Jeżeli informacje o standardach w Urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego opisane przez tygodnik „wSieci” okażą się prawdą, będziemy mieli do czynienia ze skandalem o randze europejskiej.
Według autora materiału w lipcu 2013 r. jedna ze służb specjalnych przygotowała raport wyliczający patologie UKNF. Mają się w nim znajdować m.in. informacje o apanażach, które mógł dostawać szef jednego z najważniejszych departamentów urzędu w zamian na zaniechania w zakresie nadzoru bankowego. Mówimy tu o ludziach, którzy zawiadują kwotami rzędu niemal 2 bln zł, i którzy poprzez swoje decyzje mają wpływ na nasze portfele. Głos powinien zabrać premier, a także szef UKNF Andrzej Jakubiak, który ma obowiązek poinformować opinię publiczną o szczegółach tej sprawy (podobno jest ona badana przez CBA). Tymczasem jedyny publiczny gest aparatu państwowego ws. tego potencjalnego skandalu to bezprawne niewpuszczenie na konferencję UKNF dziennikarza „Gazety Bankowej”, który chciał zadać urzędnikom kilka niewygodnych pytań. Wracają stare czasy, gdy nie dopuszcza się nawet do postawienia pytań.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Szewczak