Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Czas decyzji

Wojna toczona przez Władimira Putina na Ukrainie to fragment większej rozgrywki, której celem jest przemodelowanie natury systemu politycznego w Europie w kierunku „koncertu mocarstw”.

Wojna toczona przez Władimira Putina na Ukrainie to fragment większej rozgrywki, której celem jest przemodelowanie natury systemu politycznego w Europie w kierunku „koncertu mocarstw”. W tego rodzaju starciach, zwłaszcza dla takiego polityka jak Putin, element wizerunkowy jest na krótką metę istotniejszy politycznie niż bardziej długofalowe skutki strat gospodarczych wywołanych konfliktem. Zdobycie Debalcewe to sukces psychologiczny. Polityczne koszty tego zwycięstwa mogą jednak być dla Rosji niszczące. Wiele zależy od tego, jaką reakcję Zachodu sprowokuje kolejne rosyjskie wiarołomstwo. Kluczem w tej grze jest czas.

W ostatnim okresie komentatorzy i obserwatorzy polityki międzynarodowej mogli odnieść wrażenie, że Rosja święci triumfy na polu walki z Ukrainą. Przyczyniło się do tego przede wszystkim porozumienie mińskie. Rozejm ten, żyrowany przez Niemcy i Francję, faktycznie nigdy nie wszedł w życie. Kreml nie chce pokoju. Skutkiem Mińska 2 było – jak na razie – zdobycie przez Rosjan strategicznego Debalcewe. Putin zajął kolejny obszar, podtrzymując tym tezę o niezdolności Ukrainy do obrony swojego terytorium, a także kompromitując powagę żyrujących mińską umowę mocarstw europejskich – Niemiec i Francji. Powstała sytuacja podobna do tej z początku lat 90., kiedy w czasie wojny jugosłowiańskiej Wspólnoty Europejskie (od 1993 r. UE) gwarantowały kolejno ok. 40 rozejmów – ze znanym skutkiem. Trudno mieć poczucie powagi wobec podmiotu politycznego, który nie potrafi wymusić realizacji swoich gwarancji.

Niebezpieczeństwo skutecznych reform

Jest różnica między sukcesem a wrażeniem sukcesu. Putin stworzył wrażenie kolejnego rosyjskiego zwycięstwa, co w polityce nie jest bez znaczenia, ale nie ma żadnego wpływu na sytuację gospodarczą Rosji, a ta rysuje się w czarnych barwach – spodziewane są dalsze spadki kursu rubla, cen ropy i gazu, wreszcie – prawdopodobnie – wprowadzone zostaną kolejne sankcje, np. odcięcie Rosji od SWIFT. Te ostatnie będą jednak debatowane za parę tygodni, a w wypadku ich wprowadzenia staną się odczuwalne za parę miesięcy albo jeszcze później. Tymczasem wrażenie siły Rosji i jej skuteczności wojskowej wzmacnia dodatkowo bezczelność Putina, twierdzącego, że ukraińską armię pobili traktorzyści, którzy zsiedli ze swoich maszyn.

Widać w tym wyraźnie grę wobec własnej opinii publicznej. Przeciętni Rosjanie są niezbyt silnie zatopieni w życiu ekonomicznym na poziomie objętym sankcjami. Odcięcie im możliwości korzystania z kart kredytowych będzie niedogodnością dla środowisk wielkomiejskich – głównie Moskwy czy Petersburga. Prowincja rosyjska nie jest jednak zamieszkana przez ludzi operujących na co dzień nowoczesnymi narzędziami finansowymi i dokonującymi przelewów na konta zagraniczne.

Jeszcze przed wybuchem wojny rosyjsko ukraińskiej putinizm jako system polityczno-gospodarczy zaczął wyczerpywać swoje możliwości i można postawić tezę, że to m.in. dlatego Putin podjął decyzję o rozpętaniu konfliktu dla przykrycia i tak nieuniknionego kryzysu gospodarczego.

Najważniejszym celem prezydenta Rosji jest utrzymanie się przy władzy. Jest to cel niemożliwy do pogodzenia z ewentualnym sukcesem reform ukraińskich (do którego zresztą jeszcze daleko). Sukces ten zburzyłby bowiem podstawy ideologiczne putinizmu – całą opowieść o „suwerennej demokracji” rosyjskiej i nieprzystawalności demokracji zachodniej do cywilizacji „ruskiego miru”. Ukraińcy – których Rosjanie uważają za „w zasadzie Rosjan” – pokazaliby, że w obszarze postrzeganym w Rosji jako ów mityczny „ruski mir” możliwe jest normalne życie w normalnym systemie politycznym i gospodarczym. Ukraina jest więc dla dzisiejszych kagebistowskich władz w Moskwie tym, czym dla absolutnych władców Rosji, Prus i Austrii była Rzeczpospolita po Konstytucji 3 maja – miną ideologiczną pod tronem (tym razem jedynie kremlowskim), którą trzeba zniszczyć.

Spójna logika Putina

To właśnie jest pierwotna przyczyna wojny z Ukrainą – niezależnie od ogólnego celu imperialnego – przemodelowania systemu politycznego w Europie.

Z tej perspektywy, z punktu widzenia Kremla, Putin prowadzi rozsądną politykę. Wpisując sankcje w koszta, działa według zasady Jerzego Urbana: „rząd się i tak wyżywi”. Niedogodności starcia ze światem zachodnim nie dotykają samego Putina i jego otoczenia. Skala rozbudowania kontroli aparatu państwowej przemocy nad społeczeństwem jest zaś dostatecznie duża, by Putin mógł zasadnie przypuszczać – przy wkalkulowanym w to nieuniknionym ryzyku – że w razie wystąpienia protestów wewnętrznych będzie w stanie je stłumić.

Dopóki koszty operacji na Ukrainie nie łamią systemu rosyjskiej władzy i omijają ludzi obsługujących ten system, eskalowanie konfliktu przez Putina jest racjonalne. Zachód zachęca go do tego kolejnymi ustępstwami, czasem pokrzykując, ale ostatecznie zawsze składając propozycje w rodzaju strefy wolnego handlu od Atlantyku po Władywostok. Niemcy i Francja dają tym samym sygnał Moskwie: „Nie chcemy starcia z wami, uczynimy wszystko, by do niego nie doszło, możecie iść w swoim podboju dalej”. Nie dziwota zatem, że w tej rzeczywistości Rosja osiąga sukcesy, ale są to sukcesy głównie psychologiczne. Kto słyszał o Debalcewe parę miesięcy temu? Jego zdobycie, odczytane w stosownych proporcjach – tzn. jako sukces w skali operacyjnej – wcale nie jest oszałamiającym zwycięstwem, jakby chciała moskiewska propaganda. Wojska mocarstwa pretendującego do miana jednego z biegunów polityki światowej, po miesiącach upor­czywych walk zdobyły węzeł kolejowy wielkości – powiedzmy Koluszek z liczbą ludności Łowicza. Strategicznie jest to bez znaczenia. Politycznie zaś może być kosztowne.

Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski