10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Czy paliwo po wyborach będzie po 9 zł?

Jak już wiemy, dzięki aferze taśmowej zrobiono z nas, nabywców paliwa, totalnych frajerów.

Jak już wiemy, dzięki aferze taśmowej zrobiono z nas, nabywców paliwa, totalnych frajerów. Okazało się bowiem, że w Polsce cena paliwa na stacjach benzynowych zależy nie tyle od ekonomicznych kalkulacji i notowań na rynkach, ile od tego, kiedy są najbliższe wybory i która partia ma je wygrać.

Prezydent Komorowski, tak samo jak i premier Tusk, nie znalazł na taśmach dowodów złamania prawa przez wysokich urzędników państwowych. Może warto więc przypomnieć niezwykle szczerą wypowiedź prezesa PKN Orlen Jacka Krawca w rozmowie z ministrem skarbu państwa Włodzimierzem Karpińskim, w której powołuje się on na słowa samego premiera (które miały paść tuż po zwycięskich wyborach w 2011 r.). „Jak była kampania w 2011 r. i oni tam z cenami jechali cały czas, że paliwo po 6 zł PiS na...ł, no i jest ta impreza w Focusie i już wiadomo, że wygraliśmy. Z Donaldem się spotykam i on: »Teraz, k...a, to paliwo może być nawet po 7 zł«”. I panowie mają z tego kupę śmiechu. Karpiński dopowiada: „Tak było, nie? Wszystkie chwyty dozwolone”. Prezes PKN Orlen stwierdza: „Kto ma akcje, ten ma rację”, ale można by to sparafrazować: kto ma Orlen, ten wygrywa wybory.

Manipulacje cenami

Wyciągając wnioski z tych słów, można sądzić, że premier i jego rządowa ekipa mogli mieć swój znaczący udział w manipulowaniu cenami paliw przed wyborami w 2011 r. Jest faktem, że ceny na stacjach paliw Orlenu były tożsame z cenami hurtowymi E-95. Alarmowali i ostrzegali o tym latem 2011 r. przedstawiciele zagranicznych firm działających na polskim rynku paliwowym. Osobiście otrzymałem wówczas szczegółowe wyliczenia od przedstawicielek BP, które podkreślały skalę manipulacji cenowych ze strony państwowego Orlenu. Prowadziło to do zaburzenia normalnych zasad konkurencji na tym rynku, a tym samym gigantycznych strat tak dla rynkowej konkurencji Orlenu, jak i dla skarbu państwa. Już wówczas były podejrzenia, że dla celów czysto politycznych, by PO mogła wygrać wybory, sztucznie obniżono i utrzymywano aż do wyborów zaniżone ceny paliw. Było to niewątpliwie działanie na niekorzyść mniejszościowych akcjonariuszy tej spółki giełdowej, w której ponad 27 proc. akcji ma skarb państwa. Te manipulacje miały z konieczności wpływ na wyniki finansowe, poziom notowań spółki na giełdzie, a przede wszystkim na znacząco niższe dochody podatkowe budżetu państwa, które niektórzy analitycy szacują nawet na mniejsze o kilkaset milionów złotych. Oznaczało to również bardzo poważne straty finansowe i wizerunkowe dla rynkowej konkurencji Orlenu i Lotosu, a w niektórych wypadkach mogło to być powodem bankructwa małych firm i stacji benzynowych. W świetle ostatnich wypowiedzi prezesa PKN Orlen do sprawy manipulowania cenami paliw w okresie przedwyborczym, a następnie gwałtownej fali podwyżek tuż po wyborach jesienią 2011 r. powinny wrócić Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Komisja Nadzoru Finansowego, niewykluczone, że także prokuratura. Być może czas już, by sprawą tą zajęła się komisja śledcza?

O tym niebezpiecznym procederze ostrzegali w 2011 r. przedstawiciele Polskiej Izby Paliw Płynnych, skierowali nawet skargę do UOKiK‑u w związku ze stosowaniem praktyk monopolistycznych. Urząd ten zresztą wszczął postępowanie w tej sprawie. Wysłano wówczas list w tej sprawie z prośbą o reakcję do premiera Donalda Tuska. Widocznie nie zdawano sobie jeszcze sprawy, że w ten sposób poproszono lisa, by pilnował kurnika. Ceny dumpingowe stosowano aż do wyborów. Interes rządzącej partii w tej sytuacji niestety okazał się nadrzędny względem interesów państwa, a tym bardziej budżetu. Premier Donald Tusk powiedział wtedy: „Staramy się wpływać na decyzję, na ile prawo pozwala”. Wydaje się jednak, że prawo nie pozwala i nie pozwalało traktować spółek skarbu państwa jak prywatnego folwarku, który ma pomóc ulubionej partii w zbliżających się wyborach. W świetle ostatnich wypowiedzi dotyczących kwestii sztucznego zaniżania cen paliw przez PKN Orlen tuż przed wyborami w 2011 r. ci, którzy wówczas ponieśli znaczące straty (konkurencja PKN Orlen, małe firmy i stacje paliwowe, hurtownicy itd., a także sam skarb państwa), powinni wystąpić na drogę sądową o odszkodowania, utracone korzyści i należne wpływy podatkowe. Całkiem poważnie powinien to również rozważyć minister finansów Mateusz Szczurek, który ma coraz bardziej pustą kasę.

Wina premiera

Wypowiedź prezesa PKN Orlen z taśm mogłaby wskazywać na odpowiedzialność prawną, a nie tylko polityczną zarówno przedstawicieli władz spółki, jak i wysokich urzędników państwowych, z premierem na czele. Musiał on bowiem, jak wynika z taśm, co najmniej posiadać wiedzę o owym procederze manipulowania cenami paliw dla celów wyborczych. Wiele więc wskazuje na to, że premier mógł w tym wypadku przekroczyć swoje uprawnienia, nie dopełnić swoich obowiązków, a nawet działać na szkodę państwowej spółki. Art. 146 konstytucji pkt 4 mówi przecież wyraźnie, że Rada Ministrów chroni interesy skarbu państwa, art. 148 stwierdza zaś, że to premier kieruje i koordynuje pracę rządu. Niestety, wszystko wskazuje na to, że w wypadku cen paliw partyjny interes nie był tożsamy z interesem państwa, ani budżetu, ani tym bardziej narodu. Jeżeli nie zostaną wyciągnięte wobec tego rządu żadne konsekwencje, to po kolejnych, nie daj Boże, wygranych przez PO wyborach w 2015 r. możemy się dowiedzieć od premiera Tuska, że „teraz paliwo może być np. po 9 zł”.

Autor jest głównym ekonomistą SKOK‑u

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Janusz Szewczak