Komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich, którą kieruje szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Jarosław Stróżyk zaprezentowała dziennikarzom dokument, który szumnie nazwała „raportem cząstkowym zespołu ds. dezinformacji”.
Braki w dokumencie
Członkowie komisji byli pytani m.in., dlaczego w raporcie nie zawarto żadnych informacji sprzed 2020 roku, skoro badane mają być wpływy rosyjskie od 2004 roku. Padały odpowiedzi: „Nie możemy wszystkiego pisać od razu”, „Najnowsze przykłady skutkują na przyszłość”, „Aktualne wydarzenia są najlepiej udokumentowane”, „Prace trwają, mamy przepracowane tylko 10 proc zakresu prac”.
Na kilkukrotne pytania dziennikarzy Niezależna.pl i TV Republika Stróżyk złożył deklarację, że badany będzie także okres pierwszych rządów Donalda Tuska i sprawa „resetu”. Kiedy? Nie zdradził. „Będzie to przedmiotem prac komisji, oczywiście po jej kolegialnej decyzji” – odpowiedział. Czy porozumienie SKW z FSB również? – dopytywaliśmy. „W zależności od decyzji członków komisji, te tematy będą podejmowane” – stwierdził.
Powiedział również (czy dotrzyma słowa?), że jest gotowy rozmawiać na żywo w TV Republika.
Studium przypadku
„Raport” zawiera – jak to określają autorzy - „studia przypadków”. Komisję zainteresowały wyłącznie „dezinformacje wokół pandemii COVID-19”, „dezinformacja wokół problemu migracji na granicy polsko – białoruskiej”, „dezinformacja klimatyczna”, „ingerencja Rosji w procesy wyborcze w krajach demokratycznych w 2024 r.: Gruzja, Mołdawia, Rumunia”.
We fragmencie poświęconym sytuacji na granicy znajduje się skandaliczne stwierdzenie:
W listopadzie i grudniu 2021 r., a więc w czasie napięcia i eskalacji sytuacji na granicy oraz w warunkach chaosu informacyjnego, blokady informacyjnej skutkującej brakiem możliwości zweryfikowania informacji politycy partii rządzących i dziennikarze im sprzyjający (m.in.: Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny TV Republika i „Gazety Polskiej”, Dominik Tarczyński, Kazimierz Smoliński, Samuel Pereira, Adam Andruszkiewicz) przeprowadzili wiele kolejnych akcji dezinformacyjnych. Były skierowane przeciwko politykom opozycyjnym, organizacjom i osobom wspierającym aktywistów na granicy, aktywistom i dziennikarzom próbującym relacjonować sytuację migrantów
Według dokumentu komisji Stróżyka: „Budowano w nich narracje wokół przekazów o tym, że: Humanitarne podejście do migrantów to: zdrada Polski, opcja antypolska, pójście ręka w rękę z Putinem. Polska opozycja i demokratyczne media są odpowiedzialne za eskalację kryzysu na granicy. Opozycja wspiera reżim Łukaszenki”.
Zarzut postawiony w „raporcie”: podczas kryzysu granicznego w 2021 r. nie było proaktywnej polityki informacyjnej rządu skierowanej do polskiej opinii publicznej, jeśli chodzi o skuteczną walkę ze szkodliwym przekazem białoruskim i rosyjskim.
W efekcie w powszechnym odbiorze kryzys graniczny rysował się jako problem z migrantami, a odpowiedzialność Białorusi i Rosji za tę sytuację znajdowała się na dalekim planie – to kolejna konkluzja.
Za błąd uznano zakaz wstępu dziennikarzy do strefy nadgranicznej wprowadzony przez rząd. „Niedopuszczenie do granicy dziennikarzy wprowadziło zamęt, chaos, powstanie luki informacyjnej” – argumentowali w rozmowie z dziennikarzami członkowie komisji. Na pytanie, czy komisja bada działalność dezinformacyjną prowadzoną przez fundacje, które znalazły się na granicy, nie padła klarowna odpowiedź. „Wykraczamy poza zakres przedmiotowy prac” – stwierdzili członkowie komisji.
Komisja Strożyka oskarżyła polityków PiS o „aktywną rolę w pogłębianiu chaosu informacyjnego”. Jak się do tego przyczynili? „Wprowadzając w błąd opinię publiczną na temat sytuacji migrantów, pracy aktywistów i dziennikarzy, próbujących dotrzeć do relacji naocznych świadków, a także polaryzując opinię publiczną”. Taką negatywną rolę – według Stróżyka – odegrała szczególnie konferencja z 27 września 2021 r. ministrów Mariusza Błaszczaka, Mariusza Kamińskiego i Stanisława Żaryna. „Także późniejsze akcje dezinformacyjne z udziałem polityków partii rządzących i sympatyzujących z nimi dziennikarzy, w tym także telewizji publicznej, pogłębiały polaryzację i atmosferę nieufności oraz oskarżeń o sprzyjanie polityce Aleksandra Łukaszenki” – uznała komisja.
Obrona ETS
Według Stróżyka i jego pomocników jako działanie prorosyjskiej dezinformacji należy uznać „teorie spiskowe” dotyczące klimatu. Złe i korzystne dla Moskwy jest m.in. „przedstawianie Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS) jako narzędzia spekulacji finansowej, które ma doprowadzić do upadłości Polski” .
Najwięcej publikacji „zawierających zmanipulowane lub fałszywe informacje albo narzędzia służące dezinformacji, mające np. wywołać negatywne emocje u odbiorców na temat ochrony klimatu i polityki klimatycznej” komisja „zidentyfikowała” na portalach: wPolityce.pl, DoRzeczy.pl oraz w kanale informacyjnym TVP Info. Ale – to nie wszystko – „pojedyncze” przykłady materiałów z zafałszowanym przekazem odnotowano w: e-wydaniu Super Expressu, portalu internetowym telewizji TVN24.pl, WP.pl, e-wydaniu tygodnika Angora i w e-wydaniu Trybuny Górniczej.
Jeżeli chodzi o dezinformację ws. COVID-19 dostało się szczególnie politykom Konfederacji. „Szczególnie aktywnymi aktorami byli: media, liderzy opinii, dziennikarze, organizacje pozarządowe oraz politycy znani ze swoich rosyjskich sympatii (i ukraińskich antypatii) widocznych zwłaszcza po 24 lutego 2022 r. Na uwagę zasługuje fakt korelacji pomiędzy sympatią dla akcji internetowej #StopUkrainizacjiPolski, wypromowanej przez Grzegorza Brauna i innych polityków Konfederacji, a ich poglądami na temat pandemii, obostrzeń sanitarnych i szczepionek” – napisała komisja.
Znamienny jest także wątek dotyczący I tury wyborów prezydenckich w Rumunii. W „raporcie” znajduje się stwierdzenie, które rozmywa odpowiedzialność za udział w akcji dezinformacyjnej m.in. na TikToku Partii Narodowo- Liberalnej, należącej do Europejskiej Partii Ludowej (podobnie jak Platforma Obywatelska): „Rumuński portal śledczy Snoop poinformował, że kampania dezinformacyjna miała być pierwotnie sfinansowana przez współrządzącą Partię Narodowo – Liberalną. Informacje pochodzą z odtajnionych raportów rumuńskiego MSW oraz służb. Fakt ten nie został potwierdzony przez rumuńskie czynniki oficjalne. Informacja ta nie wyklucza udziału zewnętrznego czynnika państwowego w operacji dezinformacyjnej, na co wskazuje jej skala”.
Członkowie komisji łaskawie nie zgodzili się jednak z tezą, że „należy wyłączyć media społecznościowe”. Co proponują w „raporcie”? Wysłanie pilnej misji studyjnej Państwowej Komisji Wyborczej do Rumunii i powołanie w PKW zespołu ds. dezinformacji. Rekomendują też „wprowadzenie systemu ostrzeżeń publicznych autoryzowanych przez PKW”.
O wartości raportu najlepiej świadczą jego rekomendacje, będące zbiorem ogólników. Oto remedium na dezinformację komisji Stróżyka: „Pogłębione badania”, „stały monitoring rosyjskich i białoruskich stron”, „zwiększenie nakładów, szersza edukacja medialna społeczeństwa, szersza informacja państwa o kryzysach , a także wypracowanie strategii dezinformacyjnej.
Źródło: niezalezna.pl
#Jarosław Stróżyk #SKW
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Grodecki