Jeżeli ktoś nie był pewny, co oznacza ogłoszony przez szefową KE Ursulę von der Leyen plan na rzecz obronności – „ReArm Europe”, składający się z pięciu punktów i mający zmobilizować 800 mld euro na zbrojenia – z krótkim i dobitnym tłumaczeniem pospieszył prezydent Francji Macron.
„Unia nie powinna wzmacniać swych zdolności obronnych, kupując broń spoza Europy” – stwierdził. Należy to interpretować jako rozpoczęcie realizowanego przez Berlin, Brukselę i Paryż planu stopniowego wypychania USA z Europy. Tak politycznego, jak również militarnego. Propozycja KE jest mglista i trudno pokładać w niej nadzieje na szybkie dozbrojenie Europy. Wprowadzenie tych pomysłów to wskazywanie przez Brukselę palcem, gdzie kraje UE mają się zbroić. Efektem będzie przede wszystkim potężne nabicie kabzy niemieckiej i francuskiej zbrojeniówce. Maski założone za fasadą wzmocnienia zdolności obronnych szybko opadły. Znów się okazało, że najważniejsze są kasa i tworzenie politycznych pałek, którymi będzie można okładać znienawidzonego przez europejski establishment Donalda Trumpa. Zapomnieli tylko o jednym – amerykański przywódca nie pcha się tam, gdzie go nie chcą.