96 proc. - tylu pracowników Poczty Polskiej zagłosowało w referendum "za" rozpoczęciem strajku w związku z pogarszającą się sytuacją w spółce. W głosowaniu wzięło udział przeszło 33 tys. osób, czyli więcej niż 50 proc. wszystkich zatrudnionych w Poczcie Polskiej osób, dzięki czemu jest ono ważne.
Referendum strajkowe wśród pracowników Poczty Polskiej zostało zorganizowane po raz pierwszy w historii. Na liście pytań referendum było m.in. pytanie dotyczące podwyżek w kwocie tysiąca złotych brutto.
Wśród postulatów znajduje się przede wszystkim wzrost wynagrodzeń. Wśród największych bolączek pracowników znajdują się też zwolnienia na dużą skalę. Redukcja etatów może objąć nawet przeszło 9 tysięcy osób, czyli 15 proc. zatrudnionych. Spółka przeprowadza ją poprzez program tzw. "dobrowolnych odejść". W tym momencie liczba pracowników Poczty Polskiej wynosi 62 tys. osób.
Robert Czyż, przedstawiciel Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej, wskazał, że "80 proc. osób na umowie o pracę zarabia w tym roku 4032 zł". Przepisy prawa wskazują, iż dzięki przeprowadzonemu głosowaniu związki zawodowe mają teraz możliwość ogłoszenia strajku generalnego, jednak musi on zostać zapowiedziany minimum pięć dni wcześniej. Dodał, że najpierw związki zawodowe chcą podjąć dialog z władzami spółki na temat rezultatu głosowania.
Poprzednie duże protesty w Poczcie Polskiej miały miejsce w 2008 roku, czyli w trakcie pierwszych rządów PO-PSL. Jak przypomniał Czyż, wówczas "po prostu stanęły urzędy pocztowe, stanęły przesyłki, nie były doręczone, pracownicy odeszli odeszli od pracy - stanęły przekazy, stanęły paczki, stanęły listy".