla portalu Nowe Peryferie. Warto zacytować jej odpowiedź: „Koalicja PO-PSL ma inną politykę załatwiania tych protestów. Nigdy nie pozwoliliby sobie na wejście w tak ostry konflikt, co nie znaczy, że robią coś dobrego dla pielęgniarek i położnych. Sądzę, że obecna władza, nauczona także doświadczeniem białego miasteczka, nie pozwala sobie na taki poziom konfrontacji, który zostałby zauważony przez media. Jeśli jest demonstracja i pielęgniarki mają swoje postulaty, to wychodzi do nich jakiś urzędnik – nie daje się punktów zaczepienia, na których można byłoby budować większy opór”.
Nie oznacza to jednak, że w czasach władzy PO nie było istotniejszych wystąpień białego personelu. Pierwszy odbył się w 2010 r., gdy pielęgniarki z Podbeskidzia, które nie mogły niczego wskórać w swoim regionie, zdecydowały się na wystawienie wart pod Ministerstwem Zdrowia. Kolejny większy protest miał miejsce rok później, gdy pielęgniarki protestujące na galerii sejmowej przeciw pakietowi wprowadzanych ustaw zdrowotnych zdecydowały się na podjęcie głodówki. Rzecz w tym, że żadne z tych wystąpień nie zyskało takiej „oprawy medialnej”, czyli przychylności mediów głównego nurtu, jak białe miasteczko. Jak przypomina Kubisa, przyjęte wówczas rozwiązania dotyczące samozatrudnienia pielęgniarek nie wzbudziły w mediach choćby dyskusji o tym, czy przyjęte rozwiązania są ogólnoeuropejską normą, czy polską specyfiką. A zdecydowanie mieliśmy do czynienia z tym drugim.
Jeśli spojrzeć szerzej na powyższe zagadnienie, to widać dobrze, że kolejne grupy zawodowe przestają wierzyć, iż żyjemy na „zielonej wyspie”. Z propagandy sukcesu obozu władzy mało pozostało – poza spotami wyborczymi Bronisława Komorowskiego
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Krzysztof Wołodźko