10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Dyziek – nigdy niezagojona rana

Instytut Pamięci Narodowej przedstawił kolejne osiem nazwisk Żołnierzy Niezłomnych ekshumowanych i zidentyfikowanych na Łączce na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

Instytut Pamięci Narodowej przedstawił kolejne osiem nazwisk Żołnierzy Niezłomnych ekshumowanych i zidentyfikowanych na Łączce na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Jeden z nich, Dionizy Sosnowski został zamordowany w więzieniu na warszawskim Mokotowie 15 maja 1953 r. Miał 24 lata.
 
„Zawsze pogodny, ambitny, dobrze się uczył” – wspomina Ryszard Sosnowski. Po starszym o sześć lat bracie pozostały mu szkolny zeszyt, trzy fotografie i list od dziewczyny. Powątpiewał, czy kiedykolwiek zapali znicz na jego grobie. Dionizy Sosnowski ps. Zbyszek, Józef, to jeden z bohaterów, zamordowanych przez komunistów, a dziś wracających do zbiorowej świadomości Polaków.

Był absolwentem kursu radiotelegrafistów Delegatury Zagranicznej Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, razem ze Stefanem Skrzyszowskim został zrzucony jako spadochroniarz do Polski w 1952 r. Obaj zostali ujęci przez funkcjonariuszy UB w ramach operacji „Cezary”, czyli fałszywej V Komendy WiN-u (celem było ostateczne rozbicie Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” w Polsce i infiltracja Delegatury Zagranicznej WiN-u, a za jej pośrednictwem – zachodnich wywiadów).

Wzorem cichociemnych

Urodził się 15 sierpnia 1929 r. w Goniądzu jako syn Józefa i Emilii. Szkołę średnią ukończył w Białymstoku. W 1948 r. studiował w Akademii Medycznej w Warszawie i pracował w ośrodku szkoleniowo-wychowawczym dla młodzieży.

Wiosną 1951 r. został jako niezrzeszony wytypowany przez ZMP na Zlot Młodzieży w Berlinie, co postanowił wykorzystać do ucieczki na Zachód. Gdy wiadomość ta dotarła do UB, w czerwcu 1951 r. nawiązał z nim kontakt agent Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Jarosław Hamiwka „Kamiński”. Tak Sosnowski nieświadomie został wciągnięty do operacji „Cezary”.

Jego wyjazd do Berlina został zablokowany, ale w nocy z 5 na 6 stycznia 1952 r. został przerzucony przez zieloną granicę do Niemiec. Tam trafił na zorganizowany przez Delegaturę Zagraniczną WiN-u we współpracy z polskimi władzami wojskowymi na uchodźstwie i przy pomocy amerykańskich instruktorów kurs radiotelegrafistów z elementami szkolenia dywersyjnego. Program był wzorowany na szkoleniu cichociemnych w czasie II wojny światowej (polskim kierownikiem kursów był kpt. Stanisław Kolasiński, zrzucony do Polski w marcu 1943 r., kawaler Virtuti Militari). Wobec konfliktu w Korei USA szukały sojuszników wśród zniewolonych przez komunistów narodów Europy na wypadek spodziewanej III wojny światowej.

Ujawnili „przełożonym” wszystko

W nocy z 4 na 5 listopada 1952 r. Dionizy Sosnowski, razem z innym absolwentem kursów, Stefanem Skrzyszowskim, został zrzucony z samolotu na Pomorzu. Tu przejęli ich, razem ze sprzętem i pieniędzmi, podający się za członków WiN-u funkcjonariusze bezpieki. Przez ponad miesiąc nieświadomi mistyfikacji spadochroniarze, umieszczeni w „konspiracyjnych mieszkaniach” w Radości i Warszawie, pisali raporty z przebiegu kursu i konspekty szkoleniowe.

Po skoku polskie władze wojskowe na uchodźstwie awansowały Sosnowskiego na stopień kaprala podchorążego rezerwy i odznaczyły Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami. W kraju podający się za konspiratorów ubecy pozwolili mu na spotkania z narzeczoną Danutą.

Ubecy wiedzieli, że obaj skoczkowie wyjawią więcej swoim „przełożonym” z WiN-u niż podczas nawet najbardziej morderczego przesłuchania. 6 grudnia 1952 r. Sosnowski i Skrzyszowski zostali aresztowani.

W trakcie śledztwa, domyślając się stopniowo prowokacji i spodziewając kary śmierci, obaj podjęli dramatyczną próbę ratowania życia, zaprzeczając, że wykonywali misję szpiegowską. Jednak bezpieka miała cały materiał dowodowy.

Morderca sądowy Widaj

18 lutego 1953 r. pokazowemu procesowi przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie przewodniczył ppłk Mieczysław Widaj (skazał na śmierć ponad stu polskich niepodległościowców). Jak czytamy w akcie oskarżenia: „Dnia 4 listopada 1952 r. z lotniska amerykańskich wojsk okupacyjnych w Wiesbaden (Niemcy Zachodnie) w godzinach wieczornych wystartował amerykański samolot wojskowy przystosowany do zrzutu skoczków spadochronowych i skierował się przez Niemcy Zachodnie, Szwecję, wyspę Bornholm w stronę Polski. Około północy tegoż dnia z pogwałceniem zasad prawa międzynarodowego przeleciał granice powietrzne Polski w okolicach Darłowa, po czym na terenie woj. koszalińskiego (okolice Mzdowa) dokonał zrzutu dwóch skoczków. Organa bezpieczeństwa wszczęły poszukiwania za zrzuconymi skoczkami, w wyniku czego ujawniono, że skoczkami tymi byli Stefan Skrzyszowski i Dionizy Sosnowski, którzy zostali aresztowani 6 grudnia”. I dalej: „O fakcie zrzutu władze bezpieczeństwa zostały tegoż dnia poinformowane przez miejscową ludność, w wyniku czego wszczęto poszukiwania”. To jedno z kłamstw, które miało ukryć ubecką prowokację.

Strzelał Aleksander Drej

Szpiedzy, „którzy wysługiwali się Amerykanom”, zostali skazani na karę śmierci. Sosnowskiego próbowała ratować narzeczona Danuta – dotarła do ministra bezpieczeństwa, była przesłuchiwana przez bezpiekę. W liście, do dziś przechowywanym przez rodzinę Sosnowskiego, napisała: „Ukochani. To, co było, przysłoniło mi radość na całe życie, żadna siła nie zdoła zetrzeć z pamięci. Dyziek – to dla mnie rana nigdy nie zagojona, to dla mnie świętość. Człowiek, którego kochałam swą pierwszą, gorącą, niewinną miłością. Niezbadane są wyroki boskie. Tak kieruje w życiu człowiekiem, doświadcza go i idzie dalej. Tak mi jesteście drodzy i bliscy, że na samo wspomnienie o Waszych troskach łzy cisną mi się do oczu. Wasza – zawsze ta sama – Danusia”.

Trzy tygodnie później Najwyższy Sąd Wojskowy skargi rewizyjne obrońców „pozostawił bez uwzględnienia”. Dionizy Sosnowski został zamordowany w więzieniu mokotowskim w Warszawie 15 maja 1953 r. Miał 24 lata.

Tego samego dnia kat Aleksander Drej zastrzelił również Stefana Skrzyszowskiego, ps. Janusz Patera, Bolek, przed wojną żołnierza WP, AK-owca, wyróżniającego się kursanta w Niemczech. Miał 42 lata.

Spadochron odnalazł się i… zaginął

Istotną rolę w rozpracowaniu Sosnowskiego i Skrzyszowskiego miał funkcjonariusz bezpieki Henryk Wendrowski, czołowy agent w prowokacyjnej V Komendzie WiN-u (potem, w latach 1968–1973 był ambasadorem PRL-u w Kopenhadze, zmarł w 1997 r., pochowany na Cmentarzu Północnym w Warszawie). Inwigilował ich również inny słynny agent Marian Stróżyński (zmarły w 2004 r. w Warszawie, pochowany na Powązkach Wojskowych!).

18 października 2000 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za nieważne wyrok WSR-u i postanowienie NSW, gdyż Dionizy Sosnowski padł ofiarą prowokacji MBP, a motywem jego działalności była chęć walki o niepodległy byt Państwa Polskiego.

W 2006 r. archiwiści, porządkując zasoby Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, znaleźli zwinięty spadochron Dyźka – ostatniego cichociemnego. Spadochron trafił następnie do Instytutu Pamięci Narodowej i… zaginął po raz drugi.

Po latach Dionizy Sosnowski został odznaczony przez Stany Zjednoczone medalem za „służbę, honor, bohaterstwo i poświęcenie”. Jego szczątki zostały odnalezione 14 maja 2013 r. w kwaterze „Ł” Powązek Wojskowych w Warszawie.
Teraz czekamy na kolejne identyfikacje, a przede wszystkim zablokowany trzeci etap ekshumacji na Łączce.
 
Autor jest publicystą, szefem działu opinie „Super Expressu”, autorem książek o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2”, „Oprawcy. Zbrodnie bez kary”, „Lista oprawców”, prezesem Fundacji „Łączka”.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tadeusz Płużański