17-letni Kamil nie został odłączony od respiratora. Jego ojciec, pod wpływem rodziny i przyjaciół, zmienił swoją wcześniejszą decyzję i wystosował pismo do dyrektora, w którym kategorycznie zabrania odłączania swojego syna od urządzeń medycznych.
-
Dzięki tej decyzji mamy dodatkowy czas, żeby działać. W tej chwili do naszego przyjaciela jedzie prof. Jan Talar (
najsłynniejszy w Polsce bydgoski neurolog-rehabilitant znany z tego, że ratuje życie w sytuacjach często uznanych przez innych lekarzy za beznadziejne - przyp. red.) - mówi jeden z organizatorów protestu Marcin Broniszewski. -
Pilnujemy go już od 80 godzin - mówią nastolatkowie, przyjaciele z klasy.
(fot. Agata Pawińska)
Pod szpitalem im. Marciniaka przy ul. Traugutta we Wrocławiu
zgromadziło się kilkadziesiąt osób, głównie szkolnych przyjaciół 17-letniego Kamila. Zgromadzeni starają się nie przebywać w jednym miejscu, po to by nie zostać oskarżonym przez obecną na miejscu policję, o nielegalne zgromadzenie.
"Handel organami zamiast ratowania życia" - brzmiał jeden z transparentów, które protestujący przynieśli pod szpital. -
Zostaniemy tam, dopóki nie będziemy pewni, że Kamil jest bezpieczny - mówi jeden z uczestników manifestacji.
Nie udało się nam połączyć z dyrektorem szpitala. Dr Czerwiński upoważniony wg naszych informacji do kontaktu w tej sprawie z mediami rzucił słuchawką. W rozmowie z Niezależną jeden z lekarzy stwierdził, że
nie ma jeszcze decyzji w sprawie Kamila. -
Jeżeli zapadnie ostateczna decyzja, to nie będzie to decyzja administracyjna, będzie to decyzja grupy lekarzy - dodał. Organizatorzy protestu alarmowali w nocy, że
policja próbowała usunąć matkę Kamila oraz jego przyjaciół sprzed szpitala.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Piejko