Bywa, że nie najmądrzejsze dzieła przynoszą mądre przesłania. Film „300 Początek imperium” – dramat historyczny z dziejów wojen grecko-perskich, zrealizowany z porażającym rozmachem – zawiera wiele historycznych uproszczeń i przekłamań. Przywódca Greków Temistokles nie był, jak chce scenarzysta, kawalerem (dorobił się dwóch żon), nie zabił też pod Maratonem króla Dariusza (bo nawet w Babilonie trudno żyć pięć lat ze strzałą w piersi). Artemizja, królowa Karii, faktycznie brała udział w bitwie pod Salaminą, ale jako dowódczyni okrętu, a nie floty. Później żyła jeszcze długo i szczęśliwie... Ale to detale.
W kontekście dzisiejszej sytuacji światowej ukazane starcie Wschodu i Zachodu w roku 480 przed Chrystusem
nabiera charakteru symbolicznego. Despotyzm przeciw demokracji. Wolność kontra zniewolenie. Wojna propagandowa. No i „użyteczna idiotka” na czele perskiej ofensywy.
Najbardziej wymowny jest obraz kondycji demokracji w państwach greckich – samolubnych, często skłóconych, myślących o doraźnych interesach i obawiających się ekonomicznych kosztów. Trzeba dopiero ofiary 300 Spartan w wąwozie w Termopilach i pożaru Aten, by Grecja się przebudziła, a demokratyczna organizacja mogła wykazać swoją wyższość nad siłami opartymi na przymusie.
Czy to jednak oznacza, że bierny opór Ukraińców cofających się przed agresją może nie obudzić Zachodu? Że bez jakichś nowych Termopil, Alamo czy Westerplatte rosyjski niedźwiedź będzie mógł dalej stosować swoją „technikę salami”, natrafiając jedynie na „kolejne poważne ostrzeżenia” i symboliczne sankcje?
Współczesny człowiek jest rozdarty –
od czasów antyku cena krwi niebywale wzrosła i jej oszczędzanie uznawane jest za dobro najwyższe. Temistokles nie miał takich wątpliwości. Jego słowa (wyświechtane w kolejnych epokach po tylekroć): „Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć klęcząc” nie pasują do współczesnego świata dobrobytu, wytrzebionego z wyobraźni. Ostatni raz słyszeliśmy je podczas zrywu Solidarności i na kijowskim Majdanie. I wydawało się, że jest to tylko zwrot retoryczny.
Gdzie szukać dziś Temistoklesów? W kuluarach europarlamentu, na czele zalęknionych państw? Zresztą historyczny Temistokles kiepsko wyszedł na swoim sukcesie, stał się zbyt potężny i potencjalnie groźny, toteż zawistni współrodacy za pomocą ostracyzmu skazali go na banicję. Po latach tułaczki pogromca Orientu znalazł na koniec schronienie w znienawidzonej Persji, gdzie popełnił samobójstwo, nie chcąc walczyć przeciw swoim rodakom.
„Frajer” – powiedzieliby dzisiejsi specjaliści od pi-aru.
Nie musiał wcale wygłupiać się z tą Salaminą, tylko od razu przyjąć propozycje królowej Artemizji i żyć jako wielkorządca Magnezji. Albo kolejny prezes Gazpromu.
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski