Mimo że to bankowe lobby rządzi dziś Polską, frankowa pułapka może się okazać groźna nie tylko dla samych frankowiczów, ale i dla niektórych banków na wielką skalę udzielających w Polsce kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich. Co gorsza, problem ten może dotyczyć również złotowych depozytów i lokat polskich ciułaczy w tych bankach.
Banki te stały się dziś po części zakładnikiem drogiego franka. Realnie to właśnie nasze złotowe oszczędności – depozyty i lokaty – są na obecną chwilę skutecznym zabezpieczeniem kredytów frankowych. Może więc rodzić się całkiem uzasadnione pytanie – zwłaszcza w świetle nowych informacji w tzw. aferze frankowej – dotyczące faktu, że owe banki niewiele tych franków kupowały czy pożyczały, a nawet manipulowały niewielką posiadaną przez siebie ilością szwajcarskiej waluty. Pytanie, czy na pewno nasze złotowe depozyty i lokaty są teraz w pełni bezpieczne?
Kredyt jako trick
Jest faktem bezspornym, że kilka dużych krajowych i zagranicznych banków działających w Polsce, które uczestniczyły w procederze udzielania kredytów mieszkaniowych we frankach na kwotę blisko 40 mld franków (czyli dzisiaj równowartości ok. 160 mld zł), nie miały franków w takiej ilości, nie pożyczały ich też lub miały wyłącznie śladowe zabezpieczenia w tej walucie. Jak stwierdził jeden ze znanych bankowców Jan K. Bielecki, ponoć dość często w minionych latach „dochodziło do tego, że banki kupowały franki rano [w ilości wystarczającej] na jeden dzień, by sprzedać je jeszcze tego samego dnia. Czyli kredyt walutowy udzielony na 30 lat przez bank był zabezpieczony jednodniowym zabiegiem – w gruncie rzeczy trikiem. Codziennie dług był rolowany, krocząco”. Jest wręcz regułą, że w bilansach tych banków po stronie pasywów nie było widać jednoznacznych, znaczących pozycji w szwajcarskiej walucie, zwłaszcza gdy wielkość udzielonych kredytów walutowych we frankach przez jeden bank sięgała często kwoty w przeliczeniu na złote od 15 do nawet 28 mld zł.
Można więc sądzić, że zdecydowana większość tzw. kredytów walutowych we frankach była i jest finansowana głównie zobowiązaniami wobec klientów tych banków, czyli depozytami i lokatami w złotych polskich ciułaczy.
Banki pożyczały tak naprawdę frankowiczom polskie złote uzyskane w ramach naszych depozytów złotowych, a jedynie w umowie z klientami zapisywały równowartość we frankach. Wykorzystywały nasze złotówki, by pożyczyć te złotówki kredytobiorcom frankowym, zapisując w swoich umowach kredyt frankowy, a później nawet przyjmując do kasy całkiem już realne – prawdziwe franki.
Scenariusz upadków
Istnieje również podejrzenie, które warto by sprawdzić, że pomiędzy bankami udzielającymi kredytów we franku funkcjonował tzw. oscylator frankowy, czyli wzajemne pożyczanie sobie i odstępowanie zabezpieczenia frankowego, co nie jest całkiem nowym zjawiskiem w Polsce od czasów afery Art B. Kredyt walutowy na mieszkanie we franku, w pewnych sytuacjach stosowany w Polsce, bardziej przypominał swoistą opcję walutową lub zakład bukmacherski. To na takich opcjach walutowych tak wiele polskich firm – w tym również wielkie spółki górnicze – poniosło tak gigantyczne straty, w związku z którymi procesy sądowe toczą się do dziś. Ma więc rację bloger „Trust and Control” z Salonu 24, który stwierdza, że „chciwość kredytobiorców i banków połączona z brakiem efektywnego nadzoru KNF oraz katastrofalnymi skutkami rządów PO-PSL powoduje, że dziś faktycznym problemem jest dalsze normalne funkcjonowanie systemu bankowego w Polsce. Kredyty hipoteczne, denominowane we frankach szwajcarskich, zaciągane masowo przez Polaków, mających limitowaną zdolność kredytową, to dziś problem nie tylko ich, ale także wszystkich Polaków, którzy trzymają swoje oszczędności w bankach”.
A to może oznaczać, że możemy mieć całkiem poważny problem nie tylko z płynnością, ale i wypłacalnością kilku dużych banków. Idzie za tym oczywiście stabilność polskiego sektora bankowego, który według zaklęć, zarówno przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka, jak i prezesa NBP Marka Belki, miał być wręcz teflonowo „odporny i stabilny na wszelkie zawirowania”. Szef Rady Gospodarczej przy premierze, były minister Janusz Lewandowski, w TVN24 stwierdził wprost, że „w wypadku przewalutowania kredytów frankowych kilka banków mogłoby upaść”. Podobną opinię wygłosił Jakubiak w 2014 r. w czasie debaty w Senacie RP zwołanej na wniosek senatorów opozycji Biereckiego, Ciocha i Pęka.
Eldorado banków
Tę stabilność banków w Polsce mogą już wkrótce przetestować międzynarodowi spekulanci walutowi, uszczuplając nasze rezerwy walutowe. Polska oprócz Meksyku to kraj najbardziej narażony i uzależniony od dopływu i równie gwałtownego odpływu kapitału zagranicznego. Mimo że od 2006 r. do 2014 r. banki działające w Polsce, dzięki niezwykle życzliwej dla nich władzy i instytucjom nadzoru nad Wisłą, miały prawdziwe eldorado (ich zyski netto przekroczyły łącznie blisko 100 mld zł, a w samym tylko 2014 r. ok. 16 mld zł), to najwyraźniej było im tego za mało i postanowiły w ramach wielce toksycznego produktu pospekulować jeszcze na frankach. Jeśli to się potwierdzi, mielibyśmy do czynienia z olbrzymią aferą, podobną do tych, które miały miejsce w USA w latach 2007–2008, tzw. kredytów subprime, które stały się początkiem wielkiego kryzysu finansowego i w którego wyniku wielkie amerykańskie banki płacą dziś wielomiliardowe odszkodowania swoim oszukanym klientom. Z odsieczą bankom idzie wybitny specjalista od finansów, red. „GW” Maciej Samcik, który wykonuje szpagat na dwunastnicy, udowadniając na siłę, że banki, które udzielały kredytów bankowych, zabezpieczenia w kredytach jednak mają, bo mogły pożyczać na rynku walutowym od swoich central zagranicznych czy korzystać z tzw. swapów walutowych. Wydaje się jednak wielce wątpliwe, by 20–30-letnie kredyty walutowe we franku szwajcarskim były finansowane krótkoterminowymi pożyczkami na trzy czy sześć miesięcy.
Ze sprawozdań bankowych można wyciągnąć wniosek, że banki finansowały udzielanie kredytów frankowych, głównie opierając to finansowanie na depozytach polskich klientów.
Dopiero dogłębne śledztwo w nowym składzie osobowym KNF‑u lub specjalnie powołana komisja śledcza Sejmu, czy wreszcie intensywne śledztwo prokuratury, która już otrzymała od poszkodowanych kredytobiorców frankowych ponad tysiąc zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa przez banki, mogłoby dać odpowiedź, czy mieliśmy do czynienia z dobrze zaplanowaną akcją i tzw. skokiem na kasę co bardziej naiwnych Polaków, i to za przyzwoleniem instytucji państwa polskiego. Niewątpliwie niesłychanie poważna jest skala zagrożeń, jakimi są dziś kredyty hipoteczne denominowane we frankach szwajcarskich i brak odpowiednich zabezpieczeń walutowych lub ich niewystarczający poziom ze strony banków, które takich kredytów udzielały. Może ona bowiem uderzyć niezwykle destrukcyjnie w tak chwalony przez obecne władze system bankowy III RP, ale przede wszystkim w miliony Polaków lokujących ponad 560 mld zł swoich oszczędności w polskich bankach.
Całkowity chaos, rozbieżność proponowanych rozwiązań, przychylność dla bankowych propozycji ze strony przedstawicieli rządu, NBP, KNF i ZBP czy Ministerstwa Finansów świadczą o tym, jak potężne i dominujące są dziś wpływy banków w Polsce – głównie wielkich zagranicznych. Zapewnienia byłego eksbankiera, a obecnego ministra finansów Mateusza Szczurka deklarującego, że „będzie zachęcał banki do działań prokonsumenckich i uwzględniania ujemnych stóp procentowych dla klienta”, brzmią jak ponury żart i ukazują prawdę, czyje interesy są chronione w pierwszej kolejności. W końcu cóż to za łaska i osiągnięcie, by banki wreszcie przestrzegały obowiązującego cały czas prawa i podpisanych umów. Nawet w kasynach obowiązują ramy prawne i tzw. regulaminy gry, których krupier nie może zmieniać w trakcie gry. Widocznie jednak inaczej jest w „teoretycznie istniejącym państwie polskim, tłustych misiów”. Niewykluczone więc, że Polska może stanąć przed alternatywą, ratować frankowiczów czy banki, a to może otworzyć na nowo dyskusję o tzw. repolonizacji, czyli tanio i głupio wyprzedanych polskich banków.
Autor jest głównym ekonomistą KK SKOK
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Szewczak