Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Zamach smoleński – przestańmy udawać idiotów

Nieustanne podkreślanie błędów czy zaniechań rządu warszawskiego i prokuratury w sprawie smoleńskiej dowodzi zakłamania.

Nieustanne podkreślanie błędów czy zaniechań rządu warszawskiego i prokuratury w sprawie smoleńskiej dowodzi zakłamania. Śledztwa miało nie być, a celem rządu, realizującego w ten sposób interes własny i obcy, było maksymalne zatuszowanie i uniemożliwienie śledztwa oraz ukrycie prawdy, która była niewygodna nie tylko dla władz i mocarstw, ale również dla większości zdeprawowanego społeczeństwa.

Między 2010 a 2015 r. zmieniła się sytuacja geopolityczna i powoli następuje ewolucja społeczeństwa polskiego. Rok 2010 oznaczał apogeum resetu, czyli sprzedawania interesów mniejszych państw, jak sądził Barack Obama – w interesie amerykańskim, Rosji. Europę pozostawiono pod kuratelą niemiecką, a na Kaukazie przystąpiono wspólnie z Władimirem Putinem do obalania prezydenta Micheila Saakaszwilego. Niemcy przeżywali miodowy miesiąc po ślubie z Rosją i raźno budowali Nord Stream, umacniając w Polsce kondominium i pilnując posłuszeństwa Warszawy wobec Rosji jako funkcji służalstwa wobec Berlina.

Zarząd polskiego żerowiska, składający się z prowincjonalnych cwaniaczków, kombinatorów i złodziei, był zainteresowany w wykorzystaniu kłamstwa smoleńskiego do walki z opozycją. Rzecz jasna, gdyby społeczeństwo polskie nie było zdemoralizowane, zastraszone, a nawet zdegenerowane, to takie usiłowania skończyłyby się natychmiastowym obaleniem zarządu żerowiska.

Czy gdyby Sowieci zamordowali prezydenta Mościckiego, Polacy też by twierdzili, że zabił się ze złośliwości, bo mówienie czegoś innego groziłoby wywołaniem wojny z Moskwą?
Tuszowanie zamachu było więc w interesie zarówno USA i Niemiec, jak i większości społeczeństwa i aprobowanego przez nią zarządu polskiego żerowiska.

Zarząd zdał egzamin
Zarząd żerowiska pod kierownictwem Donalda Tuska miał więc tylko jedno zadanie – nie dopuścić do śledztwa, zatuszować winę Rosji, zniszczyć opozycję i dostarczyć uzasadnienia dla postawy zajętej przez większość społeczeństwa zdeprawowaną strachem, która wybrała życie w kłamstwie z powodu głębokiego kryzysu moralnego i tożsamościowego.

Zarząd, w tym prokuratura, zdały egzamin z punktu widzenia celu, jaki sobie postawiły. Stanęły na wysokości zadania i zrobiły, co mogły, by ukryć prawdę, a przy okazji uderzyć w opozycję. Odpowiadało to interesom Rosji, Niemiec, USA, większości Polaków, którzy uważają, że walka o zachowanie godności jest bezsensowna.
Stale podkreślając „błędy” podobno naszego rządu uczestniczymy w kłamstwie, ponieważ nie dość, że sugerujemy, iż zarząd żerowiska jest naszym rządem, to jeszcze wmawiamy ludziom, że jego i prokuratury celem było prowadzenie, a nie tuszowanie śledztwa, dochodzenie do prawdy, a nie jej ukrywanie. Piękny przykład zakłamania ze strachu, by nie zostać okrzyczanym radykałem i odrzuconym przez zdemoralizowaną tchórzliwą większość, która nienawidzi prawdy, widząc w niej zagrożenie dla swojego gnuśnego bezpieczeństwa, a więc ją odrzuca, a ludzi, którzy ją głoszą, nienawidzi. Tymczasem walka o wolność nie jest radykalizmem. Radykalne lub umiarkowane mogą być tylko jej metody.

Zwrot 2015
Pięć lat temu Putin, rozzuchwalony polityką USA i Niemiec, rozpoczynał operację nie tylko przywracania sowieckiej strefy wpływów, ale przede wszystkim wasalizacji Europy. Okazało się, że Zachód bez problemu przełknął zamach smoleński, więc można było posunąć się dalej. Eskalacja polityki rosyjskiej jednak napotkała w końcu opór. Stąd grożenie wojną i lokalne konflikty zbrojne dla osiągnięcia pierwotnego celu. Zmusiło to USA do zakończenia resetu i definitywnej stawki na normalizację z Iranem kosztem interesów Izraela, co dla Polski jest bardzo korzystne, gdyż zmniejsza znaczenie Rosji w polityce amerykańskiej.

Również Niemcy spostrzegły, że Putin nie chce przystać na bliską współpracę kosztem kondominium w Polsce i na Ukrainie, ale bierze wszystko, sądząc, że RFN będzie sojusznikiem Rosji na każdych warunkach.
USA i Niemcy postanowiły więc postraszyć Putina, ale w sposób umiarkowany, nie zamykając drogi do zgody. Dlatego Obama bez przerwy zapowiada jakąś pomoc wojskową dla Ukrainy, co pozostaje w sferze na ogół matriksowej lub symbolicznej. Ma przerazić Kreml, a rodzi tylko eskalację, gdyż Putin nie rozumie, że chodzi o przekaz symboliczny, i myśli, że tak wygląda prawdziwa potęga USA.

W latach 1992–2013 pomoc amerykańska dla Rosji w sferze humanitarnej, wspierania demokracji, reform itp. wyniosła 20 mld dol., a w tym samym czasie na te same cele Ukraina otrzymała od USA 5 mld dol. W kategorii wspierania demokracji Rosjanie zainkasowali 1 mld, a Ukraińcy jedynie 0,5 mld. Może by więc maniacy twierdzący, że majdan sfinansowali Amerykanie, zapoznali się z faktami, zanim zaczną bredzić.

Niemcy zorientowali się, że nie tylko Rosja nie chce podzielić się Ukrainą, ale też bierze samą Polskę. Dali więc znać za pośrednictwem Jürgena Rotha, że mogą zaszkodzić, ujawniając część prawdy, ale można też sprawę załatwić polubownie – winny zamachu jest jakiś sierżant FSB z Ukrainy, działający bez wiedzy i zgody Putina. Inicjatywa wyszła zaś od urzędnika z Warszawy – będzie trzeba tylko poświęcić kogoś z ekipy Komorowskiego.

Korzyść polega na tym, że wraz ze zmianą sytuacji geopolitycznej zamach smoleński staje się instrumentem walki o wpływy między Niemcami i Rosją oraz ich służalcami, ale to dopiero dobry punkt wyjścia. Im bardziej ta walka będzie się zaostrzała, tym bliżej będziemy ujawnienia prawdy. Największe niebezpieczeństwo polega na tym, że hordy kłamców i agentów rosyjskich bardzo szybko zmienią orientację, a dzięki reżimowym mediom wszyscy natychmiast zapomną, co mówili i jak się zachowywali dotychczas. Jeśli będziemy stale przypominali kłamstwa tych nikczemników, będziemy mieli szansę pozbycia się ich z życia publicznego. Obawiam się jednak, że chorzy na amnezję Polacy natychmiast wszystko zapomną, „by się nie dzielić”.

Dwa rozwiązania
Zaostrzenie niemiecko-rosyjskich kłótni w rodzinie wcale nie jest dla nas korzystne. Wprawdzie kondominium zakończyć się wówczas może w najlepszym wypadku protektoratem niemieckim, ale nie uzyskamy swobody oporu przeciw Rosji, a będziemy jedynie traktowani instrumentalnie bez możliwości wywalczenia sobie podmiotowości wobec żadnego z dwu rywali złączonych w miłosno-konfliktowym uścisku. Sytuacja z I wojny się nie powtórzy.

Nieprzypadkowo w książce Rotha pojawiła się FSB z Połtawy na Ukrainie. W interesie niemieckim, może nawet bardziej niż w rosyjskim, jest niedopuszczenie do sojuszu polsko‑ukraińskiego. Byłby on bowiem skierowany nie tylko przeciw Rosji, ale także przeciwko niemieckiemu protektoratowi. Dlatego wszystko, co dzieli Polskę i Ukrainę, jest dla Berlina korzystne. Mamy być albo oddzielnymi protektoratami, albo kondominiami, ale nie niepodległymi państwami w sojuszu szachującymi sąsiednie mocarstwa.

Ewentualne przerodzenie się sojuszu niemiecko-rosyjskiego w konflikt spowoduje jedynie, że USA sprawę naszego regionu w konflikcie z Rosją powierzą Niemcom, gdyż spór między Berlinem i Moskwą odsunie zerwanie niemiecko-amerykańskie.
Paradoksalnie dopiero utrwalony sojusz niemiecko-rosyjski zmusi USA do zaangażowania się w naszym regionie ze względu na interes własny. Czyli tylko wówczas staniemy się atrakcyjni dla interesów USA jako czynnik mogący sprzeciwić się wzmiankowanemu sojuszowi. Tylko wtedy pojawią się warunki dla suwerennej elity politycznej do tworzenia przez Polskę własnej podmiotowości państwowej, przy wykorzystaniu interesów amerykańskich jako kryszy dla realizacji naszych celów.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jerzy Targalski