Czterech poważnie rannych, po użyciu przez policję broni gładkolufowej, uczestników Marszu Niepodległości odwieziono z Ronda Waszyngtona karetkami do szpitala. Poszkodowanych w wyniku akcji policji jest także kilkudziesięciu członków straży Marszu Niepodległości, którzy odgradzali ludzi od prowokatorów.
– Teraz policja będzie się musiała z tego poważnie tłumaczyć - powiedziała portalowi niezalezna.pl jedna z lekarek, która przyjechała po rannych.
Oficjalnie mówi się o kilkunastu rannych, w tym dwunastu policjantów i uczestniczących w bójkach zadymiarzy.
Tymczasem w wyniku zajść, do jakich doszło dzisiaj przy Rondzie Waszyngtona, poszkodowanymi są także zwykli uczestnicy marszu oraz młodzi ludzie ze straży Marszu Niepodległości.
(fot. Magdalena Piejko)
Tuż po godzinie 18 z Ronda Waszyngtona odjechało kilka karetek pogotowia z rannymi. W jednej z nich znajdowała się czterdziestoletnia kobieta, która przyszła na Marsz z nastoletnią córką. Kobieta została ranna w pośladek, sanitariusze musieli zatamować obfity krwotok. Trzech mężczyzn zostało trafionych kulami z broni gładkolufowej w oczy.
(fot. Magdalena Piejko)
Podczas interwencji policji obrażenia odnieśli także członkowie straży Niepodległości - to tym dziwniejsze, że byli oni oznaczeni specjalnymi kamizelkami. Kilkudziesięciu z nich dosięgły gumowe, policyjne kule. Wielu miało również podrażnione gazem oczy. Oprócz działań policji, dostało im się także od prowokatorów, agresywnie przebijających się przez kordon straży.
(fot. Magdalena Piejko)
Wśród rannych są też policjanci poszkodowani w starciach z zadymiarzami.
(fot. Magdalena Piejko)
PS. Późnym wieczorem policja podała, że wśród kilkudziesięciu rannych jest 23 policjantów i 24 osoby cywilne.
Źródło: niezalezna.pl
Magdalena Piejko