Mimo korzystania z rządowej limuzyny, Radosław Sikorski jako poseł PO w ciągu ostatnich 6 lat wydał z publicznych pieniędzy 80 tysięcy zł. na wyjazdy poselskie. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście otrzymała zawiadomienie od posła Kownackiego w sprawie przekroczenia uprawnień, jednak śledczy odmówili wszczęcia postępowania. Trudno powiedzieć, by aktywność Sikorskiego jako posła była oszałamiająca. W tej kadencji złożył tylko jedną interpelację poselską. W 2011 roku.
-
Jak wynika z oświadczeń majątkowych obecnego marszałka Sejmu, jest właścicielem dwóch aut: volkswagena golfa z 2001 r., nissana qashqai z 2010 r. oraz motocykla MW-650. Tylko w ostatnich latach, tj. od 2011 do 2013 roku, koszty przejazdu byłego szefa polskiej dyplomacji w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego wyniosły blisko 29 tys. złotych. Takie dane figurują na stronie sejmowej obecnego marszałka w rubryce sprawozdania z wydatkowania z kwoty ryczałtu przeznaczonego na prowadzenie biura poselskiego - pisze "Nasz Dziennik" i przytacza słowa posła Prawa i Sprawiedliwości, Bartosza Kownackiego, który złożył zawiadomienie w tej sprawie
-
To dużo jak na osobę poruszającą się zwykle rządową limuzyną – komentuje poseł, który chciał by sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście. Śledczy nawet nie chcieli sprawdzić, czy doszło do przekroczenia uprawnień przez ministra spraw zagranicznych i odmówili wszczęcia postępowania, bez podania uzasadnienia tej decyzji.
Na czym polega refundacja kosztów paliwa do prywatnych aut?
Senatorom, posłom i ministrom przysługuje prawo do korzystania ze służbowych samochodów, które jak często donosiły media, wożą ich praktycznie wszędzie. Oprócz tego w wielu przypadkach starają się w Sejmie o zwrot kosztów paliwa wlewanego do ich prywatnych aut, na co pozwala im prawo. Takie wydatki pokrywane są z ryczałtu przysługującego parlamentarzyście na prowadzenie biura poselskiego.
Sam Radosław Sikorski wielokrotnie i chętnie korzystał z publicznych środków w prywatnych celach. Mimo, że jak przekonywał rozmowa i kolacja z Jackiem Rostowskim, której treść poznaliśmy przy aferze taśmowej, była "prywatna" -
opłacona została z pieniędzy podatników. Kosztowała 1300 złotych.
Źródło: niezalezna.pl,naszdziennik.pl
sp