"Trzeba podejść na poważnie do tego, co dzieje się w Rumunii. Tam jest testowana, przez obecną ekipę rządzącą, możliwość utrzymania się przy władzy - wbrew demokracji. To, co dzieje się teraz w Polsce jest takim poligonem doświadczalnym dla Europy. Te przebąkiwania czy ze strony Hołowni czy Kalisza, odwoływania się do Rumunii, pokazują, że to już jest na stole. Ta władza myśli faktycznie o utrzymaniu się u władzy - nawet takimi metodami" - ocenił na antenie Republiki Dobromir Sośnierz.
Związany z obozem rządzącym serwis Onet poinformował, że rząd chce zmienić prawo tak, aby to nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ale Izba Pracy decydowała o ważności przyszłorocznych wyborów. Zmiana ma niewielkie szanse, bo raczej nie spotka się z akceptacją prezydenta Andrzeja Dudy.
Niemniej, politycy koalicji 13 grudnia (oraz środowisko im sprzyjające) od pewnego czasu stara się poszukiwać różnych metod, by ostatecznie "domknąć system" i osadzić w Pałacu Prezydenckim swojego człowieka.
"Co stałoby się, jeśli Sąd Najwyższy nie uznałby ważności wyborów prezydenckich?". O taką ewentualność pytany był dzisiaj w TOK FM Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej.
– Marszałek Sejmu wtedy jako prezydent, to, że pani prezes Manowska nie powołała właściwego składu do uznania ważności wyborów, jest zarówno deliktem konstytucyjnym, jak i przestępstwem (…). Dokonuje się na wniosek marszałka odpowiednich działań. Są kwestie odpowiedzialności konstytucyjnej, są kwestie odpowiedzialności karnej. (…) Przez te trzy miesiące marszałek Sejmu musi (…) doprowadzić do tego, że władza wykonawcza, w tym przypadku prezydent zastępowany przez marszałka Sejmu, mimo że on jest ustawodawczą, wraz z rządem dokona odpowiednich zmian, również ustawowych i on podpisuje ustawy
Co ciekawe, nie jest to pierwsza wypowiedź płynąca ze środowiska koalicjo-lubnych. Nie tak dawno temu, właśnie marszałek Sejmu - Szymon Hołownia, który sam startuje w wyścigu o fotel prezydenta RP, wyraził chęć na tego typu zabieg.
Zobacz: Ignorują Sąd Najwyższy. Hołownia podał szokujący scenariusz
Wczoraj na ten temat rozmawialiśmy z politykami opozycji. Wyrazili one potężnie zaniepokojenie sytuacją.
Jacek Ozdoba, europoseł Prawa i Sprawiedliwości ocenił, że "czeka nas poważny kryzys".
"W tym wypadku, kiedy członek PKW, członek, który jest osobą publiczną, wypowiada takie słowa - sądzę, że jest to element podżegania do popełnienia przestępstwa. I to bardzo poważnego. Ja już bym skończył z tym żarty. Musimy zdawać sobie sprawy z tego, że prędzej czy później, wszystkie te czyny zabronione będą osądzone, dlatego są takie próby. Donald Tusk wie, że przy takich problemach jakie ma, nie wygra w sposób demokratyczny. Stąd właśnie próba m.in. zagłodzenia opozycji"
Jego zdaniem jest to jednak "nielogiczne".
"Kiedy ta sama izba zatwierdzała wybory, w których Donald Tusk nie wygrał, ale rządzi - wszystko jest w porządku. Trzeba skończyć z tymi żartami, a zacząć zdawać sobie sprawę z tego, że w tej chwili mamy na tapecie popełnienie co najmniej kilkudziesięciu czynów zabronionych. To nie jest też tak, że ci z PKW są bezkarni i podejmują decyzje niezależnie. Jeden z członków PKW przecież pobiera korzyść finansową celem podejmowania decyzji, bo jest związany np. z radą nadzorczą, która pozyskuje finanse. A tę radę nadzorczą może odwołać ośrodek polityczny"
Zapytany o to, czy Prawo i Sprawiedliwość jest przygotowane na taką ewentualność, europoseł odparł, że "jest to element skrajnego puczu".
"Jest to nic innego, jak zamach na organ konstytucyjny państwa. Jeżeli np. wybory nie zostaną uznane, do czego przygotowuje się Donald Tusk, o tym też mówi, wspominając o wpływach... Największe do tej pory wpływy rosyjskie, jakie były w Polsce, to działania Donalda Tuska - w ramach resetu z Rosją"
W podobnym tonie wypowiedział się Marcin Karpiński, senator Nowej Lewicy, odpowiadając na pytanie: czy naród zgodziłby się z taką decyzją.
"Naród to wartość sama w sobie i zawsze jego mądrość oraz decyzja to najważniejsza. Niestety, w tej chwili mamy do czynienia z anarchią prawną. To jest jeden przykład. Drugi przykład to decyzja o aresztowaniu posła Romanowskiego. Nie podzielam jednak poglądu p. Kalisza, chociaż jako adwokat ma on prawo do swojego zdania. Jednak, jako członek PKW - mógłby ograniczać swoje wystąpienia publiczne. W podobnym tonie wypowiadał się już marszałek Hołownia. Ja tutaj swój pogląd wyrażę, bo też mam do tego prawo. Mówicie Państwo o zatwierdzaniu wyborów, to jest stwierdzenie o ważności wyborów, w prawie nie ma synonimów. Naród decyduje, naród rozstrzyga. Dla mnie te decyzje mają deklaratywny charakter"
Również b. eurodeputowany Dobromir Sośnierz (Konfederacja) ocenił, że "żyjemy w niebezpiecznych czasach". Nawiązał do ostatnich wydarzeń w Rumunii, kiedy to Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę wyborów.
"Trzeba podejść na poważnie do tego, co dzieje się w Rumunii. Tam jest testowana, przez obecną ekipę rządzącą, możliwość utrzymania się przy władzy - wbrew demokracji. To, co dzieje się teraz w Polsce jest takim poligonem doświadczalnym dla Europy. Te przebąkiwania czy ze strony Hołowni czy Kalisza, odwoływania się do Rumunii, pokazują, że to jest już na stole. Ta władza myśli faktycznie o utrzymaniu się u władzy - nawet takimi metodami"