Jak gdyby nigdy nic media ogłosiły, że Adam Jarubas z PSL‑u jest kandydatem na prezydenta. Ot, zwyczajny kandydat, demokratyczny. Jeśli coś na jego temat mówiono, to rozważano, czy odbierze głosy Komorowskiemu.
Pamięta ktoś jeszcze, ile procent głosów uzyskać miał PSL w Świętokrzyskiem, gdzie rządzi Jarubas? Nikt? To ja przypomnę: 49,9 proc. W newsach mediów prorządowych liczbę tę na wszelki wypadek pomijano. Ile dawały wcześniej świętokrzyskiemu PSL‑owi exit polls? Dokładnie: 29,7 proc. Chyba żadne exit polls w cywilizowanym kraju nie pomyliły się aż o ponad 20 proc. Ktoś powie: po co zajmować się Jarubasem, skoro przewagę w sondażach ma Komorowski? Nic bardziej błędnego. Skoro pozwolimy Jarubasowi udawać normalnego polityka, to ludzie będą go tak traktowali. Teraz się wylansuje, a „polskie” media, będące popychadłami Kremla, zrobią z niego gwiazdę. To tak jak z zaakceptowaniem przez nas po 1989 r. tego, że PSL to „ludowcy”, a nie komunistyczni przebierańcy z ZSL‑u, partii powstałej po wymordowaniu ok. 200 działaczy PSL Mikołajczykowskiego. Skoro im pozwoliliśmy, to przebierańcy zadomowili się na scenie politycznej na stałe, by w 2014 r. przydać się, komu trzeba.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz