Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Obywatel Ukrainy Serhij S. skazany na 8 lat więzienia za przygotowywanie w Polsce dywersji na zlecenie rosyjskich służb • • •

Chwytami poniżej pasa w Nawrockiego. Platformerska bańka wkrótce pęknie

Ostatnia nagonka na Karola Nawrockiego zbiegła się w czasie z pierwszym sondażem, w którym kandydat na prezydenta wyprzedza Rafała Trzaskowskiego. Przypadek? Nie sądzę. Medialne ramię Koalicji Obywatelskiej, czyli „Gazeta Wyborcza”, robi wszystko, aby zabetonować obecny układ rządzący na kolejne lata. Walczy o finansowe przeżycie. W kolportowaniu „kompromatów” w odpowiednim stylu pomagają jej takie tuzy intelektu jak Roman Giertych i Jan Piński. Ale najgorsze, że obyczajówką zajmują się w oskarżycielskim tonie politycy z rządu. Nawet nie kryją się z tym, że jadą po najbardziej prymitywnej linii.

Karol Nawrocki
Karol Nawrocki
@Nawrocki25 - twitter.com

Pierwszy etap kampanii Karola Nawrockiego zakładał zwiększenie rozpoznawalności prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Urzędnik, dyrektor placówek edukacyjnych, historyk z doktoratem faktycznie był słabo kojarzony, nawet częściowo w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości. Zadanie zostało wykonane dzięki niezłej taktyce sztabu, spotkaniom z wyborcami – codziennie odbywają się po dwa, trzy wydarzenia z wystąpieniem Nawrockiego – a także, nie ma co kryć, absolutnie niedorzecznej strategii Rafała Trzaskowskiego i Koalicji Obywatelskiej. Od dwóch miesięcy zarówno oni, jak i prorządowe media nie ustają w atakach na prezesa IPN. W żadnym z nich nie było przekonania, że coś faktycznie jest na rzeczy. Że sprowadzą Nawrockiego do parteru albo odkryją o nim „mroczną prawdę”, jak zapowiadali.

„Różne historie będą grane, he, he…” 

– À propos Muzeum II Wojny Światowej, to różne historie będą jeszcze grane. I tym miłym akcentem kończymy „Stan Wyjątkowy” – zapowiadał wyraźnie usatysfakcjonowany medialny obrońca Stanisława Gawłowskiego Kamil Dziubka w podcaście Onetu. Miał na myśli spodziewaną sensację Wojciecha Czuchnowskiego, który zapowiadał „porażający” materiał o „statku miłości” w apartamentach należących do gdańskiego muzeum, którym kierował Nawrocki w latach 2017–2021. Obietnica, choć brzmiąca tak, jakby wreszcie udało się dopaść historyka i PiS po prostu będzie musiało go zmienić w wyborczym wyścigu, przypominała od początku szumne obietnice Tomasza Piątka z jego „śledztwem” ws. użycia Kaspersky’ego w IPN dekadę temu.

I tak też było. Tekst Czuchnowskiego niczym się nie broni. Są insynuacje i przestarzałe informacje – drobnym przykładem skali manipulacji jest fragment o wizycie Nawrockiego w siedzibie PiS. W artykule „Apartament wagi prezydenckiej. Co jeszcze ukrywa Karol Nawrocki” czytamy: „W piątek Karol Nawrocki złożył tajemniczą wizytę w centrali PiS przy ul. Nowogrodzkiej. W tym samym czasie przyjechali tam politycy ze ścisłego kierownictwa partii. Wśród dziennikarzy, którzy byli na miejscu, panowało przekonanie, że kandydat spotykał się właśnie z nimi. A gdy w sieci pojawił się komunikat muzeum, zaczęto przypuszczać, że tematem rozmowy jest »afera apartamentowa«”. Otóż sztab PiS zaprasza dziennikarzy na Nowogrodzką. Sam otrzymałem taką propozycję, umawiając się z szefem kampanii Nawrockiego Pawłem Szefernakerem. I faktycznie Nawrocki był w siedzibie partii, umówiony na wywiad z Kamilą Baranowską z Interii. Rozmowa ukazała się w sieci, o czym Czuchnowski nie wspomniał.

Tępą obyczajówką od Czuchnowskiego w Nawrockiego

Tekst w „Gazecie Wyborczej” w dalszych fragmentach przypomina obrzydliwą „hakownię”. Tępą obyczajówkę, która z dziennikarstwem nie ma nic wspólnego. Autor sugeruje, że Nawrocki przez wiele dni korzystał z apartamentu należącego do Muzeum II Wojny Światowej nie tylko w celu izolacji w czasie pandemii – o czym w pierwszym oświadczeniu zapomniało wspomnieć nowe kierownictwo gdańskiej placówki – a także do spotkań urzędowych, ale po to, by uciec od małżeńskiego kryzysu. Czasem warto też czytać „Gazetę Wyborczą” dla smaczków, których nie rozwijają autorzy i które przechodzą bez echa. A taką jest informacja, że z części hotelowej Muzeum II Wojny Światowej korzysta obecnie... dyrektor prof. Rafał Wnuk.

„Po wyborach przegranych przez PiS przyszła nowa dyrekcja. I w wewnętrznych przepisach muzeum pojawiła się opcja pozwalająca, by osoby z kierownictwa, które nie mieszkają w Gdańsku, mogły wynajmować pokoje w cyklu miesięcznym. Na tej zasadzie jeden z apartamentów zajmuje prof. Rafał Wnuk, obecny szef MIIWŚ. Płaci miesięcznie 1000 zł” – pisze Czuchnowski. Nie zastanawia go, że sam sobie przeczy – bo jak można atakować Nawrockiego, że nie płacił za hotel, gdy jego następca z nowego nadania wydaje na pokój zaledwie tysiąc złotych?

„Statek miłości” – wciska do głów Czuchnowski, posługując się relacją anonimowego pracownika części hotelowej muzeum. „Niech pan sprawdzi, co to był statek miłości – rzuca przez uchylone drzwi. Ta sugestia, pojawiająca się już wcześniej w rozmowach z informatorami, nie musi dotyczyć Nawrockiego. Nie był jedynym pomieszkującym w części hotelowej” – tchórzliwie asekuruje się Czuchnowski.

Jeszcze raz, aby sobie uzmysłowić skalę pałkarstwa Czuchnowskiego, podającego się za dziennikarza: ten kompletnie bezmyślny bajkopisarz poświęca najwięcej uwagi temu, kogo mógł zapraszać do apartamentu Nawrocki, sugerując – między wierszami – że zdradzał żonę, stąd podkreślenie, że historyk przebywał poza domem niegdyś w sylwestra i Nowy Rok. Ale z przyczyn procesowych i niepewności, czy aby o niego chodzi – gdyż na nazwisko Nawrockiego z apartamentu mógł korzystać zagraniczny gość lub inny pracownik Muzeum II Wojny Światowej ze ścisłego kierownictwa – Czuchnowski zasłania się sformułowaniem, że cała ta opowieść „nie musi dotyczyć Nawrockiego”. 

To tak, jakby robić z Czuchnowskiego skorumpowanego dziennikarza na usługach polityków, wymierzając mu cios na podstawie anonimowych donosów, i ubezpieczać się zdaniem, z którego wynika, że nie ma pewności, czy o niego chodzi!

Kierwiński prawie rechotał   

Obyczajówkę rozgrywają na swoich podłych zasadach Jan Piński i Roman Giertych, ale zdanie person o wątpliwej reputacji, których opinie nie powinny nikogo obchodzić i których łączy chorobliwa nienawiść, można pominąć. Za to nie można pełnomocnika ds. powodzi Marcina Kierwińskiego, którego pierwszorzędnym obowiązkiem było zapewnić jak najszybszą odbudowę domostw i infrastruktury na zalanych powodzią terenach południowo-zachodniej Polski z naszych podatków. Kierwiński potwierdził, że jest jedną z najbardziej odrażających postaci w układance rządzącej. Nie tylko ze względu na prymitywne wręcz reakcje na zadawanie zwykłych pytań o pomoc dla powodzian. 

– Nie zazdroszczę Nawrockiemu, jakie tam są relacje w domu. Mówi o rodzinnych wartościach, a 200 dni był poza domem – mówił w Radiu Zet. Gdy Bogdan Rymanowski poprosił, żeby polityk KO – o zgrozo, przyszły kandydat na prezydenta Warszawy, o ile Rafał Trzaskowski wygra w maju – powiedział wprost, co sugeruje Nawrockiemu, to zmiękła mu rura. – Nic nie sugeruję, ale to takie dziwne... Zastanawiam się, zamiast mieszkać w domu posiadać apartament 5 km od własnego domu? Takie trochę dziwne – powtarzał, nie kryjąc szyderczego uśmieszku w stylu Dziubki z podcastu Onetu. „Statek miłości” z mety stał się partyjnym przekazem dnia – w Nawrockiego uderzali po kolei Donald Tusk, Arkadiusz Myrcha, Krzysztof Kwiatkowski i „wszyscy święci”. 

Sondaż, który doprowadził do furii

W ostatnim sondażu Ogólnopolskiej Grupy Badawczej Karol Nawrocki uzyskał 50,6 proc. głosów w potencjalnej drugiej turze, wygrywając o włos z Rafałem Trzaskowskim (49,4 proc.). Łukasz Pawłowski – były PR-owiec Platformy Obywatelskiej, obecnie szef wspomnianej sondażowni – słusznie krytykuje konkurencję, w tym firmę Opinia24, dającą Nawrockiemu w pomiarach ledwie 21–22 proc. „Nie ma możliwości, by przy poparciu dla PiS na poziomie 34 proc. ich kandydat miał 22 proc. w I turze. Gdzie ci wyborcy idą? Na kogo głosują? Kto niby miałby być dla nich alternatywą?” – pytał na portalu społecznościowym X Pawłowski. No właśnie. Tym bardziej że nie zdarzyło się nic, co mogłoby wskazywać na wzrosty poparcia dla Trzaskowskiego. Nie ma mowy, by wyborcom spodobała się wolta o 180 stopni ws. Zielonego Ładu, C-40 Cities czy 800+ dla Ukraińców. Bo ludziom nie podoba się sztuczność, bez względu na wyznawane poglądy. Trzaskowskiemu dodatkowo poważnie zagrażają notowania najgorszego rządu od czasów postkomunistów z Leszkiem Millerem na czele.

Z innego sondażu – IBRiS dla Onetu – wynika, że choć Trzaskowski był liderem zaufania do polityków w styczniu, to jednocześnie poziom nieufności do niego mocno utrudnia mu pole manewru w wyborach. O kandydacie KO na prezydenta negatywne zdanie ma 50,7 proc. pytanych. Na domiar złego Nawrocki wyprzedził w rankingu Donalda Tuska ze wzrostem o ponad 5 pkt proc. i negatywnych odczuciach u 45,3 proc. badanych. Gra toczy się o to, by nie zrazić ponad 50 proc. Polaków. Trzaskowski już to najwyraźniej zrobił. Gratulacje!

Czuchnowski, Piński, Giertych, Kierwiński i inni, którzy zaśmiecają polską politykę oskarżeniami poniżej pasa, nigdy nie zrozumieją, że sondaż prezydencki OGB to również ich zasługa i tylko pomagają prawicy w rozbijaniu platformerskiej bańki. Strona konserwatywna musi z kolei pamiętać, że nie może pod żadnym pozorem zniżać się do poziomu dna i wodorostów, oddając rywalom tym samym. To wbrew pozorom trudne zadanie, bo kampania rządzi się swoimi regułami, żywiołem, emocjami, również, a może przede wszystkim – negatywnymi. 

A po ludzku – gdybym był politykiem – byłoby mi wstyd spojrzeć w lustro, gdybym wygrał wybory, uderzając w ustatkowanego konkurenta obyczajówką z gazety. Miał rację Rafał Trzaskowski, zapowiadając najbardziej brutalną kampanię od lat. Zapomniał tylko dodać, że miał na myśli swoje otoczenie polityczno-medialne.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#wybory 2025 #Karol Nawrocki

Grzegorz Wszołek