PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Resortowa PKW. Przeszłość ludzi Państwowej Komisji Wyborczej

Patrząc na wyniki ostatnich wyborów, mimowolnie przypomina się jedno z najbardziej znanych powiedzeń Stalina: „Nieważne, kto i jak głosuje, ważne, kto liczy głosy”.

Zbyszek Kaczmarek
Zbyszek Kaczmarek
Patrząc na wyniki ostatnich wyborów, mimowolnie przypomina się jedno z najbardziej znanych powiedzeń Stalina: „Nieważne, kto i jak głosuje, ważne, kto liczy głosy”. Tym bardziej że członkowie PKW korzystali z wzorców płynących ze Wschodu - czytamy w "Gazecie Polskiej".

Przykładem jest szkolenie polskiej PKW w Moskwie, co miało miejsce w maju 2013 r. Do stolicy Rosji pojechała wówczas 12-osobowa delegacja z Polski (w tym całe kierownictwo PKW), która wymieniała doświadczenia z rosyjskimi kolegami. Jednym z nich był szef Centralnej Komisji Wyborczej Władimir Czurow, którego antyputinowska opozycja nazywa „czarodziejem” – zawsze potrafi doprowadzić w Rosji do odpowiedniego wyniku wyborów. OBWE i Rada Europy od lat krytykują sposób liczenia głosów podczas wyborów w Rosji, a opozycja podkreśla, że dochodzi do fałszerstw. Dziś w Polsce coraz więcej osób jest przekonanych, że od 2010 r. wybory są fałszowane i dzieje się to bezkarnie.
 
Człowiek ZSL
 
Stefan Jaworski rozpoczął karierę prawniczą w latach 70., gdy po studiach został prokuratorem w Bytowie. Oprócz pracy zawodowej prowadził także działalność polityczną – związał się ze Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym, podobnie jak premier Ewa Kopacz, o czym pisaliśmy niedawno w „Gazecie Polskiej”. I podobnie jak obecna premier, szef PKW sprawował kierownicze funkcje w partii ludowców, która w rzeczywistości była satelitą PZPR. ZSL była jedną z najdłużej funkcjonujących partii komunistycznej dyktatury w Polsce. Stronnictwo rozpoczęło działalność w 1949 r., a w deklaracji ideowej na kongresie założycielskim ZSL zapisano, że funkcja polityczna chłopów ogranicza się do roli czynnika, który popiera klasę robotniczą. W 1983 r. zagwarantowano konstytucyjnie prawo do nienaruszalności indywidualnych gospodarstw rolnych, jednak do końca Stronnictwo popierało utrzymanie ustroju socjalistycznego, kolektywizację wsi oraz uznawanie kierowniczej roli PZPR i sojuszu z ZSRS. ZSL działało do 1989 r., gdy zmieniło nazwę na Polskie Stronnictwo Ludowe, a jeszcze w trakcie obrad Okrągłego Stołu ZSL reprezentowało dotychczasową czerwoną koalicję.
 


W 1987 r. Stefan Jaworski był prokuratorem w Prokuraturze Wojewódzkiej w Słupsku, pełnił również funkcję prezesa Miejskiego Komitetu ZSL w tym mieście. Związki Jaworskiego z ludowcami nie skończyły się wraz z rozwiązaniem ZSL – wręcz przeciwnie. Stał się zaufanym człowiekiem władz Polskiego Stronnictwa Ludowego – trafił na strategiczne stanowiska w prokuraturze, a następnie z rekomendacji PSL od 1 grudnia 1993 r. do 30 listopada 2001 r. był sędzią Trybunału Konstytucyjnego. 22 czerwca 1995 r. został członkiem Państwowej Komisji Wyborczej, a 31 marca 2010 r. wybrano go na jej przewodniczącego.
 
Ścigał antywałęsowską opozycję
 
Po upadku rządu Jana Olszewskiego Stefan Jaworski został pełniącym obowiązki szefa Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie. Przyszedł tam z Ministerstwa Sprawiedliwości z Departamentu Prokuratury – zastępcą prokuratora generalnego był w tym czasie Stanisław Iwanicki (późniejszy szef Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Wałęsy).
 
Stefan Jaworski nadzorował kluczowe śledztwa dotyczące polityków antywałęsowskiej opozycji, w tym Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza.
 
W lipcu 1992 r. Jaworski jako p.o. szefa stołecznej prokuratury wydał specjalny komunikat. Stało się to po wizycie polskich prokuratorów w Izraelu, którzy przesłuchali – co ciekawe – ściganych międzynarodowym listem gończym szefów Art. B Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Biznesmenów przed aresztowaniem ochroniło uzyskanie w Izraelu tamtejszego obywatelstwa.
 
Jaworski w komunikacie napisał: „Trwają intensywne czynności w śledztwie zwanym afera Art. B” i dodał: „Prokuratura podejmie liczne czynności procesowe mogące mieć istotne znaczenia dla ustalenia wszystkich okoliczności dotyczących faktów podanych przez podejrzanych, w tym również oceny ich kontaktów z wysokimi urzędnikami państwowymi”. Media natychmiast podały, że chodzi o polityków Porozumienia Centrum, w tym Macieja Zaleskiego, i o sprawę „Telegrafu” – gazety, w którą mieli być zaangażowani politycy PC. W warszawskiej prokuraturze, którą kierował Jaworski, w sprawie Fundacji Prasowej „Solidarność” oraz „Telegrafu” był przesłuchiwany Jarosław Kaczyński, który stwierdził, że „mamy do czynienia z wykorzystaniem organów ścigania do operacji czysto politycznych”.

Stefan Jaworski nadzorował także śledztwo dotyczące tzw. listy Macierewicza. 17 czerwca 1992 r. Mieczysław Wachowski w imieniu ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy przekazał do Departamentu Prokuratury Ministerstwa Sprawiedliwości pismo, w którym zażądano śledztwa w sprawie „przecieku” tajnych dokumentów do mediów. Po wszczęciu dochodzenia prokurator Stefan Jaworski na łamach „Gazety Wyborczej” (wydanie z 1 sierpnia 1992 r.) stwierdził, że będą wyjaśniane wszystkie przypadki naruszenia tajemnicy państwowej. Mówił również, że prokuratura będzie przede wszystkim ustalać, czy przy powstaniu listy Macierewicza zostały zachowane środki zabezpieczające przed „przeciekami” oraz czy sposób przekazania tej listy sejmowi gwarantował tajność.
 
Za czasów urzędowania Stefana Jaworskiego jako p.o. szefa warszawskiej prokuratury przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu toczyły się trzy śledztwa. Później wraz z Krzysztofem Czabańskim i Sławomirem Siwkiem był on oskarżony o działanie na szkodę Fundacji Prasowej „Solidarność”. Obecny prezes PiS miał także odpowiadać za ujawnienie stanowiącej tajemnicę państwową instrukcji UOP 0015/92 (chodziło o inwigilację prawicy) oraz o… oskarżenie Mieczysława Wachowskiego o współpracę z SB. Zdaniem prawników tą ostatnią sprawą powinien się zajmować nie prokurator, lecz sąd cywilny, bo dotyczyła ona dóbr osobistych. Wszystkie trzy akty oskarżenia trafiły do sądów – sprawy zakończyły się prawomocnym umorzeniem.
 
Działalność Jaworskiego w warszawskiej prokuraturze skończyła się 1 grudnia 1993 r., gdy został członkiem Trybunału Konstytucyjnego.
 
Wysłaliśmy pytania do Stefana Jaworskiego, ale do momentu oddania gazety do drukarni nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi.

Cały tekst w tygodniku „Gazeta Polska”

 



Źródło: Gazeta Polska

Dorota Kania