Rząd Donalda Tuska w ciągu ostatniego tygodnia dostarczył licznych dowodów na to, że zrzekł się walki o faktyczną podmiotowość polityczną. Premier pokazuje palcem: „nasza chata z kraja” i zdziecinniały cieszy się przedwyborczymi zapasami - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Wiktor Świetlik.
Nawet trudno ocenić, czy informacje płynące ze świata są dla nas dobre, czy złe. Bo żeby to zrobić, trzeba mieć punkt odniesienia w postaci własnej polityki. Tymczasem tej nie ma. Rząd Donalda Tuska może się pochwalić, że wielkich błędów w polityce zagranicznej nie popełnia, bo jej w ogóle nie prowadzi.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
W momencie, w którym ewidentnie wyczerpał się patent pod tytułem „Niemcy nam wskażą, co mamy robić”, bo Berlin już nawet nie zamierza go stosować, okazuje się, że pomysłu brak. Brak też jakiejkolwiek woli, wizji, ambicji.
Widać jedynie osobiste ambicje szefa MSZ, objawiające się w coraz dziwaczniejszych bufonadach, i premiera zachowującego się jak dziecko wpadające w nałogi kolejnych gier komputerowych i zastępujące nimi realną rzeczywistość.
Zatem szef rządu gra we wsadzanie opozycji do więzienia, a kiedy ma przesyt, organizuje dla siebie partyjne prawybory, w których napuszcza kandydatów na siebie, nieco ich czasem poniżając. Nasz sopocki Neron bawi się w otoczeniu klakierów, ale państwo leży odłogiem. Przede wszystkim polityka bezpieczeństwa.
Dlatego nie dziwi, że w ostatni weekend Donald Tusk zajęty był innymi sprawami, a nie tą. Nie obeszła go informacja Reutersa, że Joe Biden pozwala Ukrainie atakować Rosję za pomocą dalekosiężnych amerykańskich rakiet (Army Tactical Missile Systems – ATACMS).
Decyzja Bidena podzieliła ekspertów, z których część – jak syn Donalda Trumpa – uważa, że to granat rzucony pod nogi przyszłego prezydenta albo próba rozpętania piekła w interesie przemysłu zbrojeniowego.
Wiele wskazuje na to, że decyzja wcale nie była aż tak niekonsultowana, a obaj prezydenci pokażą kły – jeden na początek, drugi na koniec. Biden odejdzie w bojowej atmosferze, Trump przyjdzie z dobrą pozycją negocjacyjną. Utrzymanie Kurska i możliwość ostrzeliwania terytorium Rosji na kilkaset kilometrów w głąb stwarza Ukrainie mocniejszą pozycję negocjacyjną i może być ważną kartą w przyszłym porozumieniu.
Wszystko to nie zmienia faktu, że dla nas to moment podniesionego ryzyka. Możliwość rakietowego ataku na Moskwę stwarza z kolei pewną możliwość, choć nikt tak naprawdę nie jest w stanie ocenić prawdopodobieństwa działań odwetowych wymierzonych w kierunku NATO. Jeśli tego rodzaju starcie by się zaczęło, możliwe byłoby użycie przez Rosję jedynej broni, w której ilości ma ewidentną przewagę – taktycznej broni jądrowej. Czy w związku z tym odbyła się choćby jedna narada na najwyższym szczeblu rządowym? Czy premier rozmawiał o tym z ministrem obrony narodowej? Raczej wątpliwe, bo Władysław Kosiniak-Kamysz ma swoje własne problemy. Właśnie grilluje go Onet za nepotyzm w PKP. Nepotyzm w energetyce nikomu nie przeszkadza, bo tam to jest nepotyzm Platformy.
Polskiego rządu zdaje się w ogóle nie obchodzić kluczowe rozdanie geopolityczne w regionie i wszystkie siły o tym wiedzą. O ile wcześniej Wołodymyr Zełenski najpierw nam się podlizywał, a potem zacząć wygrażać i wylewać swoje żale, o tyle w przypadku gabinetu działającego od roku w ogóle nie ma wobec niego żadnych szczególnych uwag. Gra o Ukrainę toczy się między USA, Rosją, Chinami, Niemcami i Turcją, a więcej do powiedzenia mają chyba nawet Węgry.
Polscy politycy chwalą się nie sukcesami, ale w stylu Radosława Sikorskiego i Donalda Tuska zdjęciem z Waszyngtonu i faktem, że ktoś zadzwonił albo od nich odebrał telefon. Niestety może mieć to opłakane skutki, bo także do Moskwy dociera sygnał, że polska władza faktycznie nie rządzi, a polityka bezpieczeństwa jest już tylko pochodną wewnątrzpartyjnych przepychanek, kampanii prezydenckiej i gry politycznej. Jest sprowadzona całkowicie do marketingu politycznego.
Ponury obraz tego, jak w Polsce padają podstawowe kompetencje związane z zarządzaniem kryzysowym, to sytuacja porzuconych terenów popowodziowych. Umiejętność reagowania na kataklizmy i usuwania ich skutków to od zawsze najważniejszy sprawdzian władzy. To to fundowało wielką popularność rzymskiego cesarza Tytusa Flawiusza dwa tysiące lat temu, gdy Wezuwiusz zniszczył Pompeje, i to sprawiło, że bez względu na wybory oczy Ameryki wciąż wpatrzone są w Rona DeSantisa, gubernatora Florydy, po tym, jak przeszły przez nią niszczycielskie huragany.
U nas po dwóch miesiącach okazuje się, że pomoc nie dotarła nawet do mieszkańców budynku, w którym Donald Tusk we wrześniu robił sobie zdjęcia. Wbrew rządowej propagandzie w czasie i po powodzi brakowało podstawowego sprzętu, jak osuszacze. Cóż, gdyby rządziło PiS, za wszelką cenę ściągałaby je na gwałt Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych. PO jej byłego szefa wsadziła do aresztu, a w jego miejsce zainstalowała człowieka świadomego, że tylko nicnierobienie daje pewność braku odpowiedzialności.
Tarcza Wschód jest przedwyborczą wydmuszką. Aby dowieść, że tak nie jest, premier zamieścił zdjęcie dwóch koparek grzebiących w ziemi. A co z pozycjami budżetowymi, kontraktami dla polskich wykonawców, przetargami? Nasi politycy straszyli wojną w maju, gdy była ona dużo mniej prawdopodobna. Po prostu małpowali narrację Emmanuela Macrona i Olafa Scholza, którzy straszyli Władimirem Putinem, by zniechęcić wyborców do swoich prawicowych przeciwników. Na każdym kroku widać brak inicjatywy i rzeczywistego dostosowywania działań do sytuacji.
Czy w tej sytuacji widać światełko w tunelu? Na prawicy pojawia się myślenie, że „Trump nam pomoże”. Jest to model bierny, bardzo niebezpieczny i niestety trochę przypominający podejście Tuska do Niemiec, oczywiście z zachowaniem proporcji. Nadzieja jednak przede wszystkim w Pałacu Prezydenckim. Andrzej Duda ma jeszcze trochę czasu i oby efektywnie go wykorzystał, a mające nadejść odrodzenie inicjatywy Trójmorza jest jednym z przykładów takich działań. Oczywiście jeśli prezydenta zastąpi nominat Tuska, sytuacja znacznie się pogorszy. Wtedy trzeba będzie szukać kolejnych światełek, ale na razie lepiej zrobić wszystko, co można, by do takiej sytuacji nie doszło.
Czytaj więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"!
#GazetaPolskaCodziennie - Twój niezbędny przewodnik po najważniejszych wydarzeniach z kraju i ze świata. Jeśli szukasz rzetelnych informacji, pogłębionej analizy i interesujących artykułów, to czwartkowe wydanie #GPC jest właśnie dla Ciebie!
— GP Codziennie (@GPCodziennie) November 20, 2024
PRENUMERUJ📲 https://t.co/5oUNtNfQBb pic.twitter.com/5iRj8WcWZO