- Widzimy już jasno, niedwuznacznie zgłaszane intencje, stróżów odgórnych naszej wolności, którzy za przykładem rumuńskim szykują się do unieważniania naszych wyborów, jeśli będą one wypadały nie po ich myśli. Temu powinien służyć masowy ruch obywatelski, który nie dopuści do tego, ażeby wynik wyborczy, niezależnie od tego, jaki on będzie, został unieważniony przez tych, którzy twierdzą, że wiedzą lepiej, widzą dalej i mogą kontrolować nasze decyzje - mówił dzisiaj podczas spotkania z Karolem Nawrockim prof. Andrzej Nowak.
Dzisiaj w Warszawie obywatelski kandydat na prezydenta RP, dr Karol Nawrocki spotkał się z Obywatelskim Komitetem Poparcia. W imieniu komitetu, głos zabrał historyk, prof. Andrzej Nowak.
W swoim wystąpieniu zwracał uwagę na istotną rolę, jaką w wyborach prezydenckich musi odegrać obywatelskich ruch kontroli wyborów.
- Oprócz tego, by zakorzenić ruch obywatelski w kraju jak najszerzej, potrzebne jest wsparcie równolegle rozwijającego się, niezmiernie potrzebnego ruchu, który nie może być partyjny i nie może nawet być związany z jednym kandydatem. To jest ruch kontroli wyborów. Myślę, że skoro występuję na spotkaniu, w którym główną osobą jest nasz kandydat, to pozwolę sobie zaapelować do struktur PiS i innych partii zainteresowanych wolnością w Polsce, by wspierać, pomagać temu ruchowi, który tym razem będzie miał trudniejsze zadanie niż przy wszystkich poprzednich wyborach. Bo nie chodzi tylko o kwestia uczciwego policzenia głosów, ale chodzi też o to, by dopilnować poszanowania wyniku wyborczego, jaki zostanie ostatecznie ujawniony
- mówił prof. Nowak.
- Widzimy już jasno, niedwuznacznie zgłaszane intencje, stróżów odgórnych naszej wolności, którzy za przykładem rumuńskim szykują się do unieważniania naszych wyborów, jeśli będą one wypadały nie po ich myśli. Temu powinien służyć masowy ruch obywatelski, który nie dopuści do tego, ażeby wynik wyborczy, niezależnie od tego, jaki on będzie, został unieważniony przez tych, którzy twierdzą, że wiedzą lepiej, widzą dalej i mogą kontrolować nasze decyzje - dodał.
Związany z obozem rządzącym serwis Onet poinformował, że rząd chce zmienić prawo tak, aby to nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ale Izba Pracy decydowała o ważności przyszłorocznych wyborów. Zmiana ma niewielkie szanse, bo raczej nie spotka się z akceptacją prezydenta Andrzeja Dudy.
Scenariusz rumuński, gdzie unieważniono wyniki wyborów, pobrzmiewa również w wypowiedzi członka PKW. "Co stałoby się, jeśli Sąd Najwyższy nie uznałby ważności wyborów prezydenckich?". O taką ewentualność pytany był dzisiaj w TOK FM Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej.
– Marszałek Sejmu wtedy jako prezydent, to, że pani prezes Manowska nie powołała właściwego składu do uznania ważności wyborów, jest zarówno deliktem konstytucyjnym, jak i przestępstwem (…). Dokonuje się na wniosek marszałka odpowiednich działań. Są kwestie odpowiedzialności konstytucyjnej, są kwestie odpowiedzialności karnej. (…) Przez te trzy miesiące marszałek Sejmu musi (…) doprowadzić do tego, że władza wykonawcza, w tym przypadku prezydent zastępowany przez marszałka Sejmu, mimo że on jest ustawodawczą, wraz z rządem dokona odpowiednich zmian, również ustawowych i on podpisuje ustawy – brzmiała odpowiedź.
Co ciekawe, nie jest to pierwsza wypowiedź płynąca ze środowiska koalicjo-lubnych. Nie tak dawno temu, właśnie marszałek Sejmu - Szymon Hołownia, który sam startuje w wyścigu o fotel prezydenta RP, wyraził chęć na tego typu zabieg.