O byłym już premierze nie wolno pisać krytycznie, nie wolno nawet informować na temat jego przywilejów płynących z objęcia przez niego funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej.
Tak przynajmniej uważa część prorządowych mediów. Szczyt hipokryzji osiągnęła Katarzyna Kolenda-Zaleska, która w „Wyborczej” napisała m.in. „[…] I się zaczęło – że to stanowisko to tak naprawdę nic nie znaczy, Tusk będzie marionetką, nie poradzi sobie. I tak po prawdzie wcale na ten awans nie zasłużył, bo przecież powinien siedzieć w więzieniu. No i zaczęło się wyliczanie. Ile zarobi, jaką będzie miał emeryturę, jaki samochód, ile personelu i ilu ochroniarzy. Strasznie to wszystko małe, takie polskie”. Te same media, pałając świętym oburzeniem, skrupulatnie wyliczały, ile pieniędzy wydaje na ochronę Jarosław Kaczyński. A było to już po zamachu w łódzkim biurze PiS‑u, w którym zginął Marek Rosiak. Zabójca – Ryszard Cyba – nie ukrywał, że jego celem był Kaczyński. Mimo to media mętnego nurtu z zaciekłością pisały o wydawaniu pieniędzy podatników przez prezesa PiS‑u. Teraz ma zapanować milczenie, ile pieniędzy z naszych (tak, tak) podatków idzie na pensję Tuska, który będzie zarabiał ponad 100 tys. zł miesięcznie.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Kania