Dotknięta cudem niepamięci rządowa sitwa nadal celująco zdaje egzamin z buty, demoralizacji i degrengolady. Po nowych 11 taśmach hańby – z pewnością nieostatnich – okazuje się, że otoczenie premier Ewy Kopacz i Donalda Tuska, w tym wysocy urzędnicy państwowi, to w znacznej mierze szemrane postacie, załatwiające podejrzane deale, gadatliwi kombinatorzy narażający na szwank interesy skarbu państwa i traktujący resztki majątku narodowego jak prywatny folwark i łup wojenny.
Standardy, według których najwyżsi urzędnicy państwowi dysponują publicznym groszem i nadzorują pracę zarządów spółek skarbu państwa, można ocenić krótko: to prawdziwa stajnia Augiasza. Decyzje o nominacjach na bardzo intratne stanowiska, jak to określił sam minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński, przychodzą „z samych wierchów”, a najbliższy współpracownik premiera minister Paweł Graś nie pozostawił wątpliwości, że swego czasu nominacja na szefa PGE Krzysztofa Kiliana, choćby na krótki okres, miała na celu to, by ten dostał wielomilionową odprawę. Skala deprawacji obecnej władzy, patologii, marnotrawstwa publicznych pieniędzy co bardziej myślących Polaków przyprawia o zawrót głowy. Polska przypomina już nie tyle „państwo istniejące teoretycznie”, ile wręcz republikę bananową.
Witamy w bagnie
Nowe zeznania kelnerów, które dotyczą 56 osób z politycznego i biznesowego świecznika, są wręcz porażające, mówią o skandalicznych prywatyzacjach, własnych karierach, lewych interesach, personalnych spiskach, a nawet o schadzkach z paniami lekkich obyczajów. Widać, że liberalna władza nie cofnie się przed żadną niegodziwością, gdy tylko zabraknie jej pieniędzy. Świadomość, że zamiast zielonej wyspy mamy w finansach publicznych prawdziwą Saharę nad Wisłą, mają już nie tylko Bartłomiej Sienkiewicz i prezes NBP Marek Belka, ale również miliony Polaków. To, co przebija z owych taśm hańby i zeznań kelnerów, to nie tylko całkowity upadek moralny rządzących elit i rynsztokowy język, to zaledwie wierzchołek góry lodowej problemów ekonomicznych, finansowych i społecznych, jakie ma dziś nasze państwo. To prawdziwy rak, nie tylko politycznej korupcji, ale i całkowitego braku odpowiedzialności rządzących elit.
Zahipnotyzowana ofiara władzy, czyli polskie społeczeństwo, niczym gęś łyka każdą podłość, głupotę i marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Trafnie to, co się dzieje z polskim majątkiem narodowym, a właściwie z jego resztkami, ocenił Włodzimierz Karpiński, który stwierdził na taśmach, że „wszystkie chwyty są dozwolone”. I niewykluczone, że nie chodziło mu tylko o sztuczne obniżanie cen paliw tuż przed wyborami w 2011 r., które wygrała PO. Jeszcze bardziej intrygujące jest to, co nadzorca publicznego majątku minister Włodzimierz Karpiński miał na myśli, mówiąc swego czasu na taśmach hańby: „Ja to mam problem Burego [poseł, były urzędnik Ministerstwa Skarbu Państwa, szef klubu parlamentarnego PSL], którego mogę wy...ć w kosmos, Bury wszystkich okiwał”. Ciekawe, co to za bomba, która może wysłać w kosmos czołowego polityka PSL‑u? Kogo tym razem okiwał?
Miks „Misia” i Gomułki
Wbrew pozorom ta władza ma jeszcze całkiem sporo dealów do załatwienia. Ot, choćby wyprzedaż resztek udziałów skarbu państwa w ostatnich wartościowych spółkach – KGHM-ie, PZU, PKO BP, Orlenie, Lotosie, PKP Cargo, a nawet Giełdzie Papierów Wartościowych.
Prawdziwie sensacyjnie zapowiadają się nowe taśmy ze spotkania ministra Pawła Grasia, jak również szefa NIK‑u Krzysztofa Kwiatkowskiego, o ile opinia publiczna dostąpi wreszcie zaszczytu ich poznania. Może się okazać, że obecnie rządzący – koalicja PO-PSL – postanowią postąpić zgodnie z hasłem „władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy” albo – stosując wersję filmową – „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi? ”. Można więc podejrzewać, że zanim dojdzie do wyborów parlamentarnych w 2015 r., będziemy mieli jeszcze do czynienia z masowym i bardzo kosztownym wykorzystywaniem zarówno instytucji państwa, takich jak choćby Komisja Nadzoru Finansowego czy służby specjalne, jak i majątku narodowego, a zwłaszcza spółek skarbu państwa, i to z naruszeniem prawa, byle tylko nie dopuścić opozycji do władzy i nie stracić stołków.
Ta władza nie cofnie się przed żadną niegodziwością, tym bardziej że od lat jest ona zakładnikiem wielkiego lobby bankowo-lichwiarskiego i najchętniej zlikwidowałaby wszystko i wszystkich, którzy jeszcze czują i myślą po polsku.
Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?
Jeszcze w grudniu 2014 r. ostrzegałem, że duże spółki skarbu państwa będą miały znacznie gorsze wyniki finansowe niż w 2013 r., a niektóre z nich poniosą potężne starty, idące w miliardy złotych. Można więc włożyć między bajki opowieści o tzw. zielonej wyspie. W IV kw. 2014 r. strata PKN-Orlen zwiększyła się do 1,18 mld zł z 421 mln zł rok wcześniej, strata netto po czterech kwartałach 2014 r. zaś, uwzględniająca odpisy na rafinerię Możejki na Litwie, wyniosła aż 5,81 mld zł. Druga co do wielkości spółka naftowa w Polsce Grupa Lotos w IV kw. 2014 r. zanotowała stratę netto w wysokości 1,27 mld zł, w całym 2014 roku zaś blisko 1,5 mld zł. Potężny KGHM Polska Miedź odnotował 2,41 mld zł jednostkowego zysku netto w 2014 r., ale był on niższy od wyniku w 2013 r., który wyniósł 3,06 mld zł, również Grupa PZU zanotowała niższy zysk, który z 3,3 mld zł spadł w 2014 r. do 2,9 mld zł, czyli o blisko 10 proc. I tak to już jest pod rządami PO-PSL. Wszystko, co trafia w ich ręce, albo zostaje szybko sprzedane obcym, albo zaczyna przynosić straty lub ulega totalnej destrukcji. Jednocześnie na zagranicznych kontach w banku HSBC w Szwajcarii leży sobie spokojnie ok. 1 mld dol. należących do 30 Polaków i jakoś to szczególnie polskiego fiskusa ani głównego inspektora informacji finansowej nie stresuje.
Wolna amerykanka
Blisko 10 mld zł Ministerstwo Finansów traci rokrocznie na przestępstwach, przemycie towarów akcyzowych i hazardzie online, aż 34 mld zł traci na lewych fakturach, 50 mld zł wraz z odsetkami wynoszą zaległości podatkowe. Jednocześnie zagraniczne banki, jak również te nieliczne już polskie, oszukały polskich kredytobiorców frankowych, którzy w życiu nie widzieli franka, na blisko 40–50 mld zł, jak szacują niektórzy eksperci.
Firmy ubezpieczeniowe zaś na tzw. polisolokatach – toksycznych produktach finansowych – naciągnęły z premedytacją blisko 5 mln Polaków na gigantyczną kwotę ok. 50 mld zł, z tego prawdopodobnie blisko 70 proc. klientów straci znaczące kwoty, co było wiadome od samego początku. Nie przeszkadza to jednak przedstawicielom zagranicznych banków, jak zeznają kelnerzy, naradzać się przy ośmiorniczkach, choćby z byłym ministrem finansów Janem Vincentem-Rostowskim, dziś głównym doradcą premier Ewy Kopacz. Kolonialny drenaż finansowy Polski i Polaków trwa więc w najlepsze, a na polu ekonomicznej wojny z własnym narodem sitwa odnosi kolejne sukcesy. Służby specjalne, majątek narodowy oraz instytucje państwowe, w tym również spółki skarbu państwa, zostały niestety włączone przez obecną koalicję PO-PSL w coraz bardziej brudną kampanię wyborczą.
Autor jest głównym ekonomistą KK SKOK
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Szewczak