Tusk i Bodnar zgodzili się na możliwość zwolnienia aresztowanych za kaucją tylko dlatego, że, ich zdaniem, wycisnęli z tej sytuacji, co się dało.
Wypuszczenie ks. Olszewskiego i dwóch urzędniczek resortu sprawiedliwości to wspaniała wiadomość. Nie łudźmy się jednak. Tusk i Bodnar zgodzili się na możliwość zwolnienia ich za kaucją tylko dlatego, że, ich zdaniem, wycisnęli z tej sytuacji, co się dało. Nie z dobroci serca czy względów prawnych, wielokrotnie już bowiem pokazali, co znaczą dla nich kwestie legalności. Ewidentnie uznali, że już nic na tym nie ugrają, zaś sama sprawa jest takim bezprawiem i skandalem, że może stać się obciążeniem dla uśmiechniętej władzy. Za chwilę, możemy być pewni, rzucą swoim fanatykom coś nowego, urządzą, za pomocą mediów PO, kolejne igrzyska, w które będą usiłowali także wciągnąć demokratyczną i propaństwową opozycję. Zaś sprawę ks. Olszewskiego i dwóch urzędniczek po prostu zamiotą pod dywan, jakby nic nigdy się nie stało. Nam jednak nie wolno zapomnieć o tym bezprawiu i podłości. A zwłaszcza o tych, którzy do tego dopuścili. Mowa tu nie tylko o Tusku i Bodnarze, lecz także o całym legionie najrozmaitszych tzw. NGO-sów, jak Amnesty International czy Fundacja Batorego, przedstawiających się jako niezależne organizacje, walczące o prawa człowieka i wolności obywatelskie. Przypomnijmy, że tego typu instytucje robiły z Gonzaleza vel Rubcowa prześladowaną ofiarę, a z celebryty Tuleyi szykanowanego wroga reżimu. Tymczasem ich milczenie w omawianej sprawie pokazuje, że nie są to żadne „ideowe”, „niezależne” i „pozarządowe” organizacje. To elementy konkretnego, politycznego układu, których szefowie i „eksperci” dobrze wiedzą, co i kiedy mogą mówić. To ludzie, którzy zaakceptują każde draństwo i podłość, jeśli tylko będzie to służyć interesom politycznym ich sojuszników bądź patronów. Teraz ci cyniczni funkcjonariusze polityczni stroją się w szatki tych, którym zależy na swobodach obywatelskich, którzy troszczą się o ofiary bezprawia. Dlatego trzeba im, kiedy tylko to możliwe, przy każdej ich wypowiedzi, przypominać o ich milczeniu w sprawie ks. Olszewskiego, pokazując opinii publicznej ich hipokryzję i polityczne sprzedanie. W ten sposób być może cokolwiek jednak dobrego przyjdzie z tego koszmaru, jaki musiały przeżyć ofiary Bodnara i Tuska.